Lider antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd Luigi Di Maio zaapelował do centrolewicowej Partii Demokratycznej o "zakopanie topora wojennego" i wspólne powołanie rządu. Centrolewica dotąd nie deklaruje takiej gotowości.
Od ponad miesiąca we Włoszech trwa polityczny pat po wyborach, które nie przyniosły wyraźnego zwycięzcy.
Ruch Pięciu Gwiazd ma najwięcej mandatów w obu izbach parlamentu, a wśród bloków na pierwszym miejscu jest centroprawica pod wodzą Silvio Berlusconiego z najsilniejszą w tej frakcji prawicową Ligą.
"Nie wypieram się naszych idei"
Bez rezultatu zakończyła się pierwsza runda konsultacji w sprawie powołania rządu, jakie prowadził z siłami politycznymi prezydent Sergio Mattarella. Następna tura rozmów ma rozpocząć się w przyszłym tygodniu. Szef państwa dał partiom czas na refleksję i znalezienie porozumienia.
Po czwartkowym spotkaniu z Mattarellą Luigi Di Maio, jako kandydat Ruchu na premiera, ogłosił, że chce powołać rząd albo z centrolewicową, rządzącą dotąd Partią Demokratyczną (drugim ugrupowaniem w parlamencie po wyborach), albo z eurosceptyczną Ligą.
Sobotni wywiad z Di Maio w dzienniku "La Repubblica" wskazuje, że bardziej zależy mu na zawarciu porozumienia rządowego z Partią Demokratyczną, mimo głębokich podziałów między nimi, jakie miały miejsce jeszcze niedawno.
Poprzedni lider PD, były premier Matteo Renzi wiele razy mówił, że jego partia nigdy nie utworzy gabinetu z "populistami".
W rozmowie z rzymską gazetą Di Maio oświadczył: "Nie wypieram się naszych idei ani ostrej krytyki, jaką wiele razy skierowaliśmy także pod adresem Partii Demokratycznej; ona też nam jej nie szczędziła".
"Ale uważam, że poczucie odpowiedzialności wobec kraju zobowiązuje nas wszystkich, bez żadnego wyjątku, do zakopania topora wojennego" - dodał Di Maio.
Odnosząc się do wyniku wyborów z 4 marca, stwierdził: "Poproszono nas, byśmy wzięli na siebie obowiązek i dali rząd krajowi, ale wszyscy muszą wnieść wkład w rozwiązanie problemów ludzi i udowodnić poczucie odpowiedzialności".
"Chcemy patrzeć w przyszłość"
Zdaniem politycznego lidera Ruchu przy wielu różnicach i podziałach są zbieżne punkty, w sprawie których możliwe jest porozumienie z centrolewicą.
Bardziej krytycznie Luigi Di Maio wypowiedział się o możliwości współpracy z koalicją sił centroprawicy Berlusconiego, bo - jak wcześniej już wyjaśnił - nie uznaje jej jako całości i chce ewentualnie powołać rząd tylko z Ligą.
Wykluczając możliwość porozumienia z Berlusconim, który stanowczo krytykuje jego formację, kandydat Ruchu na premiera podkreślił, że "reprezentuje on przeszłość". Ocenił jednocześnie, że Berlusconi "mógł zmienić Włochy, ale tego nie zrobił".
- Nas nie interesuje stanie w miejscu czy spoglądanie wstecz, chcemy patrzeć w przyszłość - zadeklarował. Zaapelował zarazem do lidera Ligi, Matteo Salviniego, by udowodnił swoją polityczną niezależność od Berlusconiego.
Centroprawica zarzuciła Ruchowi Pięciu Gwiazd, że chce ją podzielić.
Aktywny na włoskiej scenie politycznej przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani z Forza Italia w wywiadzie dla dziennika "Il Messaggero" zapewnił, że centroprawica jest zjednoczona i nie ulegnie "dyktatowi" Ruchu.
Także blok Berlusconiego nie wyklucza rozmów z Partią Demokratyczną w sprawie powołania rządu.
Nowe kierownictwo centrolewicy, na czele której po dymisji Renziego stoi Maurizio Martina, nie złożyło jasnej deklaracji w odpowiedzi na apel Di Maio. W szeregach partii pojawiły się głosy, że potrzebna jest analiza tej propozycji.
Autor: TVN24//now / Źródło: PAP