Jacht objętego sankcjami rosyjskiego oligarchy zniknął "w tajemniczy sposób"

Majątek o wartości 105 milionów euro, należący do byłego rosyjskiego kierowcy Formuły 1 Nikity Mazepina oraz jego ojca Dmitrija Mazepina, został zamrożony już w kwietniu, kilka tygodni po rozpoczęciu pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Agencja Ansa informowała wówczas, że oligarcha został objęty sankcjami przez Unię Europejską. Reuters podał, że włoska policja skonfiskowała wille i jachty Rosjan o wartości ponad 900 milionów euro.

Jacht o nazwie Aldabra, którego wartość szacuje się na około miliona euro, stał zacumowany w porcie Olbia na Sardynii do czerwca. Wtedy to zniknął "w tajemniczych okolicznościach", dosłownie na kilka godzin przed oficjalnym potwierdzeniem, że jest własnością Mazepina. O dochodzeniu w tej sprawie napisał w czwartek brytyjski "Guardian".

Jak powiedział "Guardianowi" informator z policji, Mazepin - biznesmen, większościowy udziałowiec i prezes Uralchemu - był świadom, że znajdował się na liście sankcyjnej, "ale udało mu się maksymalnie wykorzystać okres, w którym pracowaliśmy nad ustaleniem, czy łódź należy do niego".

Według włoskiej policji oligarcha wynajął zagraniczną firmę, która z kolei zatrudniła kapitana z Sardynii. Ten wypłynął jachtem z Włoch dosłownie w ostatniej chwili. Podczas dochodzenia twierdził, że nie wiedział, do kogo należy jednostka. Dochodzenie wykazało, że jacht zatrzymał się w małym porcie Biserta w Tunezji, po czym słuch po nim zaginął. Obecne miejsce pobytu Aldabry jest nieznane. Funkcjonariusze przekazali, że Mazepin, wynajęta przez niego firma oraz kapitan zostali ukarani grzywną w wysokości do 500 tys. euro.

Poza jachtem Mazepin ma w miejscowości Portisco rezydencję, która znalazła się na liście zamrożonych aktywów. Sardynia przed inwazją na Ukrainę była popularną destynacją wśród rosyjskich oligarchów. Mazepin kupił tam posiadłość od Carlo De Benedettiego, włoskiego biznesmena i byłego właściciela gazety "La Repubblica".

ZOBACZ TEŻ: Był najbogatszym rosyjskim oligarchą. Teraz skarży się na duże straty