Własne KGB i "Beria z Naddniestrza". Już wiadomo, co Rosja planuje w Donbasie?


"Republiki ludowe" w Donbasie przypominają już bardziej lenno Rosji niż samodzielny region. Rosyjscy nacjonaliści odsuwają od władzy lokalne elity. Zwłaszcza w Doniecku, gdzie mało kto zauważył pojawienie się Władimira Antiufiejewa - specjalisty od "zamrożonych konfliktów". Kto dziś rządzi separatystycznym obszarem? Analiza tvn24.pl.

Ukraińska ofensywa i utrata Słowiańska wstrząsnęły separatystyczną Noworosją. Widmo klęski przyspieszyło działania Rosji. Nie tylko wysyła ona więcej broni i ochotników do Donbasu, ale też doświadczonych specjalistów od zarządzania takimi konfliktami, weteranów z Naddniestrza czy Abchazji.

Wciąż jednak trudno mówić o jednolitym kierownictwie politycznym i dowództwie wojskowym rebelii. W Ługańsku i Doniecku działają różne, często skłócone ze sobą grupy separatystów. Na personalne spięcia nakładają się różnice ideologiczne. Co więcej, także po stronie rosyjskiej są różne środowiska, które chcą ugrać swoje w Donbasie. Dużo więcej do powiedzenia ma GRU niż FSB, generałowie niż cywile, skrajni nacjonaliści niż Władimir Putin. Do tego dochodzi gra różnych oligarchów rosyjskich - wszak uprzemysłowiony Donbas to setki zakładów, firm i wielkie możliwości biznesowe.

"Biało-czerwona" Noworosja

Często postrzegane jako jedność, "republiki ludowe" różnią się między sobą i to znacznie. Choć w obu dominuje rosyjski nacjonalizm, choć w dwóch odmianach. Ługański jest raczej "czerwony", doniecki zaś "biały".

Separatyści z Ługańska mają poglądy lewicowe, sowieckie. Ci z Doniecka monarchistyczne, białorosyjskie. Władze Ługańskiej Republiki Ludowej są bardziej scentralizowane, w Donieckiej Republice Ludowej najwięcej do powiedzenia mają samodzielni komendanci polowi. W Doniecku panują już niepodzielnie przybyli z Rosji obywatele rosyjscy. W Ługańsku wciąż jeszcze sporo do powiedzenia mają lokalni prorosyjscy separatyści, choć i tu zaczął się już "desant z Moskwy".

Jaką siłą militarną dysponują separatyści? Samozwańczy "gubernator ludowy Donbasu" Paweł Gubariow twierdzi, że rebelianci mają w sumie ok. 20 tys. "żołnierzy". Wojskowe źródła ukraińskie mówią o ok. 7 tys. Eksperci też różnią się w ocenach (7-15 tys.). Można jednak przyjąć, że najbliższa prawdy byłaby liczba ok. 10-12 tys. uzbrojonych separatystów, z czego dużą wartość bojową może przedstawiać góra 3 tys. Do tych najbardziej doświadczonych należy ok. 1 tys. ludzi Striełkowa, którzy przebili się wraz z nim do Doniecka ze Słowiańska i Kramatorska.

1. DONIECKA REPUBLIKA LUDOWA

Właściwie ogranicza się już tylko do Doniecka z okolicami oraz rejonu Gorłówki. W tym pierwszym rządzi komendant Igor Grikin (Striełkow) ps. Striełok, w drugim komendant Igor Bezler ps. Bies. Obaj ze sobą współpracują, choć Striełkow z pewnością nie zapomniał, że "Bies" nie przyszedł mu z pomocą podczas obrony Słowiańska.

"Cywilne" władze DRL z "premierem" Aleksandrem Borodajem na czele nadal urzędują w Doniecku. Nieopodal stacjonuje batalion Wostok, którego dowódca Aleksandr Chodakowski jest w konflikcie ze Striełkowem.

Wojenna dyktatura w Doniecku

Do początku lipca w stolicy obwodu rządzili "umiarkowani" separatyści, a siłowymi strukturami kierował tandem Zacharczenko-Chodakowski. Komendantem wojennym był dowódca lokalnych struktur paramilitarnej formacji "Opłot"(pol. Twierdza) Aleksandr Zacharczenko. Jego ludzie ochraniali doniecką radę miejską, a on sam ma biznesowe powiązania z lokalną elitą. Zacharczenko to sojusznik byłego komendanta donieckiej Alfy (specnaz SBU), Aleksandra Chodakowskiego, który oficjalnie jest szefem Służby Bezpieczeństwa DRL, a zarazem dowodzi batalionem Wostok. On też ma dobre relacje z Achmetowem. To jego ludzie, wraz z członkami "Opłotu" Zacharczenki, nie wpuścili radykalnie nastrojonych zwolenników DRL na teren rezydencji oligarchy (25 maja).

Symbioza z lokalnymi elitami urzędniczo-biznesowymi (mer Doniecka Ołeksandr Łukjanczenko to człowiek Achmetowa) oraz niewystarczający radykalizm Zacharczenki i Chodakowskiego powodowały ciągłe spięcia z bardziej radykalnymi, bezpośrednio związanymi z Rosją i GRU Striełkowem i Bezlerem. Do pierwszego otwartego starcia "umiarkowanych" z "Rosjanami" doszło 1-2 lipca, gdy ludzie Bezlera pojawili się w Doniecku i zajęli część siedziby lokalnego urzędu spraw wewnętrznych (na jego czele stoi wciąż generał milicji Konstantin Pożidajew, bliski Achmetowowi). Budynek odbili szybko ludzie z "Opłotu" i "Wostoku", bezlerowcy uciekli z miasta. Wtedy jeszcze "premier" DRL Aleksandr Borodaj poparł działania Zacharczenki i Chodakowskiego.

Ale kilka dni później do Doniecka wkroczyło ok. tysiąca ludzi wypartego ze Słowiańska Igora Girkina (Striełkowa). "Striełok" zaprowadził od razu faktyczną dyktaturę, odbierając miano komendanta wojennego miasta Zacharczence. Tak jak wcześniej w Słowiańsku, gdy aresztował "ludowego mera" Władimira Ponomariowa.

Chodakowski z batalionem Wostok wycofał się zaś do pobliskiej Makiejewki, nie chcąc uznać zwierzchnictwa Striełkowa. Nie chciał też rzucić wyzwania przybyszowi, bo sam nie cieszy się zbyt dużym mirem wśród donieckich rebeliantów. Jedyna większa operacja militarna, jaką podjął, czyli próba zajęcia lotniska w Doniecku kilka tygodni temu, zakończyła się klęską i dużymi stratami. Także próba zajęcia punktu granicznego Marinowka zakończyła się porażką, a pokonani separatyści salwowali się ucieczką do Rosji. Chodakowski nie może więc równać się ze Striełkowem, któremu rosyjskie media zbudowały już legendę bohatera wojennego. Zresztą Striełkow oskarżył natychmiast Chodakowskiego o konszachty z Achmetowem (co jest prawdą) i ukraińskimi służbami.

"Beria z Naddniestrza"

Drugim kluczowym momentem dla sytuacji w Doniecku było przybycie Władimira Antiufiejewa. 10 lipca pojawił się na konferencji prasowej wraz ze Striełkowem i Borodajem. Przedstawiono go jako "wicepremiera ds. bezpieczeństwa Donieckiej Republiki Ludowej". Dlaczego jego obecność w Donbasie jest tak ważna?

Gen. Władimir Antiufiejew (63 lata) to człowiek-legenda walki Rosji o utrzymanie wpływów w byłym ZSRR. Jego kariera zaczęła się w latach 1990-1991 na Łotwie. Jako dowódca specjalnej jednostki sowieckiej milicji OMON w Rydze, ponosi odpowiedzialność za krwawe tłumienie niepodległościowych demonstracji Łotyszów. Jest od dwóch dekad ścigany międzynarodowym listem gończym na wniosek Łotwy.

Po ogłoszeniu niepodległości przez Łotwę Antiufiejew trafił w inny zapalny punkt b. ZSRR - do Naddniestrza, separatystycznego regionu, który faktycznie oderwał się od Mołdawii. Antiufiejew był w latach 1992-2012 szefem lokalnego ministerstwa bezpieczeństwa pod przybranym nazwiskiem Wadim Szewcow. Przez dwie dekady pilnował interesów Moskwy i nadzorował gigantyczny proceder przemytu (dzięki pozostawionym sowieckim magazynom wojskowym, Naddniestrze stało się ważnym punktem na światowej mapie handlu bronią). Znany był z okrucieństwa, zyskując miano "naddniestrzańskiego Berii" (Ławrentij Beria był szefem NKWD za czasów Stalina - red.). Za jego działalność w Naddniestrzu jest ścigany przez władze Mołdawii. Ma też zakaz wjazdu do UE.

Władimir Antiufiejew, "wicepremier ds. bezpieczeństwa" Donieckiej Republiki Ludowejstrona internetowa miasta Makiejewka

Pojawienie się gen. Antiufiejewa w Doniecku oznacza, że Rosja konsekwentnie realizuje scenariusz "zamrożenia" konfliktu na południowym schodzie Ukrainy. Chce tu utrzymać i utrwalić wojskową enklawę na wzór Naddniestrza: pod pełną kontrolą rosyjskich służb specjalnych.

"Spadochroniarze" z Rosji

Dziś Donieckiem rządzi tercet z Rosji. DRL to już nie projekt "prorosyjski", a po prostu rosyjski. "Premier" Aleksandr Borodaj jest obywatelem Rosji, pochodzącym z Moskwy. Zwolennikiem wielkoruskiego "białego" nacjonalizmu, od lat piszącym w tygodniku "Zawtra", wyrażającym konserwatywną koncepcję rosyjskiego imperium. Uważa on Donbas za część Wielkiej Rosji.

"Minister obrony" Girkin vel Striełkow pochodzi z obwodu pskowskiego, też ma paszport FR. Na konferencji prasowej przedstawił się jako pułkownik FSB, który przeszedł na emeryturę 31 marca 2014. Twierdzi, że walczył jako ochotnik w Naddniestrzu i Bośni, a potem, jako oficer FSB, w wojnach czeczeńskich. To może być jednak dezinformacja. Ukraińcy twierdzą, że Striełkow to oficer GRU, i być może wcale nie emerytowany.

Wreszcie "wicepremier" Antiufiejew, którego pierwszym zadaniem ma być zapewne zaprowadzenie terroru w "republice". Borodaj przywiózł go do Doniecka 10 lipca z Moskwy.

Zwolennikiem Striełkowa jest "ludowy gubernator" Paweł Gubariew, który nie zajmuje żadnych oficjalnych stanowisk w DRL, ale ma nieformalne duże wpływy. Zresztą jego żona jest "ministrem spraw zagranicznych" DRL.

Striełkow odrzuca jakiekolwiek rozmowy z Ukrainą, jest przeciwny rozejmowi. To może być problemem dla oficjalnej polityki Moskwy. W obliczu ukraińskiej ofensywy Kreml ostatnią szansę na uratowanie Noworosji (nie licząc otwartej interwencji wojskowej) widzi w zawieszeniu broni. Wielkoruski nacjonalista Striełkow nie raz już atakował Putina, zarzucając mu nawet zdradę.

Ciekawa będzie więc rozgrywka na linii Striełkow (GRU) – Antiufiejew (FSB). Po czyjej stronie opowie się Borodaj? To stary znajomy Striełkowa, ale z drugiej strony brał udział w rozmowach z Kijowem z udziałem związanego z Putinem Wiktora Medwedczuka (23 czeewca).

2. ŁUGAŃSKA REPUBLIKA LUDOWA

Władze ŁRL są bardziej scentralizowane niż te w Doniecku. Rządzi "prezydent" Walerij Bołotow i jego ludzie z lokalnych struktur organizacji weteranów wojsk powietrzno-desantowych. Dużą autonomią cieszą się jednak komendant Aleksiej Mozgowoj i ataman Nikołaj Kozicyn.

Rosjanie w "rządzie"

Podobnie jak w Doniecku, w Ługańsku też w ostatnim czasie widać dwie tendencje: coraz większe wpływy przybyszów z Moskwy oraz zaostrzanie terroru.

W czerwcu Bołotow utworzył KGB ŁRL, z "kontrwywiadowczą" komórką pod nazwą Smiersz (tak nazywały się okryte ponurą sławą stalinowskie oddziały kontrwywiadu podczas wojny z Niemcami).

4 lipca zdymisjonował dotychczasowy "rząd" nie podając żadnego powodu. "P.o. premiera" został Marat Baszirow. Obywatel Federacji Rosyjskiej, ur. w Iżewsku w 1964, znany lobbysta, były asystent przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Rady Federacji (wyższej izby parlamentu Rosji). To rosyjski spin-doktor, znany z powiązań z kremlowskim oligarchą Wiktorem Wekselbergiem.

Obywatelem Rosji jest też "wicepremier ds. finansów" Dmitrij Semjonow. Oprócz niego jest jeszcze ok. 10 osób z Rosji w siłowych "ministerstwach" ŁRL (obrony, spraw wewnętrznych, sytuacji nadzwyczajnych).

Sojusznik Striełkowa

"Minister obrony" Ługańskiej Republiki Ludowej to Igor Płotnickij, ale "głównodowodzącym sił zbrojnych ŁRL" jest Aleksiej Mozgowoj. W Doniecku obie te funkcje pełni jedna osoba: Striełkow. Mozgowoj jest zresztą jego sojusznikiem. To Mozgowoj, jako jedyny, chciał iść na pomoc Striełkowowi w Słowiańsku. Teraz sam jest w opałach. Dużą część jego oddziałów Ukraińcy otoczyli z trzech stron w rejonie Lisiczańska.

Formalnie Mozgowoj podlega "prezydentowi" Bołotowowi, ale ma własne polityczne ambicje i jest często w sporze z władzami w Ługańsku. Nie panuje też na całą tzw. Ługańską Armią Południowego Wschodu. W ocenie ukraińskich ekspertów liczy ona kilka tysięcy ludzi (choć są też oceny, że 12-15 tys.) z czego jakieś 30-40 proc. to ochotnicy i najemnicy z Rosji. Bołotow chce dominować w ŁRL, nie chce konkurencji, dlatego brak jednolitego wojskowego dowództwa, jak w Doniecku. W efekcie brakuje często koordynacji na taktycznym poziomie. Ale zaletą jest Rosja za plecami.

Kozacy

Samodzielną postacią wśród ługańskich separatystów jest ataman Nikołaj Iwanowicz Kozicyn. Ten obywatel Rosji stoi na czele Kozaków z Rosji, silnej militarnie grupy w ŁRL. To głównie Kozacy dońscy, ale nie brak też ochotników z szeregów Kozaków kubańskich i tereckich.

Oddział Kozicyna kontroluje ostatni należący jeszcze do separatystów odcinek granicy z Rosją w obwodzie ługańskim. Także Kozicyn nie chce uznać w pełni zwierzchnictwa Bołotowa.

Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA

Tagi:
Raporty: