Zakończyła się 14-dniowa misja amerykańskiego promu Discovery. Wahadłowiec wylądował bezpiecznie na kalifornijskiej pustyni Mojave. Z powodu złej pogody lądowanie nie mogło się odbyć na Cape Canaveral na Florydzie.
Wahadłowiec z siedmioosobową załogą wrócił z misji, której celem było dostarczenie zaopatrzenia, sprzętu i aparatury naukowej do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), przy której Discovery był przycumowany przez ponad osiem dni.
"Witajcie w domu. gratulujemy trudnej misji" - brzmiały pierwsze słowa jakie usłyszeli astronauci po powrocie.
Lądowanie za dwa miliony
Wcześniej zła pogoda na Florydzie, w rejonie przylądka Canaveral, gdzie znajduje się główne lądowisko, zmusiła agencję NASA do odroczenia planowanego na czwartek lądowania promu, co najmniej o jeden dzień.
NASA starała się w miarę możliwości uniknąć lądowania Discovery w Kalifornii lub w bazie White Sands w Nowym Meksyku, ponieważ prom trzeba będzie następnie przetransportować "na grzbiecie" Boeinga 747. Koszt tej operacji wyniesie około dwóch mln dolarów. Nie udało się.
Źródło: reuters, pap