Akcja ratownicza w Wietnamie. Służby próbują dotrzeć do 10-letnego chłopca, który wpadł do wydrążonego betonowego filaru na placu budowy. Głębokość słupa sięga 35 metrów.
Do zdarzenia doszło ostatniego dnia minionego roku na placu budowy mostu na drodze wojewódzkiej 857 w gminie Phu Loi. 10-letni Thai Ly Hao Nam i trzech jego kolegów spacerowało po placu, kiedy nagle chłopiec wpadł do wydrążonego betonowego słupa o średnicy 25 centymetrów, wbitego w ziemię na głębokość około 35 metrów. Jak informują lokalne media, początkowo było słychać, jak ofiara wzywała pomoc, ale potem "nie było już żadnych dźwięków".
"Przestrzeń wewnątrz szeroka, jak dłoń dorosłego"
Koledzy 10-latka wezwali na miejsce ratowników, którzy przez całą noc pracowali, by wyciągnąć uwięzionego chłopca. Za pomocą węża podano mu butle z tlenem, aby mógł oddychać. Widać to w nagraniu opublikowanym przez miejscową telewizję VTV.
Prawie 100 osób, trzy koparki i dźwig kontynuowały próbę uratowania chłopca również rankiem 1 stycznia. Ratownicy wiercąc w betonie, chcieli poszerzyć dół o około 10 metrów, tak by dźwigi mogły podnieść betonowy słup, w który wpadł chłopiec.
Według ratowników, betonowa kolumna miała zostać podniesiona o godzinie 10 rano w Nowy Rok. - Nikt nie wyobrażał sobie, że dziecko może zostać uwięzione tak głęboko w filarze, ponieważ przestrzeń wewnątrz jest taka szeroka, jak dłoń dorosłego - przekazał jeden z ratowników.
- Betonowa rura jest zbyt wąska, by ratownicy mogli stwierdzić, gdzie znajduje się chłopiec w jakimkolwiek punkcie rury. Niemożliwe jest również określenie stanu zdrowia ofiary - powiedział Tran Van Gioi, zastępca kapitana lokalnej straży pożarnej i policji.
Źródło: tvn24.pl, Reuters, vnexpress.net