"Żart" miał doprowadzić do śmierci 13-latka. Wyniki dochodzenia

Źródło:
BBC, The Guardian
Fernhill w Walii
Fernhill w WaliiGoogle Earth
wideo 2/3
Fernhill w WaliiGoogle Earth

13-letni Christopher Kapessa utonął w rzece w Walii po tym, jak został "popchnięty" przez jednego z kolegów, ustaliły władze. Zaangażowany w sprawę śmierci nastolatka koroner wskazuje, że nie ma "dowodów na wrogość" pomiędzy dziećmi, a Christopher wpadł do rzeki w wyniku "niebezpiecznego żartu". Z takim wnioskiem nie zgadza się matka zmarłego.

Christopher Kapessa spadł z 2,5-metrowego urwiska do rzeki Cynon w pobliżu miejscowości Fernhill w Walii w lipcu 2019 roku. Grupa dzieci ruszyła na ratunek, ale życia 13-latka nie udało się uratować. Jego ciało wyłowiono z wody blisko dwie godziny później. Obecny na miejscu 14-letni Jayden Pugh zeznał później, że poślizgnął się i wpadł na Kapessę, który wskutek tego wylądował w rzece. Policja nie wszczęła postępowania karnego.

Koroner: to był "niebezpieczny żart"

W poniedziałek koroner David Regan podczas przesłuchania w sądzie w Pontypridd powiedział, że zeznania Pugha były "niezgodne z prawdą". Jak zaznaczył, nie ma "dowodów na wrogość" między którymkolwiek z dzieci obecnych na miejscu tragedii, a wszystkie uważały 13-latka za przyjaciela. Regan wskazał, że "popchnięcie" Kapessy było "niebezpiecznym żartem". - Jednak odpowiedzialne za nie dziecko nie zamierzało spowodować śmierci Christophera i samo wskoczyło do wody wraz z innymi dziećmi - kontynuował, mówiąc o "nieudanej próbie ratunku".

ZOBACZ TEŻ: Śmierć 10-letniej Sary. Ojciec, macocha i wujek nie przyznali się do winy

Matka chłopca: nie było w tym nic z żartu

Z wnioskami koronera nie zgadza się matka zmarłego 13-latka, Alina Joseph. - Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem, że to był żart - powiedziała w rozmowie z BBC. Kobieta dodała, że "zamiarem" 14-latka było "zepchnięcie Christophera do wody, więc nie było w tym nic z żartu". W oświadczeniu, odczytanym w sądzie w poniedziałek, Joseph stwierdziła, że padła ofiarą "instytucjonalnych rasistowskich praktyk policji z południowej Walii". Jak dodała, policja nie zbadała, czy nastolatek, który popchnął jej syna, działał z pobudek rasistowskich. Podczas przesłuchania Joseph przyznała, że od czasu przeprowadzki z Londynu do Walii jej rodzina "przez lata doświadczała przemocy na tle rasowym", a dzieci były rzekomo bite i upokarzane przez rówieśników.

- Każdego dnia zastanawiam się, jak by teraz (mój syn - red.) wyglądał - mówiła Alina Joseph podczas poniedziałkowego przesłuchania.

Śmierć 13-latka. Policja o "niezależnej kontroli"

Cytowany przez brytyjskie media nadkomisarz Danny Richards poinformował, że policja skierowała wyniki swojego dochodzenia do Niezależnego Urzędu ds. Postępowania Policji (IOPC). - Mamy nadzieję, że ta niezależna kontrola i wynik postępowania wyjaśniającego pozwolą nam lepiej zrozumieć kwestie, które zostały podniesione w tej sprawie - przekazał.

ZOBACZ TEŻ: Ciało dwulatka znalezione przy zwłokach ojca. Mężczyzna zmarł na zawał, dziecko "z głodu i odwodnienia"

Autorka/Autor:wac//az

Źródło: BBC, The Guardian

Źródło zdjęcia głównego: Leighton Collins/Shutterstock