Około dwóch trzecich największych gmin w Wielkiej Brytanii, w tym co najmniej połowa tworzących aglomerację Londynu, korzysta z chińskich systemów nadzoru wyprodukowanych przez firmy powiązane z prześladowaniami Ujgurów w prowincji Sinciang – wynika z danych przekazanych Fundacji Thomson Reuters.
Pod koniec ubiegłego roku Fundacja Thomson Reuters skierowała wnioski o dostęp do informacji do 32 gmin tworzących aglomerację Londynu oraz do lokalnych władz kolejnych 20 największych miast Wielkiej Brytanii o wdrażany przez nie system nadzoru. Jak wynika z informacji przekazanych przez samorządy, około dwóch trzecich z nich, a co najmniej połowa w samym Londynie, wykorzystuje sprzęt kupiony od dwóch chińskich firm, które wiąże się z prześladowaniem Ujgurów.
Z odpowiedzi na wnioski, które przesłano do samorządów, wynika, że w ostatnich latach zakupiły one od chińskich gigantów monitoring miejski, cyfrowe rejestratory wideo, a także sieciowe rejestratory, które umożliwiają gromadzenie i analizę ujęć z monitoringu. Reuters pokreślił, że żadne z pytanych władz lokalnych nie poinformowały o nabyciu systemu rozpoznawania twarzy.
Chińska technologia w ponad połowie przebadanych gmin
Co najmniej 28 samorządów korzystało z technologii chińskiego przedsiębiorstwa Hikvision, największego na świecie dostawcy systemów nadzoru, który swoją technologię sprzedaje także policji w prowincji Sinciang, gdzie dochodzi do prześladowań muzułmańskich mniejszości. Kolejne siedem gmin wykorzystuje system firmy Dahua Technology.
W samym Londynie system nadzoru jednej z tych dwóch firm wdrożyło 16 gmin. Sześć kolejnych gmin tworzących stołeczną aglomerację oraz trzy rady innych miast nie odpowiedziały na pytania o ich powiązania z chińskimi gigantami.
Agencja Reutera zwróciła uwagę, że w Stanach Zjednoczonych, zarówno Hikvision, jak i Dahua Technology, zostały wpisane na czarną listę. Oznacza to, że nie mogą one dokonywać transakcji na amerykańskim rynku bez zgody Waszyngtonu.
- Mamy wyraźny obraz tego, jak rozpowszechniona jest technologia tych firm w Wielkiej Brytanii i jak często publiczne środki są wykorzystywane do jej zakupu – mówił w rozmowie Reuterem Samuel Woodhams, badacz rynku cyfrowego, który przyglądał się wykorzystywanym przez brytyjskie samorządy systemom nadzoru. Jak dodał, lokalne władze, które odpowiadają za rozmieszanie kamer miejskich w przestrzeni publicznej, są kluczowym nabywcą chińskiej technologii nadzoru na Wyspach.
"Nie powinniśmy pracować z firmami, które przyczyniają się do represji"
W 2019 roku dziewięciu członków brytyjskiego parlamentu w piśmie do ministra spraw wewnętrznych wyraziło obawy w związku z faktem, że Hikvision w 2016 roku był największym dostawcą systemu nadzoru w Wielkiej Brytanii.
Alistair Carmichael, deputowany Liberalnych Demokratów, który podpisał się wówczas pod listem, przekazał Fundacja Thomson Reuters, że rząd w Londynie powinien zakazać zakupu sprzętu od firm Hikvision i Dahua Technology. "Nie powinniśmy pracować z firmami, które przyczyniają się do represji" – zaznaczył. Dodał, że brytyjskie samorządy nie powinny kupować technologii od chińskich firm "do momentu aż te nie udowodnią, że zmieniły swoją politykę".
Zdaniem brytyjskich polityków i organizacji praw człowieka, którzy wyrazili zaniepokojenie z powodu brytyjskich powiązań z chińskimi firmami, przedsiębiorstwa te przyczyniły się do powstania systemu kontroli, który rząd Chin wprowadził w Sinciagu w celu nadzoru nad mniejszością ujgurską. W tej zachodniej prowincji władze zorganizowały obozy, w których według wielu aktywistów, dochodzi do prześladowania i aktów przemocy wobec muzułmanów.
Zdaniem ujgurskiego aktywisty Aziza Isy Elkuna, na co dzień mieszkającego w Londynie, kupowanie przez brytyjskie samorządy chińskiego sprzętu jest "szokujące". – Obozy koncentracyjne są wykorzystywane jako pole treningowe dla chińskiej technologii. Testują ją na Ujgurach, a później ją komercjalizują, próbując zarobić na tym pieniądze – powiedział.
Hikvision oświadczyło agencji Reutera, że przestrzega brytyjskiego prawa. Dahua nie odpowiedziała na prośby o komentarz.
USA o ludobójstwie i zbrodniach przeciw ludzkości w Sinciangu
W styczniu administracja ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa formalnie uznała działania władz ChRL w Sinciangu za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości. Grupa niezależnych brytyjskich prawników wydała niedawno opinię prawną, w której oceniła, że istnieją silne argumenty za taką kategoryzacją tych działań – podała w osobnym materiale BBC.
Wśród cytowanych argumentów są doniesienia o przymusowej sterylizacji, przymusowych aborcjach i innych stosowanych rzekomo metodach ograniczania liczby dzieci rodzonych przez muzułmanki. Takie zarzuty pojawiły się w ubiegłorocznych raportach niemieckiego etnologa Adriana Zenza, który przekonywał, że ograniczanie urodzin w określonej grupie etnicznej wypełnia definicję ludobójstwa z konwencji ONZ.
Chińskie władze zaprzeczają, że w Sinciangu dochodzi do prześladowań, w tym do przymusowych sterylizacji i aborcji oraz wykorzystywania pracy przymusowej. Przekonują, że dzięki kampanii edukacyjnej i deradykalizacji Ujgurki zostały wyemancypowane i nie chcą już być "maszynami do robienia dzieci". Twierdzą również, że od uruchomienia kampanii w Sinciangu w 2017 roku nie odnotowano ani jednego ataku terrorystycznego.
Źródło: Reuters, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock