Premier zapowiada kres "dziwacznej" tradycji. Arystokraci oburzeni

Źródło:
Sky News, BBC, gov.uk, parliament.uk
Wielka Brytania. Zamek Devon to własność Charlesa Courtenaya
Wielka Brytania. Zamek Devon to własność Charlesa CourtenayaENEX
wideo 2/4
Wielka Brytania. Zamek Devon to własność Charlesa CourtenayaENEX

W brytyjskiej Izbie Lordów wciąż zasiada grupa arystokratów, którzy odziedziczyli członkostwo w parlamencie. Premier Keir Starmer określa dziedziczenie prawa do miejsca w izbie wyższej jako zasadę "nie do obrony", a wskutek działań jego rządu tak zwani parowie dziedziczni już niedługo prawdopodobnie zawieszą zabytkowe szaty na kołku. Arystokraci są przeciwni zmianom.

Obecnie w Izbie Lordów, czyli izbie wyższej brytyjskiego parlamentu, zasiada 92 parów dziedzicznych (ang. hereditary peers). Portal Sky News przypomniał w czwartek, że wspomniane 92 miejsca przysługują męskim spadkobiercom z określonych rodzin arystokratycznych. "Nie wiadomo dokładnie, kiedy zapoczątkowano to dziwactwo w naszym systemie parlamentarnym, ale rząd Keira Starmera próbuje temu położyć kres" - podał brytyjski portal.

Premier Wielkiej Brytanii "powiedział, że przyznawane przy urodzeniu prawo do zasiadania w izbie wyższej jest zasadą 'nie do obrony', a jego rząd rozpoczął proces mający na celu ostateczne położenie kresu dziedzicznym parom" - czytamy.

O planach dotyczących zmian brytyjskie media pisały już jesienią ubiegłego roku. W październiku portal BBC wskazał, że parlament funkcjonuje w niemal niezmienionej formie od połowy XVII wieku. Przypomniał też, że reforma przeprowadzona przez rząd Tony'ego Blaira w 1999 roku odebrała większości dziedzicznych parów prawo do zasiadania i głosowania w Izbie Lordów.

Keir StarmerPAP/EPA/TOLGA AKMEN

ZOBACZ TEŻ: Najmłodsza w historii ministra składa rezygnację. W tle wprowadzenie w błąd policji 

"Największa reforma" od ćwierćwiecza

Dyskutowane obecnie zmiany - które kierowana przez Starmera Partia Pracy zapowiadała w kampanii wyborczej w 2024 roku - miałyby stanowić kolejny etap wspomnianej reformy. "Rząd Partii Pracy określa projekt ustawy jako 'największą reformę konstytucyjną parlamentu Wielkiej Brytanii od ćwierćwiecza'" - pisał portal BBC w ubiegłym roku.

Minister ds. konstytucyjnych Nick Thomas-Symonds, przedstawiając w 2024 roku projekt wspomnianej ustawy, stwierdził, że zakłada ona zmianę, "której należało oczekiwać już dawno". Podkreślił, iż "ważne jest, aby nasza druga izba reprezentowała współczesną Wielką Brytanię". Zjednoczone Królestwo "jest jednym z dwóch krajów, w parlamencie którego obowiązuje element dziedziczny" - czytamy na rządowej stronie gov.uk.

Karol III podczas uroczystej sesji otwarcia parlamentu w Izbie Lordów (2024)Getty Images Europe

"Obita czerwoną skórą pozłacana Narnia"

W połowie października w parlamencie odbyło się drugie czytanie ustawy. Poseł Pete Wishart ze Szkockiej Partii Narodowej (SNP) stwierdził wówczas, że dziedziczenie członkostwa w parlamencie to "niepoprawne pośmiewisko" i "uosobienie wymierającego establishmentu, który reprezentuje inną epokę". - Dlatego jestem tak dumny, że moja partia nigdy nie umieści nikogo w tej obitej czerwoną skórą pozłacanej Narnii - mówił parlamentarzysta. SNP opowiada się za całkowitą likwidacją Izby Lordów.

Angela Smith, przewodnicząca Izby Lordów cytowana przez Sky News, w czwartek stwierdziła, że prace nad reformą "postępują znacznie wolniej na pierwszym etapie usuwania dziedzicznych parów". Portal stacji wskazuje, iż "wydaje się", że dziedziczni parowie "na dobre odłożą swoje zabytkowe szaty pod koniec trwającej sesji parlamentu".

Obecna sesja została zainaugurowana w lipcu 2024 roku. Choć - jak podaje brytyjski parlament na swojej stronie - "nie ma ustalonej długości sesji", "zazwyczaj przebiegają one wedle tego samego schematu od wiosny do wiosny, z kilkoma przerwami".

Angela SmithENEX

ZOBACZ TEŻ: Politycy pokłócili się o kanapkę. Media o "bitwie na jedzenie"

Arystokraci przeciwni zmianom

Co o planowanych zmianach sądzą sami arystokraci zasiadający w Izbie Lordów? Redakcja Sky News rozmawiała m.in. z Charlesem Courtenayem, 38. hrabią Devon, który ma jeden z najstarszych dziedzicznych tytułów parowskich na Wyspach. Arystokrata twierdzi, że on i jego koledzy z izby wyższej wnoszą do niej "pewne doświadczenie życiowe, którego nie mają polityczni nominaci". - Uważam, że rola, jaką dziedziczni parowie odgrywają w Izbie Lordów, jest wzorcowa - ocenił.

Zdaniem Courtenaya zasada dziedziczności ma swój "społeczny cel" oraz "wartość społeczną", a monarcha jest jej uosobieniem. - Nie sądzę, żeby Keir Starmer był republikaninem, ale nasuwa się pytanie, czy gdy dziedziczni (parowie - red.) odejdą, następny będzie król - dodał.

Charles CourtenayENEX

Lord Strathclyde Thomas Galbraith uważa, że plan rządu jest "czysto politycznym posunięciem". - Myślę, że prawdziwym powodem, dla którego rząd chce się ich (parów - red.) pozbyć, jest to, że większość z nich nie jest członkami Partii Pracy - powiedział w rozmowie ze Sky News. - Jest to zatem bezpardonowy atak na konstytucję - kontynuował. Jego zdaniem chodzi o to, by "pozbyć się przeciwników" i "pozwolić premierowi kontrolować, kto wchodzi do Izby Lordów".

Portal Sky News odnotował, że rzeczywiście ponad połowa dziedzicznych parów to konserwatyści, zaś laburzystów jest wśród nich tylko czterech. Jednocześnie usunięcie dziedzicznych parów nie zmieni składu izby wyższej w sposób znaczący. Obecnie zasiada w niej łącznie 790 parów, 70 proc. z nich stanowią mężczyźni. Odsetek ten spadnie tylko o 3 punkty procentowe po usunięciu parów dziedzicznych.

Karol III podczas uroczystej koronacji w Opactwie Westminsterskim (2023)WPA Pool / Pool/Getty Images Europe

ZOBACZ TEŻ: Książę Andrzej "honorowo się wycofa"

Autorka/Autor:wac//az

Źródło: Sky News, BBC, gov.uk, parliament.uk

Źródło zdjęcia głównego: Getty Images Europe