Brak Polski na szczycie w USA. "Kliniczna sytuacja"

Donald Trump, Wołodymyr Zełenski i przedstawiciele koalicji chętnych w Waszyngtonie
Rzecznik MSZ: sam zastanawiałem się, dlaczego prezydent nie leci do Waszyngtonu
Źródło: TVN24
- Jeśli się próbuje robić dwie odrębne polityki zagraniczne, to nie ma się żadnej polityki - powiedział w "Tak jest" w TVN24 Paweł Wroński, rzecznik MSZ. Skomentował brak polskiego przedstawiciela podczas poniedziałkowych rozmów w Białym Domu.

W poniedziałek w Białym Domu odbył się szczyt z udziałem Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Wzięło w nim udział również siedmiu europejskich przywódców. Tematem była Ukraina. Wśród delegacji nie było jednak reprezentanta Polski.

Zarówno rząd, jak i otoczenie prezydenta wzajemnie obarczają się winą w tej sprawie. Zdaniem rządu Polskę powinien reprezentować prezydent, którego otoczenie chwali się bliskimi relacjami z amerykańską administracją. Karol Nawrocki wziął udział w wideokonferencji z Trumpem i europejskimi liderami w ubiegłym tygodniu. Teraz jednak ludzie prezydenta i sam Nawrocki twierdzą, że to rząd powinien reprezentować Polskę w formule tak zwanej koalicji chętnych.

Paweł Wroński
Paweł Wroński
Źródło: TVN24

Brak Polski na szczycie. "Zawiodła komunikacja, zawiodła wiedza"

- Ja sam zastanawiałem się bardzo mocno w poniedziałek, dlaczego prezydent nie leci do Waszyngtonu - powiedział Wroński na temat braku polskiego przedstawiciela w Białym Domu. - Myślę, że tutaj trudno stawiać diagnozy, bo generalnie sam uczestniczyłem w tym procesie i trudno być równocześnie ptaszkiem i ornitologiem - dodał.

Rzecznik MSZ ocenił jednak, że "zawiodła tutaj komunikacja, zawiodła tutaj wiedza". - Gdyby istniał wcześniej mocny kanał przepływu informacji między rządem, MSZ i prezydentem, tobyśmy tego uniknęli - wskazał.

- Być może wielka nauka z tych zdarzeń, które ostatnio oglądaliśmy, jest taka, że jeśli się próbuje robić dwie odrębne polityki zagraniczne, to nie ma się żadnej polityki zagranicznej - skomentował Wroński.

Rzecznik MSZ zauważył, że "prezydent generalnie nie ma narzędzi do prowadzenia polityki zagranicznej, te narzędzia ma rząd". - Właśnie tutaj mamy do czynienia z kliniczną sytuacją, że tej współpracy zabrakło - ocenił.

Rzecznik MSZ miał "wiedzę podobną do dziennikarzy"

Wroński zapytany został także o to, czy gdyby rząd wiedział, że prezydent nie leci do Waszyngtonu, to do stolicy USA wybrałby się premier Donald Tusk. - Skoro prezydent Donald Trump wcześniej dał do zrozumienia, że w tym formacie jego partnerem powinien być prezydent Polski, to sprawa Ukrainy i ewentualnego pokoju na Ukrainie jest chyba zbyt ważna, żeby tutaj próbować się na siłę wepchnąć do rozmów - odparł. 

Jak powiedział rzecznik MSZ, w sprawie tego, że prezydent nie poleci do Waszyngtonu, jego "wiedza była podobna do wiedzy dziennikarzy".

Rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz w niedzielę przekazał, że Nawrocki "priorytetowo traktuje przygotowania do wizyty w Stanach Zjednoczonych 3 września". Czy zatem ta wizyta by ucierpiała, gdyby prezydent wybrał się w poniedziałek do Waszyngtonu? Tego Wroński nie chciał komentować. - Bardzo chciałbym podywagować na ten temat, ale nie wypada mi - uciął.  

Polska "będzie brała udział" w operacji stabilizacyjnej

Podczas poniedziałkowego szczytu w Waszyngtonie przywódcy europejscy zgodzili się z Donaldem Trumpem, że Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa na wzór artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego. W "Tak jest" poruszony został wątek tego, czy jest różnica w podejściu MSZ i Pałacu Prezydenckiego do tych gwarancji. - Myślę, że na razie nie do końca wiemy, jakie są te gwarancje bezpieczeństwa - odpowiedział Wroński. 

Rzecznik MSZ dodał, że to "się wyklaruje podczas kolejnych spotkań". - Przede wszystkim dowiemy się, co na ten temat myśli Rosja, bo co myśli Ukraina, to raczej wiemy. Wtedy będziemy mówić, o czym tak w zasadzie rozmawiamy - wskazał.

- Na razie mamy jedną przesłankę, czyli kwestia obecności sił zbrojnych NATO na terenie Ukrainy, w tym sił zbrojnych Polski - zauważył Wroński. - Polska wyraziła się jasno i to ostatnio powtórzył zresztą wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, że Polska nie będzie brała udziału w operacji lądowej na terenie Ukrainy - dodał.

Jak wskazał, to "nie oznacza, że Polska nie będzie brała udziału w operacji stabilizacyjnej", która "jest po prostu niemożliwa bez udziału Polski". - Muszą być dowództwa, muszą być lotniska, muszą być szlaki kolejowe, muszą być magazyny logistyczne, muszą być magazyny materiałów pędnych i smarów. Wojsko wszystkiego tego potrzebuje - wymieniał.

- Polska i tak będzie brała udział w tej operacji, jeśli do niej dojdzie - przekazał Wroński.

OGLĄDAJ: Paweł Wroński, Andrzej Byrt, płk rez. Maciej Matysiak
pc

Paweł Wroński, Andrzej Byrt, płk rez. Maciej Matysiak

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: