Gazeta "Wiedomosti" informuje, że w operacji wojskowej w Syrii uczestniczy ok. 1,5 tys. żołnierzy rosyjskich. Dziennik "Kommiersant" donosi zaś, że "Rosja przerzuciła na lotnisko koło Latakii pełnowartościową grupę lotniczą, składającą się z samolotów i śmigłowców". - Koszty operacji w Syriii całkowicie ponosi Moskwa - odpowiedział na pytania dziennikarzy rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow. Więcej o sytuacji w Syrii w TVN24 Biznes i Świat oraz w "Faktach z zagranicy" o godz. 20.
"Wiedomosti" powołują się na rozmówcę w ministerstwie obrony, który powiedział, że "całkowita liczba rosyjskich wojskowych, którzy mogą być zaangażowani w operacji wojskowej w Syrii, sięga 1,5 tys. ludzi".
Rozmówca gazety stwierdził, że chodzi nie tylko o personel zaangażowany w ataki lotnicze, ale także dostawy sprzętu wojskowego dla wojsk syryjskich.
"Chętnych nie brakuje"
"Mówimy w tym przypadku wyłącznie o oficerach, szeregowcach i sierżantów armii kontraktowej, którzy dostaną wysokie kwoty z tytułu delegacji. W związku z tym chętnych nie brakuje" - podkreślił rozmówca "Wiedomosti".
Wcześniej zastępca szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji pułkownik Nikołaj Bogdanowski oświadczył, że poborowi nie będą uczestniczyć w żadnych działaniach za granicą.
Obrończyni praw człowieka i przewodnicząca rosyjskiego Komitetu Matek Żołnierzy Walentina Melnikowa prognozuje, że z powodu wysokich kwot z tytułu delegacji liczba wojskowych, chętnych do udziału w syryjskiej operacji, będzie spora. - Ci, którzy nie będą chcieli jechać, mogą napisać raport o odmowie podróży. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmą jednak zwierzchnicy - powiedziała Melnikowa.
Sprawa finansowania
Na pytanie dziennikarzy, kto finansuje operację wojskową w Syrii, rzecznik rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow odpowiedział: - Koszty operacji całkowicie ponosi Moskwa.
Pieskow powiedział, że ocena działań lotniczych wojsk rosyjskich jest zbyt wczesna i że są one ograniczone czasowo z powodu planowanej ofensywy armii syryjskiej.
Również śmigłowce
Rosyjski dziennik "Kommiersant", powołując się na źródło wojskowe w Moskwie, napisał z kolei, że Rosja przerzuciła na lotnisko koło Latakii, na północnym zachodzie Syrii, pełnowartościową mieszaną grupę lotniczą, składającą się z samolotów i śmigłowców.
Rozmówca gazety przekazał, że w skład grupy weszły samoloty szturmowo-bombowe Su-24M, szturmowe Su-25SM oraz wielozadaniowe Su-30SM i Su-34, a także ciężkie śmigłowce bojowe Mi-24 i wielozadaniowe Mi-8.
Przerzut do Syrii
"Kommiersant" podał, że przerzucanie tych maszyn do Syrii rozpoczęło się w czasie manewrów wojskowych Centr-2015 i sprawdzianu gotowości bojowej Centralnego Okręgu Wojskowego, który poprzedzał te ćwiczenia.
Według dziennika cztery Su-30SM z bazy Domna, w obwodzie czytyjskim na Syberii Wschodniej, zostały najpierw przemieszczone do Mozdoku, w Osetii Północnej, skąd 18 września w asyście wojskowego samolotu transportowego Ił-76 przeleciały przez obszar powietrzny Azerbejdżanu, Iranu oraz Iraku i wylądowały w Latakii. "Kommiersant" poinformował, że niektóre samoloty - na przykład sześć Su-34 - dotarły do Syrii z ominięciem Azerbejdżanu: przez Morze Kaspijskie, Iran i Irak.
Co dalej?
Powołując się na rosyjskich i zagranicznych ekspertów wojskowych, "Kommiersant" podał, że jednym z ewentualnych scenariuszy działań Rosji w Syrii może być udzielenie pomocy wojskom rządowym w utrzymaniu kontroli nad śródziemnomorskim wybrzeżem i przylegającymi prowincjami. To właśnie tam - przypomniał rosyjski dziennik - znajdują się skupiska alawickiej mniejszości, z której wywodzi się prezydent Syrii Baszar el-Asad i która stanowi polityczne zaplecze jego reżimu. Tam też znajdują się dwa ważne porty - Latakia i Tartus. W tym drugim usytuowana jest baza zaopatrzeniowo-remontowa Marynarki Wojennej FR.
"Kommiersant" podał, że według niektórych danych zagraniczni sojusznicy Damaszku dokonali swoistego "podziału pracy" w Syrii: w strefie odpowiedzialności Moskwy znalazło się wybrzeże tego kraju, Teheran pomaga Asadowi w obronie Damaszku, a szyickie ugrupowanie Hezbollah zapewnia kontrolę nad granicą syryjsko-libańską i przylegającymi rejonami. "Jeśli ten plan uda się wprowadzić w życie, to władze syryjskie, które w ostatnich miesiącach poniosły serię bolesnych porażek, zdołają utrzymać kontrolę nad tzw. pożyteczną częścią Syrii, tj. gęsto zaludnionymi i najbardziej rozwiniętymi rejonami, a konkretnie - Damaszkiem i okolicami, granicą z Libanem, miastami Hims i Hama oraz wybrzeżem" - zauważył "Kommiersant".
Autor: tas\mtom / Źródło: Wiedomosti, Kommiersant, Interfax, PAP
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru