Tajlandczyk, którego w czasie korzystania z toalety zaatakował trzymetrowy pyton, wraca do zdrowia w szpitalu. Mężczyzna przez pół godziny walczył z wężem, który przyssał mu się do penisa i nie chciał puścić.
Do zdarzenia doszło w zeszłym tygodniu w prowincji Chachoengsao. 37-letni Attaporn Boonmakchuay korzystał z toalety, gdy z rury wypełznął wąż, który następnie przyssał się do penisa mężczyzny. Attaporn stoczył z pytonem dramatyczną walkę, która zgodnie z jego relacją trwała około 30 minut. Na pomoc przybiegli żona i sąsiad. Żona obwiązała węża sznurem, dzięki czemu Attaporn mógł otworzyć paszczę zwierzęcia.
- Próbowałem z nim walczyć, zawołałem żonę i poprosiłem ją, żeby pobiegła po sąsiada. Gdy przyszedł, wąż właśnie wąż poluzował uchwyt. Dzięki temu mogłem rozewrzeć jego szczęki - relacjonował w rozmowie z mediami mężczyzna.
Gdy na miejscu pojawili się ratownicy, zobaczyli zakrwawione pomieszczenie. Część pytona wciąż znajdowała się w toalecie, więc musieli ją rozmontować, by wyciągnąć węża. Zwierzę przeżyło i, jak pisze dziennik "Thai Rath", zostało wypuszczone na wolność.
Jeden z ratowników, Danupol Tano, podkreślał w rozmowie z CNN, że przypadek Attaporna był dla niego zaskakujący. - Miałem do czynienia z wieloma wężami wychodzącymi z toalet, zazwyczaj gryzą w nogi lub pośladki. Nigdy natomiast w penisa, coś takiego widziałem po raz pierwszy - tłumaczył.
"Miał wiele szczęścia"
37-latek stracił dużo krwi, został przewieziony do szpitala, gdzie dochodzi do siebie. Lekarze są dobrej myśli.
- Myślę, że miał wiele szczęścia - podkreślała dr Chutima Pinchareon, dyrektor szpitala. - Teraz musimy obserwować, czy nie doszło do infekcji. Jeśli nie, będzie mógł wrócić do domu. Jeśli jednak doszło do zakażenia układu moczowego, możemy mieć problem - wyjaśniła.
- Ma pozytywne nastawienie, mimo że jego żona i dzieci są w szoku. Uśmiecha się i całymi dniami udziela wywiadów ze szpitalnego łóżka - dodała.
Autor: kg\mtom / Źródło: CNN, Huffington Post
Źródło zdjęcia głównego: APTN