Waszyngton: strefa zakazu lotów nad Syrią byłaby kosztowna

Aktualizacja:

Według Waszyngtonu ustanowienie strefy zakazu lotów nad Syrią będzie o wiele trudniejsze i bardziej kosztowne niż w Libii, oświadczył Biały Dom podkreślając, że USA nie mają narodowego interesu w ustanowieniu takiej strefy. Stany Zjednoczone rozważają możliwość ustanowienia strefy zakazu lotów nad Syrią, prawdopodobnie w pobliżu granicy z Jordanią - podała wcześniej agencja Reutera, powołując się na zachodnie źródła dyplomatyczne w Turcji.

- Czujemy, że najlepszy kurs to próba wzmocnienia umiarkowanej opozycji - oznajmił zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Ben Rhodes. Podkreślił, że Waszyngton nie chce posyłać do Syrii wojska, a ustanowienie strefy zakazu lotów będzie potrzebowało zaangażowania militarnego.

"Waszyngton bierze pod uwagę wprowadzenie strefy zakazu lotów, aby pomóc przeciwnikom el-Asada" - przekazały wcześniej zachodnie źródła dyplomatyczne w Turcji. Strefa funkcjonowałaby przez ściśle wyznaczony czas oraz na wyznaczonym obszarze; prawdopodobnie powstałaby w pobliżu granicy z Jordanią, na południu kraju.

Jeden z dyplomatów wskazał, że taka strefa nie tylko stanowiłaby pomoc dla syryjskich powstańców, ale także umożliwiłaby monitorowanie, do kogo trafiają dostawy broni. W szeregach syryjskiej opozycji walczą m.in. bojownicy radykalnych ugrupowań islamskich.

Francja: tylko ONZ

Według Francji poparcie idei strefy zakazu lotów przez Radę Bezpieczeństwa ONZ "jest mało prawdopodobne". - Problem z zastosowaniem tego rodzaju środka jest taki, że musi uzyskać zgodę wspólnoty międzynarodowej - powiedział dziennikarzom rzecznik francuskiego MSZ Philippe Lalliot. - Potrzebna jest decyzja Rady Bezpieczeństwa ONZ, a nie jakakolwiek decyzja - podkreślił. Jak tłumaczył, potrzebna jest zgoda na zastosowanie rozdziału VII Karty Narodów Zjednoczonych, mówiącego o działaniu w razie zagrożenia pokoju, naruszenia pokoju i aktów agresji.

USA zmieniają kurs

Przywódcy zbrojnej syryjskiej opozycji spotkają się w piątek w Ankarze z przedstawicielami władz państw Zachodu i Turcji, aby rozmawiać o udzieleniu rebeliantom pomocy zbrojnej. Dotychczas rząd USA odmawiał dozbrojenia rebeliantów w Syrii, godząc się jedynie na dostarczanie im nieofensywnych elementów wyposażenia wojskowego (kamizelki kuloodporne, sprzęt telekomunikacyjny itp.) oraz pomagał im finansowo. Jednak w czwartek Biały Dom zapowiedział uzupełnienie tej pomocy o wsparcie militarne. Uznał bowiem na podstawie danych wywiadu amerykańskiego, że w ciągu ostatniego roku wojska Asada wielokrotnie, choć na niewielką skalę, stosowały broń chemiczną w walce z opozycją. Według najnowszych szacunków ONZ w trwającej od ponad dwóch lat wojnie domowej w Syrii zginęło co najmniej 93 tys. osób.

Autor: //gak/k / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: USAF