Założyciel WikiLeaks Julian Assange nie jest bohaterem walki o wolną prasę - ocenia w piątek "Washington Post", komentując aresztowanie Australijczyka po latach spędzonych w ukryciu, w Londynie. Dziennik "Wall Street Journal" zauważa, że jeśli naprawdę jest on obrońcą przejrzystości w przestrzeni publicznej jak od lat o sobie mówi, to nie powinien obawiać się procesu w USA. "New York Times" pisze, że właśnie ekstradycji do tego kraju Assange bał się najbardziej.
W czwartek brytyjski wymiar sprawiedliwości uznał Assange'a za winnego zlekceważenia wezwania do stawienia się w sądzie, za co grozi mu tam rok więzienia. Mężczyzna przebywa teraz w areszcie.
"Ostatecznie (Assange - red.) może też stanąć przed sądem w Stanach Zjednoczonych czy w Szwecji" - zauważa "Washington Post" w artykule redakcyjnym.
Jeśli te kraje poprowadzą to odpowiednio, "sprawa Assange'a może skończyć się zwycięstwem rządów prawa, a nie przegraną wolności obywatelskich, przed czym błędnie ostrzegają zwolennicy" Australijczyka - czytamy w amerykańskim dzienniku.
Zdaniem gazety "wbrew propagandzie zwolenników WikiLeaks", gdy Assange ukrył się w 2012 roku w londyńskiej ambasadzie Ekwadoru, "rządu wówczas antyamerykańskiego", obawy o jego życie, czy to ze względu na "zabójców z CIA, czy na ekstradycję i amerykańską karę śmierci, (...) nie były uzasadnione". "Assange raczej próbował uniknąć trafienia do Szwecji, gdzie ścigano go na podstawie wiarygodnego, jak się wydaje, zarzutu dokonania napaści seksualnej" - uważa "WaPo".
Ekstradycji do USA "obawiał się najbardziej"
"New York Times" w swoim artykule redakcyjnym pisze, że chowając się w ekwadorskiej placówce dyplomatycznej, "właśnie ekstradycji do Stanów Zjednoczonych Assange obawiał się najbardziej i to o nią zawsze chodziło w tej zabawie w kotka i myszkę".
"To w Stanach Zjednoczonych materiały umieszczone w (portalu - red.) WikiLeaks wywołały największe poruszenie". Najpierw publikacja tajnych dokumentów dostarczonych przez analityk armii Chelsea Manning, a następnie ujawnienie materiałów wykradzionych z komputerów sztabu wyborczego demokratycznej kandydatki na prezydenta USA Hillary Clinton - czytamy w piątkowym komentarzu "NYT".
Zdaniem dziennika administracja byłego prezydenta Baracka Obamy "obawiała się ścigania Assange'a, bo WikiLeaks silnie angażował się w dziennikarstwo śledcze typowe dla wolnej prasy". Ale dla administracji obecnego lokatora Białego Domu Donalda Trumpa Assange i WikiLekas od początku były celem - konstatuje "NYT", zauważając jednak, że gdy w 2016 roku portal skompromitował współpracowników Clinton, Trump WikiLeaks "uwielbiał".
Obecnie na Assange'u w USA ciążą zarzuty spiskowania z Manning w celu zdobycia dostępu do komputerów z tajnymi danymi rządowymi, za co grozi mu maksymalnie kara pięciu lat więzienia. Zarzut ten, zdaniem "NYT", jest dużo mniej kontrowersyjny niż ewentualne zarzuty dotyczące szpiegostwa, których niektórzy się spodziewali.
Bez zarzutów szpiegostwa
"Wall Street Journal" w swoim komentarzu redakcyjnym ocenił, że to, iż Assange'owi nie postawiono zarzutów szpiegostwa, jest "godne uwagi" i dobre. "Dziennikarze (...) czują obowiązek ujawniania informacji w interesie publicznym, które władze zachowałyby w tajemnicy. Oskarżenie Assange'a wprost za ujawnienie tajnych informacji mogłoby ustanowić precedens, który prokuratorzy mogliby wykorzystywać w przyszłości przeciw dziennikarzom" - pisze "WSJ".
Z kolei "NYT" dużym wyzwaniem nazywa "rozróżnienie między dziennikarzem ukazującym poprzez wyciek materiałów nadużycia władzy (...), a zagranicznym agentem, usiłującym podważyć bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych poprzez kradzież czy podstęp".
"Te kwestie będą wypływały przy każdej okazji - począwszy od przesłuchań w sprawie ekstradycji, w czasie których prawnicy Assange'a prawdopodobnie będą argumentować, że amerykańskie zarzuty są motywowane politycznie. (...) Kwestie wokół WikiLeaks mają kluczowe znaczenie. Odpowiedzialność, etyka i zasady dziennikarstwa szybko się zmieniają w epoce, gdy terabajty tajnych danych mogą być opublikowane w mgnieniu oka i gdy wrogie rządy, jak rosyjski, są w stanie spenetrować zagraniczne komputery" - zauważa "NYT".
Zdaniem dziennika "sprawa Assange'a, który zaczynał jako haker, uwydatnia istniejący w obszarze nowych technologii konflikt między wolnością a krzywdą i może pomóc w nakreśleniu wyraźnej linii między legalnym dziennikarstwem a niebezpieczną cyberprzestępczością".
"Assange nie jest bohaterem walki o wolną prasę"
"WaPo" ocenia, że "Assange nie jest bohaterem walki o wolną prasę. (...) Wbrew normom dziennikarskim Assange niekiedy zdobywał materiały w sposób nieetyczny", a WikiLeaks, inaczej niż robią to prawdziwi dziennikarze, publikował materiały "bez żadnych prób niezależnej weryfikacji ich czy nie dając zidentyfikowanym osobom możliwości komentarza". Prawdziwy dziennikarz - czytamy - nie "brałby udziału w spisku służb wywiadowczych autorytarnego reżimu, by zaszkodzić jednemu kandydatowi na prezydenta, a pomóc drugiemu".
Zdaniem dziennika, Wielka Brytania nie powinna się obawiać, że ekstradycja Assange'a do USA może zagrozić wolności prasy, a wręcz przeciwnie - "może być kluczem do zdobycia szerszej wiedzy na temat działań rosyjskiego wywiadu w celu zburzenia demokracji na Zachodzie".
Również "WSJ" podkreśla, że "mimo posiadania wielu zwolenników Assange nigdy nie był bohaterem walki o przejrzystość czy demokratyczną sprawiedliwość". "Wydaje się, że jego celem zawsze były instytucje czy rządy demokratyczne, nie autorytarne. Jeśli naprawdę jest takim obrońcą transparencji, nie powinien obawiać się procesu, w czasie którego może bronić swoich metod" - konkluduje gazeta.
Autor: adso / Źródło: PAP