W Afganistanie po 2014? "To konieczne"


Zachód nie może zostawić Afganistanu samego sobie, a siły koalicji muszą zostać w tym kraju, by uchronić go przed powrotem talibów, przekonuje zastępca szefa misji ISAF, brytyjski generał James Bucknall.

W wywiadzie dla "Guardiana" Bucknall apeluje do Zachodu o więcej cierpliwości i "nie przymykanie oczu" na problemy, które zwalą się na Afganistan po ewentualnym zakończeniu misji ISAF.

Dlatego też zdaniem Brytyjczyka "absolutnie konieczne" jest "długoterminowe zaangażowanie" Zachodu w Afganistanie również w kontekście nadchodzącej letniej kampanii, gdy talibowie zwyczajowo intensyfikują swoje działania.

Jeśli siły międzynarodowe ogłoszą teraz, że się wycofują - przekonuje generał - Afgańczycy stracą zapał do popierania własnego rządu, czekając na rozwój wypadków. Również "regionalni gracze", dodaje Bucknall, powinni zrozumieć, że "społeczność międzynarodowa będzie tu jakiś czas".

Brytyjczycy zostaną na długie lata

Nawiązując do pojawiających się dat zakończenia zachodniej misji w 2014 roku (m.in. Polska ma wtedy wyjść z Afganistanu), Bucknall podkreślił, że daty tej - grudzień 2014 r. - nie można traktować jako "koniec kampanii ale punkt orientacyjny, po którym siły koalicji zmienią swoją rolę". Od tego czasu Zachód miałby nie tyle prowadzić walkę, ale "doradzać" i pełnić rolę mentorską. Najważniejsze jednak, że nadal tam będą.

Generał przestrzegł też przed poszukiwanie "dróg na skróty" w afgańskiej kampanii. - Nie ma srebrnych kul - przekonywał, dodając, że jeśli chodzi o Brytyjczyków, to pozostaną oni w Afganistanie jeszcze przez długie lata po roku 2014.

Jak jest?

Pod koniec kwietnia Pentagon w specjalnym raporcie stwierdził, że skala przemocy w Afganistanie wzrosła od jesieni ub. roku: odnotowano więcej ataków na siły koalicji i zamachów bombowych, ale można to przypisać zwiększeniu liczby wojsk USA i nasileniu walk z talibami.

Według raportu, impet ofensywy rebeliantów został powstrzymany i pojawiają się oznaki słabnięcia morale w ich szeregach. Przyznano jednak, że problemem jest wciąż słabość rządu afgańskiego.

Kilkanaście dni wcześniej prezydent USA Barack Obama zapowiedział, że latem tego roku USA wycofają "znaczącą" liczbę swoich wojsk z Afganistanu. Odmówił jednak sprecyzowania, ile dokładnie wojsk zostanie wycofanych.

Talibowie nadal groźni

Już po zabiciu Osamy bin Ladena na początku maja, naczelny dowódca wojsk USA i NATO w Afganistanie generał David Petraeus ogłosił, że zabicie Saudyjczyka może osłabić wpływ Al-Kaidy na talibów.

Generał ostrzegł jednocześnie, że Afganistan stanowi nadal centrum międzynarodowych grup terrorystycznych, a Al-Kaida jest tylko jedną z nich.

We wtorek setki talibów zaatakowały posterunek policji koło miasta Parun, stolicy prowincji Nuristan na północy Afganistanu. Według tamtejszego komendanta policji, było ich ok. 400, uzbrojonych w karabiny i granatniki przeciwpancerne.

Bilans wymiany ognia to trzech rannych policjantów i trzech zabitych talibów. Ostatecznie napastnicy wycofali się w góry.

Źródło: Guardian, PAP