Włoski lekarz: Jeśli nie otworzymy kraju, ryzykujemy czymś więcej niż koronawirusem

Źródło:
TVN24
Włoski ekspert przekonuje, że koronawirus stracił na sile
Włoski ekspert przekonuje, że koronawirus stracił na sileTVN24
wideo 2/4
Włoski ekspert przekonuje, że koronawirus stracił na sileTVN24

Chociaż we Włoszech wciąż pojawiają się nowe przypadki zakażeń koronawirusem, liczby te są dalekie od tych w marcu czy kwietniu. Włoskie ministerstwo zdrowia przewiduje, że wzrost zachorowań na COVID-19 może nastąpić jesienią. Innego zdania jest m.in. ordynator intensywnej terapii Szpitala San Raffaele w Mediolanie, Alberto Zangrillo, który przekonuje, że koronawirus stracił na swojej mocy.

Chociaż we Włoszech liczba zachorowań na COVID-19 spadła do poziomu 200-300 na dobę (w piątek 10 lipca - 276 nowych przypadków), koronawirus wciąż jest głównym tematem wieczornych magazynów informacyjnych. W jednym z wydań wirusolog Andrea Crisanti z Uniwersytetu w Padwie w ostrych słowach komentował tezy ordynatora intensywnej terapii Szpitala San Raffaele w Mediolanie, Alberto Zangrillo, według którego wirus już nie istnieje z klinicznego punktu widzenia.

- Gdyby profesor Zangrillo pojechał w pierwszym tygodniu stycznia do Vo’Euganeo i zobaczył ludzi zakażonych wirusem, to powiedziałby, że wirus klinicznie nie istnieje. Widzieliśmy, co się stało potem – polemizuje z mediolańskim ordynatorem Crisanti. Sednem sporu włoskich ekspertów jest to, co wydarzy się jesienią. Według włoskiego rządu, ale i międzynarodowych organizacji, takich jak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), po wakacjach nastąpi kolejny ogromny skok zachorowań na COVID-19. Według włoskiego ministerstwa zdrowia może skutkować to kolejnym lockdownem, dlatego prosi się obywateli o unikanie zakażeń.

ZOBACZ CAŁY ODCINEK WIDEOBLOGA MARII MIKOŁAJEWSKIEJ W TVN24 GO

"W tym momencie wirus jest mniej groźny i nie powoduje choroby"

Pod koniec czerwca dziesięciu włoskich lekarzy i ekspertów z różnych dziedzin medycyny opublikowało i podpisało dokument, w którym piszą jednak, że wirus jest mniej agresywny niż na początku epidemii, co ma potwierdzać znaczny spadek przyjęć do szpitali.

Ładunek wirusowy, zgodnie z badaniami Uniwersytetu San Raffaele w Mediolanie, ma być mniejszy – to oznacza, że liczba kopii wirusa w danej objętości płynu w naszym ciele jest według nich mniejsza niż na początkowym etapie pandemii. – Nie mamy już chorych na COVID-19. To nie jest tak, że nie mamy pacjentów w ciężkim stanie, nie mamy ich w ogóle. W ogóle nie trafiają do szpitala, więc jesteśmy optymistami. Oczywiście wiemy, że wirus istnieje. Nie możemy też z pewnością stwierdzić, że zmutował, ale w tym momencie wirus jest mniej groźny i nie powoduje choroby – przekazuje prof. Alberto Zangrillo w rozmowie z reporterką programu "Polska i świat” w TVN24 Marią Mikołajewską.

Lekarz ten jest pierwszym i najsławniejszym sygnatariuszem dokumentu dziesięciu ekspertów. Pod jego uspokajającym apelem podpisało się wiele osób – między innymi Arnaldo Caruso, prezydent Włoskiego Stowarzyszenia Wirusologów czy mikrobiolog Giorgio Palu, prezydent Europejskiego Stowarzyszenia Wirusologów. Od tezy o słabszym ładunku wirusowym odcięła się m.in. Światowa Organizacja Zdrowia. - Pod względem zakażalności nic się nie zmieniło, pod względem przebiegu choroby także nic się nie zmieniło - podkreślała na początku czerwca Maria Van Kerkhove, odpowiedzialna w WHO za walkę z COVID-19.

ZOBACZY WSZYSTKIE ODCINKI "VITAlia Mikołajewskiej" W TVN24 GO

Profesor Alberto ZangrilloTVN24

"Gdyby wirus miał wrócić, miejmy w zanadrzu środki, żeby z nim walczyć"

- Jesteśmy z różnych dyscyplin: chorób zakaźnych, biologii, mikrobiologii, intensywnej terapii. Wszyscy zgadzamy się co do jednego: w tej chwili wszystko wskazuje na to, że możemy wznowić życie towarzyskie przy zachowaniu wszelkich środków bezpieczeństwa, które są wskazane jeszcze przez jakiś czas – mówi prof. Alberto Zangrillo..

Ordynator oddziału intensywnej terapii Szpitala San Raffaele w Mediolanie twierdzi, że w tej chwili największa liczba osób to nie chorzy, tylko bezobjawowi, którzy są wyłapywani, bo robione są badania przesiewowe. – Ci ludzie nie wiedzą, że są zakażeni, bo nie mają objawów. Nie mają gorączki, kaszlu, nie mają bólów mięśni, a to są trzy główne cechy tej choroby – zwraca uwagę profesor. Zapytany, dlaczego inni eksperci mówią, że będzie kolejny skok zachorowań na jesieni, wyjaśnia, że "kiedy ma się do czynienia z nauką, trzeba być bardzo ostrożnym i szczerym". – Trzeba więc mówić o tym, co się widzi na własne oczy. Ja i koledzy, którzy myślą jak ja, a zapewniam, że jesteśmy w zdecydowanej większości, nie możemy zapewnić, co wydarzy się za trzy miesiące – podkreśla prof. Alberto Zangrillo.

- Na pewno nie wydarzy się to, co ktoś przewidział. Druga hiszpanka nie wydarzy się z wielu powodów. Między innymi dlatego, że hiszpanka była niszczycielską chorobą, której nie dało się ograniczyć klinicznie. Natomiast ten, kto mówi, że będzie druga fala, wyraża przypuszczenia, wyobraża to sobie. Nie może stwierdzić tego na pewno – uważa prof. Zangrillo. – Wobec tego ja mówię: gdyby wirus miał wrócić, miejmy w zanadrzu środki, żeby z nim walczyć, żeby z nim wygrać i zatrzymajmy się na tym. A jeśli ktoś myśli, że umie czytać z kryształowej kuli, powinien zmienić zawód i zrezygnować z medycyny – dodaje.

OGLĄDAJ VLOGI REPORTERÓW TVN24 W TVN24 GO

Pandemia COVID-19 uderzyła we włoską gospodarkęumbriatourism/youtube

"Jeśli nie otworzymy kraju, ryzykujemy czymś więcej niż koronawirusem"

Prof. Zangrillo zwraca uwagę, że dyrektor wirusologii Uniwersytetu San Raffaele w Mediolanie już ponad miesiąc temu w publikowanych badaniach naukowych udowodnił, że dziesięć osób zbadanych dzisiaj wykazuje się dziesięć razy mniejszym ładunkiem wirusowym niż dziesięć osób zbadanych dwa miesiące temu. – W tej sprawie pojawiło się wiele personalnych ataków lekarzy na innych lekarzy, a tu nie o to chodzi. Ludzie potrzebują prawdy, potrzebują wiedzy – mówi prof. Zangrillo.

- Może musi minąć więcej czasu, żeby wszyscy to zrozumieli i żeby zrozumieli, że jeśli nie wystartujemy, nie otworzymy kraju, ryzykujemy czymś więcej niż koronawirusem. Ryzykujemy wstrzymaniem produkcji, brakiem socjalizacji, brakiem pracy, nie leczeniem się na inne choroby. Ryzykujemy tym, że zrezygnujemy z rzeczy ludzkich. Będziemy żyć nieszczęśliwie w biedzie. Umrzemy nie z powodu wirusa, tylko dlatego, że nie zaufaliśmy naszym obserwacjom – podkreśla ordynator oddziału intensywnej terapii Szpitala San Raffaele w Mediolanie.

- Jak powiedział profesor Zangrillo, nikt z nas nie ma kryształowej kuli. Nie ma też on. Tak naprawdę nie wiemy, co wydarzy się jesienią, bo o koronawirusie nie wiemy jeszcze wszystkiego. Powinniśmy więc wracać do życia towarzyskiego, żeby zachować życie społeczne, pamiętając, że najważniejsze jest zachowanie wszelkich środków bezpieczeństwa, żeby się nie zakazić – podsumowuje Maria Mikołajewska w swoim vlogu.

Autorka/Autor:Maria Mikołajewska

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Tagi:
Magazyny:
Raporty: