Gwałtowne protesty w Uzbekistanie. "Są ofiary wśród cywilów i funkcjonariuszy"

Źródło:
Reuters, PAP
Protesty w Uzbekistanie
Protesty w UzbekistanieReuters
wideo 2/2
Protesty w UzbekistanieReuters

W Uzbekistanie trwają gwałtowne protesty przeciwko planowanym zmianom w konstytucji, zgodnie z którymi republika Karakałpacji zostałaby pozbawiona swojej autonomii. W wyniku starć życie straciło 18 osób, a 243 zostały ranne - przekazały w poniedziałek uzbeckie władze. Wcześniej prezydent kraju Szawkat Mirzijojew przyznał, że wśród cywilów i funkcjonariuszy są ofiary, jednak nie powiedział, jak wiele. 

Uczestnicy piątkowego wiecu protestowali przeciwko planom reformy konstytucyjnej, które zmieniłyby status Karakałpacji, autonomicznej republiki zamieszkiwanej przez Karakałpaków - mniejszość etniczną posługującą się własnym językiem. Wśród rannych znalazło się czterech funkcjonariuszy organów ścigania. Podczas rozpędzania demonstracji zatrzymano 516 osób, jednak wiele z nich zostało już wypuszczonych na wolność - poinformowało biuro rzecznika gwardii narodowej.

Według władz protestujący maszerowali przez stolicę Republiki Karakałpackiej, Nukus, a następnie próbowali przejąć lokalne budynki administracji rządowej. BBC poinformowała, że policja i armia patrolują ulice miasta po ogłoszeniu przez Szawkata Mirzijojewa stanu wyjątkowego w związku z protestami. Stan wyjątkowy ma obowiązywać przez miesiąc.

Prezydent Uzbekistanu: niestety są ofiary

Prezydent Mirzijojew w oświadczeniu zamieszczonym w internecie przekazał, że w stolicy autonomicznej republiki Nukusie doszło do ataku na policję. Protestujący mieli rzucać w funkcjonariuszy kamieniami i wzniecać pożary. "Niestety są ofiary wśród cywilów i funkcjonariuszy organów ścigania" - poinformował. Nie podał przy tym szczegółów, ile osób zginęło.

Pułat Ahunow, przebywający na emigracji polityk opozycji, powiedział Reutersowi, powołując się na lokalne źródła, że zginęło co najmniej pięć osób. Zaznaczył jednak, że istnieją niepotwierdzone doniesienia o dziesiątkach ofiar.

Sułtanbek Zijajew, szef ministerstwa zdrowia Republiki Karakałpackiej, powiedział w rozmowie z portalem Dayro.uz, że szpitale w Nukusie są pełne pacjentów, którzy zostali ranni podczas starć protestujących z siłami bezpieczeństwa. - Tysiące rannych jest hospitalizowanych - wskazał.

Agencja Reutera zwróciła uwagę, że na zdjęciach z Nukus opublikowanych w niedzielę przez portal informacyjny Kun.uz można dostrzec uliczne barykady, spalone ciężarówki, dużą obecność wojska oraz transporterów opancerzonych. W mediach społecznościowych opublikowano nagrania, na których widać dwie ciężko ranne osoby.

Protesty w Uzbekistanie

W obecnej uzbeckiej konstytucji Karakałpacja jest określony jako suwerenna republika w ramach Uzbekistanu, z prawem do secesji w drodze referendum. W projekcie zmienionej konstytucji, suwerenność Karakałpacji lub prawo do secesji nie są już wyraźnie wymienione.

Uzbecki prezydent Szawkat Mirzijojew zrezygnował w sobotę z planów reformy konstytucyjnej.

Protesty społeczne są rzadkością w autorytarnie rządzonym Uzbekistanie, który graniczy m.in. z Kazachstanem i Afganistanem. Był to drugi wybuch niepokojów w Azji Środkowej w tym roku, po tym, jak Kazachstan stłumił masowe protesty w styczniu, a Rosja i inne byłe republiki radzieckie wysłały wojska, aby pomóc władzom w przywróceniu porządku.

Mirzijojew rozmawiał w poniedziałek z prezydentem Kazachstanu Kasymem-Żomartem Tokajewem, który pochwalił środki powzięte przez władze Uzbekistanu w związku z protestami - podała agencja Reutera. W Kazachstanie żyje największa diaspora Karakałpaków.

Steve Swerdlow z Uniwersytetu Południowej Kalifornii i ekspert ds. Azji Środkowej, powiedział Reutersowi, że Uzbekistan od dawna unika publicznego dialogu w sprawie postulatów i obaw mniejszości etnicznych.

- Rząd powinien zaangażować się w tej sprawie tak przejrzyście, jak to możliwe, wyjaśnić co się wydarzyło, szczególnie w sprawie ofiar i użycia siły, umożliwić niezależnym mediom informowanie, a w dłuższej perspektywie przeprowadzić trudne dyskusje z miejscową ludnością na temat tego, jakie ich obawy były przyczyną tak masowych protestów - uważaSwerdlow.

Autorka/Autor:mb\mtom

Źródło: Reuters, PAP