Wycieczka młodych piłkarzy i trenera kompleksem podziemnych korytarzy miała trwać godzinę, ale ostatni z uwięzionych opuścił jaskinię dopiero po 17 dniach. W ubiegłorocznej dramatycznej akcji ratunkowej w jaskini Tham Luang brały udział setki osób, nurkowie oraz komandosi. Królewska Tajlandzka Marynarka Wojenna poinformowała w piątek o śmierci jednego z nich. Podoficer Beiret Bureerak zmarł w wyniku zakażenia krwi.
12 młodych zawodników lokalnego klubu piłkarskiego oraz ich 25-letni trener Ekkapol Chantawong zostali pod koniec czerwca ubiegłego roku uwięzieni przez monsunowe deszcze w głębi kompleksu jaskiniowego Tham Luang w północnej Tajlandii.
Raport specjalny tvn24.pl: Uwięzieni w jaskini
Trwająca ponad dwa tygodnie akcja poszukiwawczo-ratunkowa była na bieżąco relacjonowana przez media i przykuwała uwagę opinii publicznej niemal na całym świecie.
Na ratunek uwięzionym w jaskini ruszyło około 800 osób, w tym 200 nurków - w większości z jednostki specjalnej tajlandzkiej marynarki wojennej, a także kilkudziesięciu specjalistów z całego świata oraz grupa doświadczonych cywilnych nurków jaskiniowych i 30 specjalistów z armii amerykańskiej.
Zadanie było trudne. Jaskinia była podtopiona, woda mętna, a przejścia są bardzo wąskie. Silny prąd zrywał nurkom maski z twarzy, widoczność nie przekraczała metra.
Armia ratowała chłopców
Dotarcie do zaginionych było jedynie pierwszym punktem skomplikowanej misji. Ratownicy musieli potem wyprowadzić młodych uczestników wyprawy, z których większość nie umiała pływać, a wcześniej przygotować ich psychicznie do wyjścia na powierzchnię.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Największe, ekstremalne wyzwanie w dziedzinie ratownictwa"
Ostatecznie całą trzynastkę udało się odnaleźć i bezpiecznie wydostać z zalanej jaskini. W czasie akcji zginął sierżant Saman Kuman, były tajlandzki żołnierz. W piątek Królewska Tajlandzka Marynarka Wojenna poinformowała o śmierci kolejnego z uczestników ubiegłorocznych działań.
Nie żyje drugi żołnierz
U podoficera Beireta Bureeraka podczas akcji w jaskini doszło do infekcji krwi. Tajlandzkie Navy SEAL podało w oświadczeniu, że żołnierz leczył się od dłuższego czasu, jednak w ostatnich dniach jego stan się pogorszył. Jednostka złożyła kondolencje rodzinie zmarłego.
Jednostka komandosów tajlandzkiej floty, SEALS, odegrała kluczową rolę w misji. To wojskowi nurkowie jako pierwsi zaczęli się zanurzać w jaskini Tham Luang i to oni byli najliczniejszą pracującą tam grupą ratowników.
Autor: akw/pm / Źródło: Channel News Asia, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Royal Thai Navy