Władze amerykańskiego stanu Minnesota badają śmierć Australijki, która w sobotę w nocy zginęła postrzelona przez policjanta. Kobieta wcześniej zadzwoniła pod numer alarmowy i poprosiła patrol o przyjazd.
Dwaj policjanci interweniowali w sobotę przed północą - poinformowała burmistrz Minneapolis Betsy Hodges. Australijka Justine Damond zadzwoniła pod numer 911, prosząc o interwencję w związku z niepokojącymi ją odgłosami obok domu.
W czasie interwencji funkcjonariusze użyli broni, zabijając kobietę. Policjanci mieli mundury wyposażone w kamery, ale nie były one włączone - poinformowała burmistrz.
Hodges oświadczyła, że jest "przybita i głęboko zaniepokojona" śmiercią kobiety.
- Mam wiele pytań dotyczących tego, dlaczego kamery nie były włączone. Pytań, na które mam nadzieję i przewiduję znaleziona zostanie odpowiedź w ciągu kilku dni - powiedziała burmistrz na konferencji prasowej.
Policja: nie ma nagrań
Policja w oświadczeniu poinformowała, że bada sprawę śmiertelnego postrzelenia człowieka przez funkcjonariusza. Poinformowano, że śledztwo jest na "bardzo wczesnym etapie".
"Kamery funkcjonariuszy nie były włączone w tym czasie, kamera w samochodzie nie zarejestrowała wydarzenia" - napisano w komunikacie. "Śledczy próbują ustalić, czy istnieje jakiekolwiek nagranie wideo" - dodano.
W niedzielę ulicami Minneapolis przeszli demonstranci potępiający zastrzelenie kobiety przez policję.
"Moja mama nie żyje"
Justine Damond, znana była także jako Justine Ruszczyk. W USA przyjęła nazwisko swojego amerykańskiego narzeczonego. Agencja Reutera pisze, że z jej strony internetowej wynika, iż studiowała weterynarię, ale ostatnio prowadziła firmę zajmującą się medytacją i doradztwem osobistym w Minneapolis. Australijskie media piszą, że miała 40 lat.
W oświadczeniu wydanym przez rodzinę w Sydney napisano, że Damond miała niebawem wziąć ślub z narzeczonym.
Syn narzeczonego kobiety, Zach Damond, powiedział dziennikowi "Minneapolis Star Tribune", że "mama" wezwała policję, bo słyszała dziwne głosy na ulicy przed domem. - Moja mama nie żyje, bo policjant zastrzelił ją z powodu, jakiego nie znam - powiedział dziennikowi. I dodał: - Żądam wyjaśnień.
Dziennik "The Star Tribune", powołując się na trzech zastrzegających sobie anonimowość świadków, napisał, że Damond była w piżamie, kiedy przyjechał patrol policyjny. Miała podejść do samochodu od strony kierowcy i zostać postrzelona przez drzwi.
Autor: pk/sk / Źródło: Reuters, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Facebook / Justine Damond