Sąd w Nowym Jorku zdecydował o wypuszczeniu na wolność Sheldona Thomasa, mężczyzny skazanego w 2005 roku za morderstwo. Ponowne dochodzenie wskazało, że mężczyzna ten został zatrzymany, choć świadek jako sprawcę morderstwa wskazał na zdjęciu innego człowieka o tym samym imieniu i nazwisku.
W Wigilię Bożego Narodzenia 2004 roku na rogu East 52nd Street i Snyder Avenue na nowojorskim Brooklynie doszło do strzelaniny. Z białego samochodu otworzono ogień do sześcioosobowej grupy ludzi, zabijając 14-letniego chłopca i raniąc inną osobę.
Dowody wskazywały, że podczas ataku użyto dwóch pistoletów. Świadek zdarzenia początkowo zidentyfikował dwóch mężczyzn jako podejrzanych o oddanie strzałów. Nie było wśród nich 17-letniego Sheldona Thomasa. Mimo to nastolatek ten niedługo później został aresztowany i skazany na 25 lat więzienia za m.in. morderstwo drugiego stopnia oraz usiłowanie zabójstwa. Skazany został na podstawie identyfikacji na zdjęciach z policyjnej kartoteki, konsekwentnie nie przyznawał się jednak do winy.
Sheldon Thomas 18 lat w więzieniu
Prokuratora okręgowa Brooklynu po latach wróciła do sprawy i po szeroko zakrojonym dochodzeniu ustaliła, że Sheldon Thomas został wówczas niesłusznie skazany. W jej raporcie, którego treść w czwartek przytaczał "New York Times", stwierdzono, że nastolatek został oskarżony na skutek celowego, wymierzonego w niego działania śledczych, a wydany wyrok skazujący powinien zostać uchylony. Brooklyński sąd tego samego dnia przychylił się do wniosku prokuratury i 9 marca zdecydował o zwolnieniu Thomasa Sheldona z więzienia po ponad 18 latach za kratami.
W toku ponownego dochodzenia prokuratura ustaliła, że w tej samej okolicy, podległej jednemu posterunkowi policji na Brooklynie, mieszkało dwóch młodych Afroamerykanów o tym samym imieniu i nazwisku - Sheldon Thomas. W trakcie pierwszego dochodzenia śledczy okazali świadkowi zdjęcie jednego z nich, a świadek wskazał go z 90-procentową pewnością jako sprawcę ataku. Policjanci zatrzymali jednak na tej podstawie drugiego Sheldona Thomasa, który w toku dalszego postępowania również został rozpoznany przez świadka. Mimo, że na tym etapie powinny pojawić się poważne wątpliwości, śledczy mieli "wykorzystać wadliwą procedurę identyfikacji jako pretekst" do oskarżenia niewinnej osoby.
Niewinnie skazany
Prokurator okręgowy Eric Gonzalez przekazał także, że śledczy "wielokrotnie nękali" niewinnie skazanego Sheldona Thomasa jeszcze zanim doszło do ataku z 24 grudnia 2004 roku. Mieli to robić za skierowanie przez tego nastolatka niedziałającej broni w stronę funkcjonariuszy. Po zabójstwie na Brooklynie policjanci skupili się więc na nękanym 17-latku i wykorzystali fakt, że jego imię i nazwisko było takie samo, jak jednego z podejrzewanych o napad z bronią w ręku.
Jak zauważa w swoim raporcie prokuratura, mężczyźni o tych samych nazwiskach nie byli do siebie fizycznie podobni. W ramach zleconego przez obronę specjalnego badania 32 studentom prawa pokazano zdjęcie skazanego Thomasa. Następnie pokazano im zdjęcia pozostałych potencjalnych podejrzanych. 27 osób poprawnie stwierdziło, że nie ma wśród nich skazanego Sheldona Thomasa.
Poważne błędy śledczych
Z cytowanego przez "NYT" raportu prokuratury wynika, że sprawa "od początku była obciążona" poważnymi błędami śledczych. Prokurator okręgowy Eric Gonzalez w opublikowanym oświadczeniu zaznaczył, że odsiadujący wyrok Sheldon Thomas pozostawał pozbawiony należnych praw procesowych "nawet po tym, jak błędna identyfikacja wyszła na jaw". Gonzalez nazwał jego wyrok "fundamentalnie niesprawiedliwym".
35-letni obecnie Sheldon Thomas podziękował w sądzie sędziemu i "najwyższemu ojcu w niebie" za przeprowadzenie go przez mękę - podał portal NBC News. Niesłusznie skazany złożył także kondolencje bliskim ofiary strzelaniny z 2004 roku, mówiąc, że mylna decyzja organów ścigania wpłynęła również na ich życie.
ZOBACZ TEŻ: Uniewinniony po prawie 40 latach spędzonych w więzieniu. Maurice Hastings "przeżył koszmar"
Źródło: The Brooklyn District Attorney's Office, The New York Times, NBC News
Źródło zdjęcia głównego: Scott Hechinger/Twitter