Władze USA uważają, że rosyjski Su-24 znajdował się przez chwilę w tureckiej przestrzeni powietrznej, po czym został zestrzelony w przestrzeni powietrznej Syrii - poinformowała w nocy z wtorku na środę agencja Reutera, cytując anonimowe źródło w amerykańskiej administracji.
Prezydenci Turcji i USA - Recep Tayyip Erdogan i Barack Obama - we wtorkowej rozmowie telefonicznej zgodzili się co do konieczności "rozładowania napięć" i deeskalacji konfliktu między Rosją i Turcją po wtorkowym incydencie. W komunikacie kancelarii Erdogana napisano, że obaj przywódcy w rozmowie telefonicznej wyrazili jednomyślność także co do tego, że należy "unikać podobnych incydentów w przyszłości". Jednocześnie w rozmowie z Erdoganem Obama poparł w imieniu USA i NATO prawo Turcji do obrony własnej suwerenności. Obaj prezydenci zadeklarowali także wzajemną chęć zaangażowania się na rzecz pokojowego procesu zmian politycznych w Syrii, które miałyby zakończyć trwającą tam wojnę domową, oraz wspólną determinację, by pokonać dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego (IS).
Moskwa: nie naruszyliśmy przestrzeni powietrznej
Zdaniem tureckich władz przed zestrzeleniem rosyjski samolot - jako że zmierzał w kierunku granicy z Turcją - wielokrotnie ostrzegano, a działania strony tureckiej były w pełni zgodne z tureckimi zasadami walki.
Z kolei Moskwa twierdzi, że rosyjski samolot nie naruszył tureckiej przestrzeni powietrznej. Rosyjskie ministerstwo obrony ogłosiło, że uważa zestrzelenie bombowca Su-24 przez tureckie siły powietrzne za akt nieprzyjacielski, a prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył, że zestrzelenie rosyjskiego Su-24 w Syrii wykracza poza ramy walki z terroryzmem. Według niego to "cios zadany Rosji w plecy przez popleczników terroryzmu". We wtorek wieczorem Rosja ogłosiła, że zrywa kontakty wojskowe z Turcją.
Autor: kg\mtom / Źródło: PAP