Amerykański aktor Michael Madsen został zatrzymany w związku z podejrzeniem przemocy domowej - poinformowały miejscowe służby. Jak podają media, gwiazdor znany między innymi z filmów Quentina Tarantino, miał zaatakować żonę. To nie pierwsza interwencja policji w jego rezydencji.
Michael Madsen został zatrzymany w niedzielę po godz. 1 w nocy czasu miejscowego w Malibu, a następnie przewieziony do posterunku miejscowej policji - poinformowało w komunikacie biuro szeryfa hrabstwa Los Angeles. Funkcjonariusze pojawili się w domu przy Broad Beach Road w związku ze zgłoszonym "nieporozumieniem rodzinnym". - Informator stwierdził, że dorosła kobieta oskarżyła męża o popchnięcie jej i zamknięcie poza domem - przekazała policja w oświadczeniu dla "Hollywood Reporter". Podkreślono w nim, że dochodzenie jest w toku, a sprawą zajmie się sąd.
ZOBACZ TEŻ: Kolejny zgon powiązany ze sprawą Matthew Perry'ego. Ujawniono SMS-a do "królowej ketaminy"
Michael Madsen opuścił areszt
Madsen został zwolniony z aresztu po wpłaceniu kaucji w wysokości 20 tys. dolarów (ok. 77 tys. zł). Miejscowe służby nie poinformowały o dacie rozprawy sądowej.
To nie pierwsza interwencja policji w domu hollywoodzkiego aktora. W 2012 roku Madsen został zatrzymany w Malibu za fizyczny atak na syna. Był wówczas pod wpływem alkoholu. Jego adwokat w oficjalnym oświadczeniu podał, że aktor wdał się w bójkę z synem po tym, jak przyłapał go na paleniu marihuany. Wówczas opuścił areszt po zapłaceniu kaucji w wysokości 100 tys. dolarów. Wychodząc na wolność, nazwał całe zdarzenie "wielkim nieporozumieniem".
Michael Madsen - najsłynniejsze role
66-letni Michael Madsen zagrał w ponad 200 filmach. Znany jest z ról w takich tytułach jak "The Doors", "Sin City - Miasto grzechu", "Donnie Brasco", czy "Thelma i Louise". Wystąpił również w szeregu filmów Quentina Tarantino. Sławę zyskał dzięki roli w jego "Kill Billu", grał także we "Wściekłych psach", "Nienawistnej ósemce", czy "Pewnego razu... w Hollywood".
Źródło: The Hollywood Reporter, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dennis Van Tine/Geisler-Fotopres/PAP