Donald Trump cieszy się prawdopodobnie mniejszą wiarygodnością niż ktokolwiek inny, kto chodził po tej planecie - stwierdził w piątek Michael Wolff, autor kontrowersyjnej książki o otoczeniu prezydenta USA. Jeszcze przed publikacją Trump napisał na Twitterze, że relacja dziennikarza z początku jego prezydentury jest "pełna kłamstw, wypaczeń i źródeł, które nie istnieją".
Mimo prób wstrzymania publikacji książka "Fire and Fury: Inside Trump White House" (Ogień i gniew: wewnątrz Białego Domu Trumpa) trafiła do sprzedaży w piątek o 9 rano czasu lokalnego (15 czasu polskiego).
Opublikowane w środę w dwutygodniku "New York", a w czwartek - przez brytyjskie wydanie miesięcznika GQ, fragmenty wywołały w Waszyngtonie prawdziwą burzę.
Donald Trump napisał na Twitterze, że książka jest "pełna kłamstw, wypaczeń i źródeł, które nie istnieją". W piątek autor Michael Wolff, który - jak pisze BBC - spędził miesiące w Białym Domu zbierając informacje, odpowiedział na zarzuty prezydenta.
I authorized Zero access to White House (actually turned him down many times) for author of phony book! I never spoke to him for book. Full of lies, misrepresentations and sources that don’t exist. Look at this guy’s past and watch what happens to him and Sloppy Steve!
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 5 stycznia 2018
Trump "jak dziecko"
Wolff powiedział w programie "Today" na antenie telewizji NBC, że cały personel Donalda Trumpa uważa, że prezydent jest "jak dziecko".
- Chodzi im o to, że potrzebuje ciągłej gratyfikacji. Wszystko kręci się wokół niego - tłumaczył pisarz. - Ten człowiek nie czyta, nie słucha - wyliczał. Zapytany o głosy krytyki i kwestionowanie wiarygodności i rzetelności jego relacji z burzliwego pierwszego roku w Białym Domu, Wolff stwierdził, że "absolutnie" podtrzymuje wszystko, co napisał.
Podkreślił, że rozmawiał z Trumpem w czasie pracy nad książką.
- Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę, że był to wywiad, czy nie, ale z pewnością nie była to (rozmowa) 'off the record" - tłumaczył.
Skandal na korzyść autora
Kiedy dziennikarka wspomniała, że prawnicy Donalda Trumpa zagrozili autorowi i wydawnictwu wstąpieniem na drogę sądową, Wolff odpowiedział, że uczynili to jeszcze przed publikacją, "czyli zanim w ogóle ją przeczytali". Po czym z uśmiechem na twarzy zapytał, komu ma "wysłać pudełko czekoladek", sugerując w ten sposób, że szum wokół publikacji korzystnie wpłynął na popularność książki i wyniki sprzedaży. - Jednak przede wszystkim pomaga mi to dowieść wiarygodności mojej pracy - stwierdził. - To niespotykane, aby prezydent próbował wstrzymać publikację książki - zauważył pisarz.
"Zdradziecki czyn"
Wolff w swojej nowej książce cytuje między innymi byłego głównego doradcę Trumpa, Steve'a Bannona, według którego odbyte półtora roku temu w Trump Tower spotkanie najstarszego syna obecnego prezydenta Dona Juniora, jego zięcia Jareda Kushnera i ówczesnego szefa kampanii Paula Manaforta z rosyjską prawniczką (która miała oferować informacje obciążające Hillary Clinton) miało "znamiona zdradzieckiego czynu", "było niepatriotyczne" i powinno zostać zgłoszone FBI.
Prezydent mimo woli
Jedną z największych rewelacji, jaką odnajdziemy w "Ogniu i furii" są relacje, według których Donald Trump wcale nie chciał zostać prezydentem. Co więcej, miał być nie tylko zszokowany, ale i przerażony swoim zwycięstwem w wyborach.
- Wyglądał, jakby zobaczył ducha - miał powiedzieć przyjacielowi jego syn. Z kolei żona prezydenta - Melania - była podobno "cała we łzach - nie ze szczęścia", kiedy podano do wiadomości wyniki głosowania. Jak pisze Wolff, dla nowego prezydenta "Biały Dom okazał się irytujący i nawet trochę straszny". Zdaniem dziennikarza, cała kampania wyborcza miliardera miała być tylko zabiegiem marketingowym, poprzedzającym otwarcie nowej stacji telewizyjnej. Zgodnie z planem dla Trumpa i jego współpracowników "zwycięstwem" było zwiększenie popularności, a nie objęcie urzędu. Według Steve'a Bannona w noc wyborczą w ciągu zaledwie godziny nastrój Trumpa zmienił się od "odurzonego", przez "niedowierzającego", do "przerażonego". Najbardziej dramatyczna miała okazać się jednak faza ostatnia: "Donald Trump stał się człowiekiem, który uwierzył, że na to zasługuje i jest zdolny sprawować funkcję prezydenta Stanów Zjednoczonych".
Ivanka na prezydenta?
Jak czytamy w książce Wolffa, Ivanka Trump i jej mąż, Jared Kushner byli ostrzegani przed obejmowaniem jakichkolwiek urzędów w Białym Domu przez "niemal każdego", kto ich znał. Oboje zdecydowali się jednak dołączyć do prezydenckiej załogi, mając nadzieję, że pomoże im to w osiągnięciu "dotychczas niewyobrażalnego" sukcesu. Para postanowiła, że jeżeli w przyszłości pojawi się taka szansa, Ivanka wystartuje w wyścigu o prezydenturę. Pomysł ten miał wywołać niedowierzanie i obawy Steve'a Bannona.
Sekret prezydenckiej fryzury
Oprócz spraw poważnych w książce Wolffa znajdziemy także wiele anegdot z życia Donalda Trumpa. Podobno prezydent USA lubi kłaść się do łóżka o 18:30 i jeść cheeseburgery, rozmawiając ze znajomymi przez telefon i oglądając telewizję. Jednak najciekawszą informacją dla wielu czytelników może okazać się ta, dotycząca słynnych prezydenckich włosów. W "Ogniu i furii" czytamy, że Ivanka Trump lubi żartować sobie z przyjaciółmi o tym, w jaki sposób jej ojciec tworzy swoją legendarną fryzurę. "(Ivanka) często opisuje całą "procedurę" znajomym: całkowicie gładka głowa otoczona włochatym kołem włosów po bokach i od przodu, a wszystkie końce spotykają się w centrum. Potem są zaczesywane do tyłu i utrwalane lakierem do włosów" - cytuje córkę Trumpa Wolff. Nietypowy, pomarańczowo-żółty kolor swoich włosów Trump ma rzekomo zawdzięczać brakowi cierpliwości. Podobno zbyt szybko spłukuje farbę firmy Just for Man.
Autor: momo//kg / Źródło: BBC, tvn24.pl