Putin wskazał swojego "faworyta" w wyborach w USA. "Prawdopodobnie uważa, że to zabawne"

Źródło:
PAP

Badaczka dezinformacji z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa Olga Biełogołowa twierdzi, że wyrażone przez Władimira Putina poparcie dla Kamali Harris należy traktować jako trolling. Dodała, że teraz amerykańskie władze dobrze reagują na rosyjskie operacje wpływu.

- Władimir Putin jest trollem. Myślę, że właśnie trzeba traktować to "poparcie", jeśli można to tak nazwać, z dużym przymrużeniem oka - uważa badaczka dezinformacji z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa prof. Olga Biełogołowa. - On nas trolluje i powinniśmy uważać, aby nie traktować tego jako jakiegoś poważnego oświadczenia. Prawdopodobnie uważa, że to zabawne, że ktokolwiek w ogóle dyskutuje o tym, kogo on "popiera" - dodała.

Biełogołowa, która w przeszłości zajmowała się zwalczaniem operacji wpływu w Facebooku, skomentowała w ten sposób ujawnione przez administrację USA próby rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory i poparcie wyrażone przez Władimira Putina dla kandydatki demokratów.

Kreml wskazał swojego "faworyta" w wyborach w USA

Putin w czwartek stwierdził ironicznie, że "faworytem" Kremla w nadchodzących wyborach był Joe Biden, lecz ponieważ wycofał swoją kandydaturę i zachęcił do poparcia swojej wiceprezydentki, to on "też ją popiera". Wyraził nadzieję, że nie będzie ona nakładała na Rosję tylu sankcji co Donald Trump.

Słowa Putina padły dzień po tym, jak amerykańska prokuratura ujawniła szeroko zakrojone operacje informacyjne Kremla mające m.in. wpłynąć na kampanię wyborczą w USA.

W ramach jednej z nich, kierowanej przez szefową telewizji RT Margaritę Simonjan, kremlowski kanał zapłacił w sumie 10 mln dolarów firmie i publicystom z kręgów zwolenników Trumpa za szerzenie treści zgodnych z linią promowaną przez Kreml, w tym krytyki pomocy dla Ukrainy.

Władimir PutinALEXANDER KAZAKOV/PAP/EPA

"Stara i sprawdzona" strategia Kremla

Jak wynikało z opublikowanych przez prokuraturę wewnętrznych dokumentów autorów innej kampanii, Ghostwriter, stwierdzili oni, że Rosja powinna podjąć "maksymalny wysiłek", by poglądy na wojnę zwolenników Donalda Trumpa przeważyły w debacie publicznej.

Do tego celu mieli zostać wykorzystani m.in. influencerzy, fałszywe konta w mediach społecznościowych i portale udające regionalne media w kluczowych wyborczo stanach.

Według Biełogołowej działania te są "starą i sprawdzoną" strategią Kremla, stosowaną już podczas zimnej wojny. - Organizacje wydmuszki i agenci wpływu byli dwiema głównymi technikami stosowanymi podczas zimnej wojny i to jest kontynuacja tego typu technik - stwierdziła.

- Widzieliśmy również tego typu taktyki stosowane wcześniej w bardziej współczesnych operacjach związanych z wyborami. Weźmy na przykład niektóre z działań, które widzieliśmy w 2018 roku przed wyborami w USA, gdzie aktorzy związani z Internet Research Agency z Petersburga pomogli zapewnić finansowanie i wsparcie dla protestów w USA - tłumaczyła ekspertka.

Podkreśliła jednak, że amerykańskie władze w odróżnieniu od poprzednich lat tym razem wykonały "świetną robotę", ujawniając i naświetlając rosyjskie działania. - Nie tylko podjęli konkretne działania, ale pokazali dowody w niezwykle szczegółowych dokumentach i aktach oskarżenia. Udało im się strategicznie komunikować te działania bez nieumyślnego wzmacniania kampanii, którą próbują udaremnić, i upolityczniania tematu. To buduje zaufanie i odporność w społeczeństwie - powiedziała badaczka.

Autorka/Autor:asty/ft

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: ALEXANDER KAZAKOV/PAP/EPA