Dlaczego Kamala Harris? Trzy kwestie, które dają jej przewagę

Źródło:
tvn24.pl

Kamala Harris ma dostęp do informacji, do których inni ewentualni kandydaci nie mają i do pieniędzy przeznaczonych na kampanię Joe Bidena. Co więcej, jest "domyślną" kandydatką, bo od początku kampanii tworzyła z Bidenem pewną "ofertę polityczną". O kwestiach, które działają na korzyść obecnej wiceprezydentki i dają jej przewagę przy decyzji nominacyjnej demokratów, mówił dziennikarz TVN24 BiS Michał Sznajder.

Joe Biden wycofał się w niedzielę wieczorem ze starań o drugą kadencję prezydenta USA. Do podjęcia tego kroku od kilku tygodni wzywała go część darczyńców i polityków Partii Demokratycznej. Na swoje miejsce Biden wskazał dotychczasową wiceprezydent Kamalę Harris. Nie oznacza to jednak, że została ona oficjalnie kandydatką, ponieważ ostateczna decyzja zapadnie na konwencji demokratów pod koniec sierpnia.

"Niuanse" w działaniach Harris i game changer w finansowaniu

Jak relacjonował będący w Waszyngtonie Michał Sznajder z TVN24 BiS, po tej decyzji właściwie natychmiast zaczęły płynąć głosy poparcia dla Kamali Harris.

>> Barack Obama, Bill Clinton i Hillary Clinton reagują na decyzję Bidena <<

Oświadczenie Clintonów po decyzji Bidena o rezygnacji z kandydowania
Oświadczenie Clintonów po decyzji Bidena o rezygnacji z kandydowaniaTVN24

Wskazywał, że amerykańskie media odnotowały, iż "Harris właściwie natychmiast ruszyła do zdobywania poparcia delegatów". - Ona i jej ludzie zaczęli zdobywać poparcie ludzi, których głos będzie decydujący - relacjonował. Wyjaśniał, że delegaci, reprezentujący wybory obywateli dokonane w prawyborach, gromadzą się na konwencji i następuje liczenie ich głosów.

Dziennikarz przekazał, że w przeprowadzonych już w Partii Demokratycznej prawyborach Joe Biden zdobył około 90 procent poparcia wśród wszystkich delegatów. - Ale teraz się wycofał i Kamala Harris nie otrzymuje tego poparcia automatycznie - podkreślił. Dlatego prawdopodobna kandydatka miała dzwonić osobiście, by porozmawiać z delegatami.

- To może jest detal, ale on pokazuje, że Kamala Harris bardzo nie chce, by było wrażenie, że została mianowana; że Joe Biden wskazał ją i teraz z automatu zostaje kandydatką i być może prezydentem w Stanach Zjednoczonych. Na to źle by się patrzyło - powiedział Sznajder. Zauważył, że w niedzielnym oświadczeniu podkreślała też, że chce "zasłużyć" na tę nominację. - To jest niuans, ale niezwykle istotny - powiedział.

Kamala HarrisKEYSTONE/EDA/POOL/Michael Buholzer / Anadolu/ABACAPRESS.COM / PAP

Sznajder zaznaczył, że wraz z decyzją obecnego prezydenta pojawiły się nowe informacje dotyczące finansowania kampanii demokratów. Jak mówił, podmiot zbierający te pieniądze w krótkim czasie zgromadził "oszałamiającą kwotę". W ciągu siedmiu godzin od rezygnacji drobni darczyńcy wpłacili niemal 47 milionów dolarów na konta zbierającej fundusze dla Partii Demokratycznej organizacji non-profit ActBlue.

>> 47 milionów dolarów w siedem godzin. "Największa jednodniowa zbiórka w bieżącej kampanii" <<

Dlaczego Kamala Harris? Sznajder o tym, co przemawia za jej kandydaturą

A co, gdyby ktoś inny z ramienia demokratów chciał zmierzyć się z Donaldem Trumpem? Jeśli nie Harris, to kto?

Jak przyznał Sznajder, inni "mogą mieć takie ambicje", ale zastrzegł, że "wejście teraz do rywalizacji byłoby niezwykle trudne".

- Mówiłem o tym, że Kamala Harris zaczęła dzwonić i nawiązywać kontakt z delegatami. A dlaczego mogła to zrobić? Dlatego, że ona wie, kto jest delegatem. Ma dostęp do bazy danych, wie, kto był mianowany lub wyznaczony do tego, by głosować na Joe Bidena podczas konwencji - podkreślił.

- Musimy też pamiętać, że Kamala Harris jest taką domyślną kandydatką. W tym znaczeniu, że każdy, kto głosował na Joe Bidena, każdy, kto dawał pieniądze na Joe Bidena, de facto dawał też pieniądze na nią, oddawał głos też na nią - mówił. To dlatego, że stanowili oni pewnego rodzaju "duet" czy też "ofertę polityczną", a każdy, kto głosował na Bidena, domyślnie zgadzał się na to, że wiceprezydentką miałaby zostać Harris.

- Kolejną kwestią jest to, że ma ona dostęp do pieniędzy, które były przeznaczone dla Joe Bidena. Ostatnie sprawozdanie finansowe mówi o ponad 90 milionach dolarów. Tego nie można byłoby automatycznie przekazać nikomu innemu - wskazywał Sznajder.

- Przekazanie tych pieniędzy innemu kandydatowi lub kandydatce byłoby być może wykonalne, ale to byłaby kwestia ciężkiej pracy prawników i ogromnego czasu, który musiałby upłynąć. A demokraci tego czasu za bardzo nie mają - dodał.

Autorka/Autor:akr/kg

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: KEYSTONE/EDA/POOL/Michael Buholzer / Anadolu/ABACAPRESS.COM / PAP