Do wypadku doszło w lipcu 2023 roku. Kierujący fordem 19-latek stracił panowanie nad pojazdem i zjechał na chodnik, gdzie potrącił trzech pieszych w wieku 41, 44 i 45 lat. Wszyscy zginęli.
Kierowca trafił do szpitala, gdzie udzielono mu pomocy medycznej. Był trzeźwy.
W poniedziałek Sąd Rejonowy w Kielcach skazał w tej sprawie Bartosza Ł. na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Mężczyzna otrzymał też czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów i ma zapłacić 19 tysięcy złotych rodzinom zmarłych. Wyrok nie jest prawomocny.
Sędzia: Bartosz Ł. przekroczył prędkość o 22 kilometry
Sędzia Julita Kraszewska-Grzesiak w ustnym uzasadnieniu wyroku podkreśliła, że w ocenie sądu to kara "adekwatna i spełniająca swoje cele".
- Przestępstwo (spowodowania - red.) wypadku ze skutkiem śmiertelnym zagrożone jest karą pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat (...). Z jednej strony sąd miał na uwadze to, że oskarżony przekroczył prędkość, jak się wydaje, jedynie o co najmniej 22 kilometry na godzinę, a więc stosunkowo niedużo. Z drugiej strony należy mieć na uwadze, że skutkiem tego nawet niewielkiego przekroczenie prędkości była śmierć trzech osób - powiedziała sędzia.
Kraszewska-Grzesiak podkreśliła, że zmarłe osoby, które stały na chodniku, nie przyczyniły się do wypadku. - Po prostu znalazły się w złym miejscu i w złym czasie - dodała.
W miejscu, w którym doszło do tragedii, obowiązywało ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę. Według ustaleń prokuratury Bartosz Ł. poruszał się z prędkością co najmniej 74 kilometrów na godzinę - o 24 kilometry szybciej niż dopuszczały przepisy.
Sąd stwierdził, że oskarżony umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, nienależycie obserwował drogę i popełnił błąd w technice jazdy. Wśród okoliczności łagodzących sąd wskazał wcześniejszą niekaralność mężczyzny i fakt, że wyraził skruchę.
74 czy 112 kilometrów na godzinę? Różne opinie
Rodzina jednej z ofiar - pana Wojciecha - nie zgadza się z ustaleniami prokuratury w tej sprawie. Bliscy zmarłego mężczyzny zamówiła prywatną opinię biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków. Według jego ustaleń Bartosz Ł. miał jechać z prędkością około 112 kilometrów na godzinę. Sąd przyjął jednak wersję podaną przez prokuraturę.
- Trzy osoby zabite. Cierpienia rodziny, matek, wszystkich nas. On (Bartosz Ł. - red.) sobie balował, szalał zaraz po wypadku. Mamy dowody na to. Sędzia nam tych dowodów nie uznał. Jak tak można w ogóle? - powiedziała TVN24 siostra pana Wojciecha, Małgorzata Sarto. Podkreśliła, że za skrzywdzenie zwierzęcia lub kradzież grożą wyższe kary niż ta orzeczona wobec kierowcy, który potrącił śmiertelnie trzy osoby. - Nie zostawimy tak tego - zaznaczyła.
Bartosz Ł. tłumaczył wcześniej w prokuraturze, że przed maskę samochodu wybiegł mu pies, dlatego podczas próby uniknięcia zderzenia stracił panowanie nad pojazdem. Śledczy nie dali mu wiary. Sąd ocenił z kolei, że nawet gdyby ta wersja okazała się prawdziwa, to kierowca nawet nie hamował, co stanowiło błąd w technice jazdy, a poza tym bez powodu przekroczył prędkość.
Obrońca oskarżonego: prędkość nie miała kluczowego znaczenia
Adwokat Robert Poniedziałek, pełnomocnik Bartosza Ł., w rozmowie z TVN24 zapowiedział, że zawnioskuje o pisemne uzasadnienie wyroku i prawdopodobnie się od niego odwoła. - Uważamy, że nastąpiła dosyć swobodna ocena materiału dowodowego przez sąd. To jest taka sprawa, gdzie jest brak świadków. Są opinie zarówno prywatne, jak i zlecone przez prokuraturę. Z tych opinii wynika, że tak naprawdę nawet przy prędkości bezpiecznej, czyli dozwolonej, 50 kilometrów na godzinę, do tego wypadku by doszło. Więc ta prędkość nie miała tu kluczowego znaczenia - ocenił mecenas.
Niewykluczone, że od wyroku odwoła się także prokuratura, choć śledczy postulowali dużo niższą karę niż ta orzeczona przez kielecki sąd rejonowy. Śledczy domagali się jednego roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, co oznaczałoby, że Bartosz Ł. uniknąłby więzienia. - Należy temu człowiekowi dać szansę - mówił nam prokurator Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Wskazywał między innymi, że oskarżony "jest młody, ma dobrą opinię i wyraził skruchę przed sądem".
Prokuratura chciała "dać szansę" kierowcy
Prokopowicz wskazywał też w rozmowie z tvn24.pl na jeszcze jeden aspekt: finansowy. Prokurator wnioskował, by Bartosz Ł. zapłacił rodzinom po 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia. - Jeśli oskarżony pójdzie do więzienia, nie będzie w stanie wypłacić tego zadośćuczynienia - wyjaśniał Prokopowicz.
Pytany teraz o ewentualną apelację od wyroku, prokurator Prokopowicz nie dał jasnej deklaracji. - Będziemy składać wniosek o pisemne uzasadnienie i zapoznawać się ze szczegółową argumentacją sądu w tym zakresie. Jeżeli podzielimy tę argumentację, to nie będziemy oczywiście wywodzić apelacji - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach. - Niewątpliwym jest potwierdzenie zarzutów stawianych przez prokuraturę, czyli uznanie oskarżonego za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu - stwierdził w rozmowie z reporterką TVN24.
Prokurator Prokopowicz raz jeszcze zaznaczył, że prokuratura domagała się wyroku w zawieszeniu ze względu na wiek sprawcy, nierażące przekroczenie prędkości i na wyniki mediacji między oskarżonym a rodzinami ofiar.
Autorka/Autor: bp/gp
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Miejska PSP w Kielcach