Upamiętnili "ofiary syjonizmu i bolszewizmu"

Antyżydowska demonstracja w Budapeszcie
Antyżydowska demonstracja w Budapeszcie
Reuter TV
W demonstracji uczestniczyło prawie tysiąc osóbReuter TV

"Upamiętnienie ofiar syjonizmu i bolszewizmu" - pod takim hasłem demonstrowało w sobotę w centrum Budapesztu prawie tysiąc osób. Wystąpienie zorganizowało skrajnie prawicowe, parlamentarne ugrupowanie Jobbik w odpowiedzi na rozpoczynające się w niedzielę w stolicy Węgier plenarne zgromadzenie Światowego Kongresu Żydów.

W czasie wiecu, odbywającego się na skwerze Vertanuk Tere w centrum Budapesztu, można było zobaczyć transparenty z napisami: "Węgry nie są niewolnikiem w żydowskim imperium", "Nie dla żydowskiej kolonizacji" czy "Spekulanci won! To nasza ojczyzna".

Tylko transparent ze swastyką wywołał reakcję policji - trzymająca go osoba została zatrzymana. Funkcjonariusze interweniowali również, gdy grupa oburzonych osób, w tym deputowanych lewicy, usiłowała protestować przeciw wystąpieniom skrajnej prawicy. Przez cały czas trwania demonstracji okoliczne ulice patrolowały dziesiątki policjantów z psami.

"UE kolonią Izraela"

Pod stojącym na skwerze pomnikiem premiera Imre Nagya, straconego po węgierskiej rewolucji 1956 roku, przemówienie wygłosił m.in. przywódca Jobbiku Gabor Vona. - Kiedy mówimy o podobieństwach między komunizmem i nazizmem, zapominamy o podobieństwach między komunizmem i syjonizmem - oświadczył w wystąpieniu.

Jego zdaniem Węgry są poddawane "praniu mózgów na temat Holokaustu". Za "zbrodniczą" uznał politykę Izraela wobec Palestyńczyków, a Strefę Gazy porównał do "kolonii karnej, w której obywatele Palestyny są pozbawiani praw". Za "kolonię Izraela" uznał również Unię Europejską. - Węgierscy Żydzi powinni przeprosić nasz naród za morderstwa popełnione przez komunistyczny rząd Matyasa Rakosiego - mówił Vona. Przypomniał, że Rakosi, komunista pochodzenia żydowskiego i sekretarz generalny Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej w latach 1946-1956, został wyznaczony na to stanowisko przez Józefa Stalina, doprowadził do zamachu stanu na Węgrzech i był odpowiedzialny za masowe represje przeciwników politycznych.

Pod pomnikiem Nagya przemiówił również Marton Gyongyosi, deputowany z ramienia prawicowej partii, wcześniej potępiany przez międzynarodową opinię publiczną za wzywanie do rejestrowania Żydów jako zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego. - Nie damy się upokorzyć. Węgry nie są na sprzedaż. Ludobójstwo, jakiego Izrael dopuszcza się na ludności palestyńskiej, jest gorsze od tego, co naziści wymarzyli sobie w najśmielszych snach - mówił Gyongyosi.

Narastający antysemityzm

Głównym tematem rozpoczynającego się w niedzielę w Budapeszcie obrad zgromadzenia plenarnego Światowego Kongresu Żydów ma być właśnie narastanie ruchów skrajnie prawicowych i antysemityzmu w Europie, w szczególności na Węgrzech. - Nie uważam (premiera Węgier) Viktora Orbana za antysemitę, ale w jego kraju i w jego partii (Fidesz) jest wielu nieprzyjaciół Żydów, którzy są autorami antyżydowskich prowokacji - powiedział w przeddzień spotkania niemieckiemu dziennikowi "Tagesspiegel" przewodniczący Światowego Kongresu Żydów Ronald S. Lauder, podkreślając, że na Węgrzech widoczna jest otwartą nienawiść wobec Żydów, również w mediach. Podobnego zdania jest Peter Feldmayer, przewodniczący Węgierskiego Związku Żydowskich Gmin Wyznaniowych. - Odczuwamy coraz większą obawę i strach z powodu narastających ataków ekstremistycznych i antysemickich - przyznał w rozmowie z węgierską telewizją publiczną.

Sprzeczne sygnały rządu Orbana

Krytycy zarzucają Orbanowi, że jego rząd i kierowana przez niego partia wysyłają sprzeczne sygnały w sprawie przejawów antysemityzmu w kraju. Jak zauważa austriacka agencja APA, z jednej strony rząd Orbana potępia wszystkie akty przemocy wobec przedstawicieli mniejszości żyjących na Węgrzech, a z drugiej - deputowani Fideszu otwarcie głoszą poglądy w mniejszym lub większym stopniu antysemickie. Do antysemickich poglądów przyznało się trzy lata temu 28 proc. Węgrów, w 1993 roku deklarowało je jedynie 14 proc. - wynika z opublikowanych w sobotę wyników badań socjologa Andrasa Kovacsa.

Zakaz naruszył prawo

Początkowo zgody na wiec Jobbiku nie wyraziła policja, jednak jeden z deputowanych tej partii odwołał się do sądu. Ten w piątek orzekł, że policyjny zakaz opiera się na "nieuzasadnionych przesłankach" i stanowi "poważne naruszenie prawa". Wskazano też, że policja wydała zakaz po ponad dwóch tygodniach od zgłoszenia wiecu, a więc przekroczyła 48-godzinny okres, jaki ma na ocenę zgodności takiego wydarzenia z prawem. Orban oświadczył, że "orzeczenie sądu jest nie do przyjęcia". Zwrócił się z prośbą o interwencję do prezesa Sądu Najwyższego i polecił szefowi MSW "wykorzystanie wszelkich zgodnych z prawem środków, by zapobiec temu sprzecznemu z konstytucją wydarzeniu". W piątek wieczorem MSW zaapelowało do Węgrów o bojkot demonstracji.

Autor: mś//gak / Źródło: PAP