Rosjanie nacierali falami, on starał się utrzymać pozycję. Bohaterski starszy porucznik zginął, ratując życie towarzyszy

Źródło:
BBC, PAP

W walkach pod Bachmutem zginął w lutym starszy porucznik armii Ukrainy Pawel Kuzin. Po rosyjskim ostrzale był jedynym zdolnym do walki żołnierzem ze swojego oddziału. Przy pomocy karabinu maszynowego odpierał natarcie rosyjskiej piechoty, by dać czas na ewakuację rannych towarzyszy - pisze BBC. Portal brytyjskiego nadawcy zwrócił jednocześnie uwagę na przypominający czasy I wojny światowej sposób prowadzenia ataków przez Rosjan. Często niewyszkoleni i niedoświadczeni żołnierze wysyłani są falami na ukraińskie pozycje. Taka strategia - ocenia BBC - przynosi Rosji pewne korzyści, jednak bardzo wysokim kosztem. 

Bachmut w obwodzie donieckim pozostaje głównym celem rosyjskich operacji na wschodzie Ukrainy. Rosja uważa, że zdobycie miasta położy podwaliny pod przejęcie kontroli nad całym regionem Doniecka. Siły Moskwy okupują nieco ponad połowę tego obszaru. Ukraińscy wojskowi donoszą o "bezprecedensowo krwawych" starciach, w tym o odpieraniu do 50 rosyjskich ataków każdego dnia.

Rosja skoncentrowała wokół tego miasta znaczne siły, a jej brutalna strategia polegająca na wysyłaniu atakujących żołnierzy falami pomaga w powolnym posuwaniu się naprzód, jednak za bardzo wysoką cenę - napisał portal brytyjskiego nadawcy BBC.

Rosyjski ostrzał pod Bachmutem

BBC powróciło w sobotniej publikacji do wydarzeń z 17 lutego tego roku. Tego dnia starszy porucznik Pawel Kuzin dowodził oddziałem, który krótko po wysłaniu na pozycje znalazł się pod ostrzałem prowadzonym przez rosyjski czołg. Jak przekazał portal brytyjskiego nadawcy, pociski eksplodowały w odległości kilku metrów od okopu zajmowanego przez ukraińskich obrońców.

Walki pod BachmutemZdjęcie ilustracyjneMin Obrony Ukrainy/Facebook

Rannych zostało dwóch żołnierzy, którym Kuzin nakazał ukryć się w ziemiance. Razem z nimi do schronu, w celu opatrzenia ran i przygotowania poszkodowanych do ewakuacji, zszedł medyk. Wówczas rosyjski pocisk uderzył bezpośrednio w drewnianą konstrukcję. "Błysnęło" - relacjonował jeden z ocalałych żołnierzy o pseudonimie "Cygan". "Rzuciło mną o kłody z taką siłą, że niemal mnie zmiażdżyło. Nie mogłem pojąć, czy jestem żywy, czy martwy. Ktoś krzyczał. Brzmiało, jakby głos dochodził z odległości stu metrów" - wspominał wojskowy. Był to głos Kuzina, który próbował dowiedzieć się, co stało się z jego towarzyszami.

Kuzin pomógł wydostać się rannemu "Cyganowi", wyciągając jego bezwładne ciało ze zniszczonej wybuchem ziemianki. Gdy ostrzał ustał, dowódca rozpoczął poszukiwania pozostałych żołnierzy. Dostrzegł ciało jednego, zasypane ziemią i potrzaskanym drewnem. Zginął jeszcze jeden wojskowy, a kolejny odniósł obrażenia.

Po pewnym czasie ponownie rozpoczął się ostrzał, a równocześnie do ataku ruszyli rosyjscy piechurzy. Kuzin wezwał przez radio wsparcie, by ewakuować rannych, a sam zajął pozycję przy karabinie maszynowym Browninga.

Rosyjskie natarcia falami

206 Batalion, w którym służyła grupa Kuzina, walczył wcześniej na południu obwodu chersońskiego oraz w północno-wschodniej Charkowszczyźnie, jednak - jak napisało BBC - bitwa o Bachmut nie przypominała niczego, z czym spotkali się wcześniej.

"Intensywność walk o przełamanie naszych pozycji była szokująca" - mówił dowódca plutonu Mykoła Hlabets, dodając, że Rosjanie niekiedy zbliżali się do ukraińskich pozycji na odległość 20 metrów. "Po prostu szli w naszym kierunku bez żadnej osłony. Niszczyliśmy jedną grupę po drugiej, ale oni nadal nadchodzili" - dodał, nazywając ich "samobójczymi oddziałami".

Portal brytyjskiego nadawcy zaznaczył, że w ostatnim czasie w rosyjskich mediach społecznościowych publikowane są odezwy nowo zmobilizowanych rosyjskich żołnierzy do prezydenta Władimira Putina o zatrzymanie tego, co nazywają "nielegalnymi rozkazami", zgodnie z którymi wysyłani są "na rzeź". BBC przytacza również doniesienia wojskowych z rosyjskiej 5 Brygady o oddziałach zaporowych, które mają otwierać ogień do własnych żołnierzy wycofujących się z pola bitwy.   

Przypominające okres I wojny światowej ataki falami często niewyszkolonych i niedoświadczonych wojskowych przynoszą Rosji pewne korzyści, choć bardzo dużym kosztem - ocenił brytyjski portal. Ukraińcy odsłaniają swoje pozycje, gdy otwierają do nich ogień, co w konsekwencji pozwala rosyjskiej artylerii na zlokalizowanie celu. Ponadto ukraińskim obrońcom na wysuniętych pozycjach szybko kończy się amunicja.

BBC opisując historię starszego porucznika Kuzina, przekazało, że gdy łapał on za karabin maszynowy, by próbować powstrzymać natarcie rosyjskie piechoty, zdawał sobie sprawę, że odsłania swoją pozycję. Jednak tak długo, jak utrzymywał ogień, jego ranni towarzysze broni mieli szansę na ratunek.

Zginął, osłaniając ewakuację towarzyszy

"Cygan" krwawił w okopie, w którym ułożył go Kuzin - relacjonował portal. Odłamek zmiażdżył mu miednicę, kolejny trafił w udo, a trzeci uderzył w podbrzusze, "wywracając organy wewnętrzne w drugą stronę". "Nie widziałem zbyt wiele, wszystko było białe" - wspominał żołnierz. "Przez dwie godziny leżałem na zaśnieżonej ziemi, ale nie czułem zimna" - dodał. Obok niego leżał drugi z rannych obrońców.

Ratownicy pod nieustającym ostrzałem pośpiesznie zapakowali ich do wozu opancerzonego. Nie zdążyli nawet zatrzasnąć włazu - wspominał "Cygan". W tym czasie karabin maszynowy Kuzina już milczał. Starszy porucznik zginął, trafiony kawałkiem odłamka, który przebił jego hełm.

Batalion oddał cześć poległemu

O sprowadzeniu ciała Kuzina zdecydowali dowódcy 206 Batalionu. Następnego dnia wieczorem trzy grupy, po dwóch żołnierzy każda, ruszyły, by odnaleźć zwłoki bohaterskiego starszego porucznika. "Plan wyglądał dobrze na papierze, ale sprawy szybko zaczęły iść źle" - wyjaśniał młodszy sierżant Wasyl Palamarczuk. Wojskowi pogubili się, a w ciemnościach nieomal wpadli na Rosjan. Gdy zbliżali się do okopu, dostali się pod ostrzał.

Ostatecznie ciało poległego udało wydostać się z okopu na kilka godzin przez tym, zanim Rosjanie zajęli ten obszar. Cała operacja, rozciągająca się na dystansie zaledwie kilometra, zajęła sześć godzin.

Po północy cały batalion zebrał się w punkcie ewakuacyjnym, gdzie oddano hołd Kuzinowi. "To była ogromna strata dla naszej jednostki. Uratował dwie osoby, ale sam zginął" - zaznaczył Palamarczuk, cytowany przez BBC.

Starszy porucznik Pawel Kuzin pozostawił żonę oraz córkę.

Autorka/Autor:ft//now

Źródło: BBC, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Min Obrony Ukrainy/Facebook

Tagi:
Raporty: