Siostra zamordowanej sołtys Motyżyna: Rosjanie brutalnie torturowali ją i rodzinę. Wbijali jej pod paznokcie śruby

Źródło:
PAP
Cmentarz ofiar rosyjskiej agresji w podkijowskim Irpieniu
Cmentarz ofiar rosyjskiej agresji w podkijowskim Irpieniu Reuters Archive
wideo 2/21
Cmentarz ofiar rosyjskiej agresji w podkijowskim Irpieniu Reuters Archive

Trzy dni po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę Rosjanie weszli do Motyżyna w obwodzie kijowskim. Siostra zamordowanej sołtys Olgi Suchenko relacjonowała w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że zabrali ją razem z mężem i synem. - Przed śmiercią brutalnie ich torturowano. Pod paznokcie mojej siostry orki (Rosjanie) powbijały śruby - mówiła kobieta. Ciało sołtys i jej syna Rosjanie wrzucili z dwoma innymi do masowej mogiły, którą tylko częściowo zasypali ziemią. Jej męża wrzucili do studni.

- Była wielką patriotką, nie ukrywała tego. Nie chciała wyjeżdżać ze swojej wsi; wiedziała, że jest szczególnie narażona, ale postanowiła zostać i pomagać mieszkańcom Motyżyna - wspomina Tania, siostra sołtys Motyżyna Olgi Suchenko.

Do położonego w obwodzie kijowskim i liczącego niewiele ponad tysiąc mieszkańców Motyżyna Rosjanie weszli trzy dni po rozpoczęciu w lutym inwazji na Ukrainę. - Od razu wyłapali wszystkich ukraińskich patriotów. We wsi działali kolaboranci, którzy wydali każdego, kto nie krył swojego przywiązania do ojczyzny - powiedziała rozmówczyni PAP.

Według mieszkańców wsi Rosjanie próbowali przekonać Suchenko do współpracy, jednak ta stanowczo im odmówiła. - 10 marca zorientowałam się, że ją przetrzymują. Od razu powiadomiłam dziennikarzy i służby - opowiada Tania. - Czekałam na wymianę jeńców, bo byłam przekonana, że Olga w tej grupie się znajdzie. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że moja siostra już nie żyje - dodała.

Relacja tvn24.pl na żywo: 155. dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę

Sołtys i jej syna "wrzucili do płytkiego grobu w lesie", męża "znaleziono w studni"

O zabójstwie siostry, jej męża Ihora oraz ich syna Saszy, kobieta dowiedziała się pod koniec marca. - Olgę i Saszę wrzucili do płytkiego grobu w lesie, niedbale przysypując ich ciała ziemią. Ihora, nagiego i z rękoma związanymi za plecami, znaleziono w pobliskiej studni - powiedziała.

Według zajmujących się sprawą śledczych przyczyną śmierci sołtys i jej rodziny był strzał oddany z bliskiej odległości. - Przed śmiercią brutalnie ich torturowano. Pod paznokcie mojej siostry orki (Rosjanie) powbijały śruby - relacjonowała.

Kobieta zna twarze osób odpowiadających za śmierć siostry i jej rodziny. Podczas rozmowy z PAP pokazuje w telefonie zdjęcia rosyjskich żołnierzy zidentyfikowanych przez ukraińskich dziennikarzy śledczych. - To oni terroryzowali wieś i zabili członków mojej rodziny - stwierdziła kobieta.

Agresja Rosji na Ukrainę trwa od 155 dni. Relacja reportera TVN24 Artura Molędy
Agresja Rosji na Ukrainę trwa od 155 dni. Relacja reportera TVN24 Artura MolędyTVN24

Tania: pędziłam, słysząc za sobą nieustające eksplozje i głośny płacz dzieci

Zmierzająca w kierunku Kijowa ofensywa Rosjan zastała Tanię w położonej siedem kilometrów na wschód od Motyżyna Jasnohorodce. 5 marca do wsi zbliżyły się rosyjskie czołgi. Kobieta - pracująca wówczas w sklepie, który później został zbombardowany - podjęła decyzję o ucieczce.

- W bagażniku samochodu schowałam siódemkę dzieci. Poza moimi znalazły się tam dzieci znajomych i rodziny. Szybko skierowałam się na wschód, ale po krótkiej jeździe zobaczyłam, że jadę w stronę Rosjan. Zrozumiałam, że to koniec; myślałam tylko o tym, żeby zapłacić im za obietnicę wypuszczenia dzieci, ze swoją śmiercią byłam już pogodzona - wyznała kobieta.

- Gdy się zbliżyłam, zobaczyłam na ramionach żołnierzy ukraińskie odznaki; momentalnie wybuchłam, zalałam się łzami. Powiedziałam im, żeby nie jechali w tamtą stronę, że za moimi plecami wszystko znajduje się pod ostrzałem - opowiadała. - To było nierealne, czułam się jak w filmie. Pędziłam, słysząc za sobą nieustające eksplozje i głośny płacz dzieci wydostający się z bagażnika - dodała kobieta.

W jej domu w pobliskiej Liszni ukryło się 10 rodzin, z których części wcześniej nie znała. - Nie mieli się gdzie podziać, a ta okolica wydawała się bezpieczniejsza - wyjaśniła.

Autorka/Autor:js/ tam

Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: