W wyniku ataku rosyjskich sił na Połtawę zginęło 47 osób, a rannych zostało 206 - przekazała pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska. Jak poinformowało ministerstwo obrony, na miasto spadły dwa pociski balistyczne. Mieszkańcy oddają krew, aby pomóc poszkodowanym.
We wtorek ukraińskie media informowały, że miasto Połtawa w środkowej części Ukrainy zostało zaatakowane z użyciem rakiet balistycznych. Wkrótce doniesienia te potwierdził resort obrony, który poinformował, że na miasto spadły dwa rosyjskie pociski balistyczne.
Po południu pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska przekazała, że w wyniku ataku zginęło 47 osób, a rannych zostało 206.
"Odstęp czasowy między uruchomieniem alarmu powietrznego a przybyciem śmiercionośnych rakiet był tak krótki, że dosięgnęły ludzi w momencie ewakuacji do schronu" - przekazało ministerstwo na Telegramie.
Z komunikatu wynika, że rakiety spadły na teren uczelni. "Jeden z budynków instytutu został częściowo zniszczony, a wiele osób zostało uwięzionych pod gruzami" - poinformował ukraiński resort obrony.
Zełenski zarządza przeprowadzenie śledztwa
"Uderzono w teren instytucji edukacyjnej i sąsiedniego szpitala. Jeden z budynków Instytutu Łączności został częściowo zniszczony. Niestety, wielu (cywilów) zginęło" - przekazał w nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych prezydent Wołodymyr Zełenski.
Prezydent zarządził przeprowadzenie śledztwa, by zbadać wszystkie okoliczności tragedii. Jak podkreślił, w akcję ratunkową zaangażowano wszystkie niezbędne służby.
"Jestem wdzięczny każdemu, kto od pierwszych minut po uderzeniu pomaga ludziom, ratuje życie. Rosyjscy łajdacy muszą odpowiedzieć za ten atak" - zadeklarował Zełenski.
Mieszkańcy Połtawy powiedzieli dziennikarzom ukraińskiej telewizji Suspilne, że słyszeli dwie eksplozje. Chwilę wcześniej ukraińskie siły powietrzne ostrzegły, że w kierunku miasta zmierzają rosyjskie pociski.
- Szkło w oknach zostało całkowicie rozbite, lodówka była odwrócona do góry nogami. Wewnątrz wszystko, co stało, leży. Dopiero teraz zaczynam zdawać sobie sprawę, co mogło się wydarzyć - powiedział telewizji Suspilne jeden z mieszkańców dzielnicy, gdzie doszło do ataku. Mieszkanka o imieniu Ołena mówiła, że w czasie wybuchów ukryła się z dzieckiem w łazience. - Był alarm, minęła dosłownie minuta i od razu nastąpiła jedna lub dwie eksplozje. Myśleliśmy, że uderzyło w nasz dom. Wybite zostały wszystkie okna, także na klatce schodowej - relacjonowała.
Według rosyjskich kanałów na Telegramie, atak został przeprowadzony przy użyciu pocisków Iskander, w czasie zbiórki żołnierzy ukraińskich na terenie 179. ośrodka szkoleniowego.
Kilka godzin po rosyjskim ataku deputowana ukraińskiego parlamentu Marjana Bezuhła oznajmiła, że powtórzyła się tragedia 128. brygady, gdy rosyjska rakieta trafiła w miejsce koncentracji ukraińskich żołnierzy podczas ceremonii wręczania im nagród w listopadzie ubiegłego roku. Śmierć poniosło wówczas 19 żołnierzy ukraińskich.
Mieszkańcy oddają krew, by pomóc rannym
Szef ukraińskiego MSW Ihor Kłymenko przekazał, że w wyniku ataku uszkodzone zostały pobliskie budynki mieszkalne. Fala uderzeniowa wybiła w nich okna i uszkodziła fasady.
Mieszkańcy oddają krew, aby pomóc rannym - poinformował szef obwodu połtawskiego Filip Pronin. Nazwał atak "strasznym dniem dla regionu". "Na miejscu pracują wszystkie odpowiednie służby. Skoordynowane działania ratowników i medyków uratowały dziś wiele istnień ludzkich. Wielu mieszkańców Połtawy oddaje krew, aby pomóc rannym" - oświadczył.
Władze obwodu ogłosiły trzydniową żałobę. Krew dla rannych można oddawać do końca tygodnia.
Polskie MSZ: Rosja musi odpowiedzieć za swoje działania
Po ataku komunikat opublikowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. "Potępiamy rosyjski atak na szpital i placówkę oświatową w Połtawie" - napisano. "Wyrażamy głębokie współczucie i solidarność z narodem Ukrainy. Polska będzie nadal wspierać Ukrainę w jej obronie przed agresją. Rosja musi odpowiedzieć za swoje działania - dodano.
Źródło: tvn24.pl, Ukraińska Prawda, NV, PAP
Źródło zdjęcia głównego: NEXTA