Charków może być celem kolejnej ofensywy Rosjan. W drugim co do wielkości mieście Ukrainy przebywa korespondent "Faktów TVN" Andrzej Zaucha. Jak przekazał, jest niemal codziennie atakowane przez Rosjan. Politycy i eksperci ostrzegają, że bez pomocy wojskowej, Ukraina może je stracić.
Andrzej Zaucha, korespondent "Faktów" TVN przebywa w ukraińskim Charkowie. Jak przekazał w środę, miasto to jest niemal codziennie atakowane przez Rosjan. Do ataku siły rosyjskie używają między innymi rakiet i dronów Shahed. Charków to drugie co do wielkości miasto w Ukrainie, zamieszkane przez ponad milion osób.
Jak przekazał Zaucha, na wschód od Charkowa, w rejonie miasta Kupiańsk, Rosjanie skoncentrowali zgrupowanie wojskowe, celem ma być ponowne zajęcie miejscowości, która została wyzwolona przez siły ukraińskie jesienią 2022 roku.
Grupa Informacyjna Sprzeciw, która zrzesza analityków wojskowych monitorujących sytuację w Donbasie, poinformowała w poniedziałek, że na kierunku kupiańskim armia rosyjska zgromadziła 80 tysięcy żołnierzy, 1100 czołgów, około dwóch tysięcy wozów bojowych i ponad 900 systemów artyleryjskich.
"Sytuacja bardzo niebezpieczna"
Jak ocenił korespondent "Faktów" TVN, "sytuacja w okolicach Kupiańska staje się bardzo niebezpieczna, a zgrupowanie wojsk rosyjskich bardzo mocno urosło".
Prognozował, że "gdyby Rosjanom ponownie udało się zająć Kupiańsk, wówczas Charków byłby zagrożony". - Wielkie miasto, które na pewno trudno zdobyć z marszu, ale Rosjanie próbowaliby je okrążyć i zmusić ukraińskich obrońców do poddania się - analizował dziennikarz.
We wtorek rzecznik Zgrupowania Wojsk Chortyca Ilja Jewłasz poinformował, że na kierunku kupiańskim Rosjanie zbudowali potężne fortyfikacje.
"Będziemy mieli ogromny problem"
"Jeśli Ukraina nie otrzyma dodatkowego wsparcia z Zachodu, istnieje duże prawdopodobieństwo, że straci Kupiańsk i Charków" - oceniła ukraińska deputowana Ołeksandra Ustinowa w rozmowie z Deutsche Welle.
Jej zdaniem "Awdijiwka to dopiero początek". "To pierwszy krok do tego, jak będzie wyglądać Ukraina. Po Awdijiwce będzie Kupiańsk, a niestety następny będzie Charków. Charków jest drugim co do wielkości miastem w Ukrainie z ponad milionem mieszkańców. Wiemy, że jeśli stracimy Kupiańsk, który jest głównym węzłem kolejowym, to niestety wzrosną szanse na utratę Charkowa" - wyjaśniała deputowana.
"Jeśli nie otrzymamy dodatkowego wsparcia, amunicji, pocisków rakietowych dłuższego zasięgu, obiecanych F-16 do lata, będziemy mieli ogromny problem" - podsumowała Ustinowa.
"Zajęcie Awdijiwki pozwoliło Rosjanom naciskać"
Siły rosyjskie pod niedawno zdobytą Awdijiwką, utrzymują, jak się wydaje, dość szybkie tempo operacji ofensywnych, tak aby pójść naprzód, zanim Ukraińcy ustanowią tam bardziej zwarte linie obrony - podał w najnowszej analizie amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
"Wojska rosyjskie tymczasowo zmniejszyły tempo operacji, gdy po zajęciu Awdijiwki 17 lutego przeczesywały miasto, niemniej potem wznowiły dość wysokie tempo ataków na zachód i północny zachód od Awdijiwki". Celem ataków są pobliskie miejscowości Berdyczi, Orliwka i Toneńke, gdzie Ukraińcy ustanowili pozycje obronne.
"Zajęcie Awdijiwki pozwoliło wojskom rosyjskim naciskać na pozycje, które Ukraińcy obsadzali krócej niż pozycje w Awdijiwce i na zachód od niej. Siły rosyjskie utrzymują prawdopodobnie wysokie tempo operacyjne, starając się wykorzystać tę sposobność taktyczną" - ocenił amerykański think tank.
Analitycy przypuszczają, że Rosjanie będą mogli w najbliższych tygodniach zająć miejscowości leżące tuż pod Awdijiwką - na zachód i północny zachód od niej. Postępy dalej na zachód będą trudniejsze ze względu na specyfikę terenu, w tym zbiorniki wodne na linii Berdyczi-Semeniwka-Orliwka.
Źródło: TVN24, tsn, PAP