Wojna przybliża do siebie ludzi, otwiera na siebie. Tu nie ma mowy o jakiejś pozie, o fałszu. Jeżeli to, co masz w sobie jako dziennikarz przemówi do nich, to wtedy działasz jak z przyjaciółmi – mówił w rozmowie z TVN24 Michał Przedlacki, dziennikarz "Superwizjera", autor reportażu "Pierścień wokół Kijowa. Ukraina albo śmierć".
"Pierścień wokół Kijowa. Ukraina albo śmierć". Oglądaj reportaż "Superwizjera" w sobotę o 20 na antenie TVN24 lub w TVN24 GO
Michał Przedlacki, autor reportaży "Superwizjera" TVN z Ukrainy, w rozmowie z TVN24 mówił o bohaterach swych materiałów. - To ludzie, którzy na ten pierwszej linii, na ostatnich ukraińskich pozycjach, znaleźli się bez przypadku. Tam nie ma ludzi z przypadku – powiedział.
Jedną z osób, o których opowiada reportaż jest Piotr, który przez wiele lat pracował jako kierowca autobusów miejskich w Warszawie. - To jest żołnierz z wieloletnim doświadczeniem w siłach specjalnych, który walczył na szpicy, na ostatniej ukraińskiej pozycji, która miała przez chwilę powstrzymywać Rosjan, żeby obrona za nimi, te realne kręgi obrony zdołały się przygotować. On i jego ludzie rozbili trzy szturmy rosyjskie - relacjonował Przedlacki.
- Ze zwiadem 72. brygady dotarłem do granicy Buczy wtedy, kiedy rosyjska armia tam była i kiedy te mordy miały miejsce. Nie udało nam się dojść dalej, bo tam jeszcze wtedy byli Rosjanie – mówił.
Przedlacki: na wojnie nie ma mowy o pozie i fałszu
Pytany o to, czy można myślami wrócić z Ukrainy, Michał Przedlacki odparł, że "dla osób, które są tam z otwartym umysłem, otwartymi oczami i otwartym sercem" powrót jest możliwy, ale "wraca się w pewnym sensie bogatszym". - Nie tylko o doświadczenia, sytuacje, których jesteśmy świadkami, ale obcując z głębokim, wielkim patriotyzmem. Siłą, zaangażowaniem, gotowością do obrony ojczyzny, do przelania swojej krwi. To potrafi zmienić każdego człowieka, dać mu pewną perspektywę – przyznał.
- Jestem wdzięczny Ukraińcom, którzy pokazali, jakim są narodem, jakimi są ludźmi, którzy znajdują czas dla naszej kamery, żebyśmy mogli przedstawić to, co na miejscu się dzieje. Często bywa tak, że nasza kamera jest albo jedyną, albo jedną z dwóch kamer na miejscu. Przez to, że oni wiedzą, że przygotowujemy materiały dla Polaków, często dostajemy dostęp unikatowy - tłumaczył.
Dopytywany o to, czy między nim a bohaterami jego reportaży tworzy się więź, Przedlacki przyznał, że takie więzi budują się bardzo szybko. - Wojna przybliża do siebie ludzi, otwiera na siebie. Tu nie ma mowy o jakiejś pozie, o fałszu. Jeżeli to, co masz w sobie jako dziennikarz przemówi do nich, to wtedy działasz jak z przyjaciółmi, jak z ludźmi, którzy ci zaufali, a ty ufasz im. W takich sytuacjach, gdy za zakrętem znajdują się rosyjskie pozycje, to zaufanie musi być obopólne – zwrócił uwagę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN