Ukraińskie siły zbrojne za pomocą dronów pomagają rosyjskim żołnierzom zdezerterować i przedostawać się na stronę ukraińskich pozycji - napisał we wtorek amerykański dziennik "New York Times". Bezzałogowiec leci nad głową dezertera, wskazując mu bezpieczniejszą trasę ucieczki.
Twórcy tego pomysłu zainspirowali się opublikowanym w listopadzie nagraniem, na którym rosyjski żołnierz, poddając się, porzuca broń i z uniesionymi nad głową rękoma podąża za dronem prowadzącym go do oddziału ukraińskiego.
Kilka tygodni później Sztag Generalny Ukrainy opublikował instrukcję filmową wyjaśniającą, jak rosyjscy żołnierzy mogą się poddać i opuścić swoje stanowisko z pomocą ukraińskiego drona. Metoda ta jest częścią szerszego programu "Chcę żyć", którym ukraińskie władze próbują przekonać żołnierzy wojsk agresora do dezercji. W ramach programu uruchomiono również linię telefoniczną, stronę internetową i kanał na Telegramie - wszystko to przeznaczone jest dla rosyjskich żołnierzy i ich rodzin.
Ukraińcy ułatwiają Rosjanom dezercję
"Jednak, podobnie jak podczas I wojny światowej, poddanie się dziś na frontach Ukrainy jest jednym z najbardziej niebezpiecznych aktów" - zaznacza "NYT". "Front rozciąga się na odcinku setek kilometrów, ziemia pomiędzy dwiema stronami wojny pokryta jest okopami, polami minowymi, snajperami i jest niemal stale bombardowana" - wyjaśniono.
Według armii ukraińskiej drony mają zminimalizować ryzyko towarzyszące dezercji. W nagraniu udostępnionym na platformach społecznościowych rosyjskim żołnierzom wyjaśnia się, że pierwszym krokiem musi być nawiązanie kontaktu z projektem "Chcę żyć", by otrzymać wszelkie instrukcje. Następnie żołnierz musi przybyć na wyznaczony punkt, czekać na drona i unieść ręce w geście poddania się. Dron będzie podążać nad głową żołnierza jego tempem i kierować go w stronę ukraińskich pozycji. Jeśli ulegnie awarii, żołnierz musi czekać na przybycie kolejnego.
Andrij Jusow z ministerstwa obrony Ukrainy poinformował, że do programu "Chcę żyć" wpłynęło już 1,2 mln zapytań, z których większość nadeszła z Rosji. Kanał na Telegramie subskrybuje ponad 40 tysięcy użytkowników, z których większość mieszka w Rosji lub na obszarach Ukrainy kontrolowanych przez najeźdźców.
Źródło: PAP