O sytuacji we Lwowie i o tym, jak wygląda codziennie życie mieszkańców mówił w "Tak jest" mer tego miasta Andrij Sadowy. - Ciężko nam, ale to jest nasze życie. To jest wojna i musimy walczyć - powiedział. Dodał, że we wtorek mieście dwukrotnie rozległy się alarmy.
Mer Lwowa Andrij Sadowy opowiadał w "Tak jest" w TVN24 o tym, jak miasto i jego mieszkańcy radzą sobie w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę. - Sytuacja jest ciężka, bo cały czas przyjeżdżają nowi ludzie. Część zostaje, a część jedzie dalej do Polski, do innych miast - powiedział, dodając, że "już jesteśmy przyzwyczajeni". - Tysiące (uchodźców - przyp. red.) mieszkają w mieszkaniach lwowian. Wszystkie hotele, hostele, apartamenty, wszystko totalnie jest zajęte - dodał.
- Ale teraz takie życie. Moim kolegom, prezydentom miast Mariupol, Charków, Zaporoże jest dużo ciężej niż mnie. Ja muszę to robić, bo to jest mój obowiązek - stwierdził mer.
Relacja tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę. 34. doba inwazji
Mer Lwowa: dzisiaj były dwa alarmy i parę godzin mieszkańcy miasta siedzieli w ukryciu
Przekazał, że do Lwowa cały czas dociera pomoc humanitarna. - Ciężko nam, ale to jest nasze życie. To jest wojna i musimy walczyć - powiedział.
Przypomniał, że do miasta przeniosło się wiele firm z innych rejonów kraju. - U nas sytuacja nie jest tak tragiczna, ale też bombardują - podkreślił. Przypomniał, że niedawno w okolice Lwowa uderzyło kilka rakiet. - Wczoraj też nasz system przeciwrakietowy zniszczył trzy rakiety i one akurat były skierowane na Lwów - przekazał Sadowy.
- Nie wiadomo, jak jutro będzie. Dzisiaj były dwa alarmy i parę godzin mieszkańcy miasta siedzieli w ukryciu. To jest nasze życie dzisiaj - powiedział gość TVN24.
OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO
Źródło: TVN24