Liczba osób, które zginęły w wyniku rosyjskiego ostrzału bloku mieszkalnego w mieście Czasiw Jar w obwodzie donieckim, wzrosła do 43 - poinformowała we wtorek wieczorem ukraińska Państwowa Służba do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych. Wcześniej w tym dniu informowała o 38 zabitych. Wśród ofiar jest dziewięcioletni chłopiec. Akcja ratunkowa trwa.
Służba podała, że atak przeżyło co najmniej dziewięcioro mieszkańców bloku. Trwa akcja poszukiwawczo-ratunkowa, dotychczas udało się przerzucić ponad 400 ton gruzu. W operacji uczestniczy 57 funkcjonariuszy Państwowej Służby do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS) i osiem jednostek sprzętu, wspieranych m.in. przez dwa dźwigi i inne pojazdy zapewnione przez lokalne władze. Na miejscu dyżuruje też karetka pogotowia.
Wcześniej we wtorek szef władz obwodu donieckiego Pawło Kyryłenko poinformował na kanale Telegram, że według stanu na godzinę 6.30 rano (5.30 czasu polskiego) pracownicy DSNS przeszukali 70 procent gruzowiska.
Atak Rosjan na Czasiw Jar
Miasto Czasiw Jar w obwodzie donieckim zostało ostrzelane w sobotę wieczorem. Pociski spadły na blok mieszkalny, całkowicie zniszczono dwie klatki schodowe. W niedzielę DSNS oznajmiła, że siły wroga prawdopodobnie użyły czterech rakiet balistycznych krótkiego zasięgu typu Iskander. Początkowo miejscowe władze oceniały, że wróg zaatakował Czasiw Jar z systemów rakietowych Uragan.
- Specjalnie uderzyli w środku nocy, kiedy ludzie już zasypiają, żeby było jak najwięcej ofiar - powiedział telewizji Suspilne Ołeh Kyrnycki z policji obwodu donieckiego.
- Każdy, kto wydaje rozkazy takich ostrzałów, i każdy, kto dokonuje ataków na zwykłe miasta, dzielnice mieszkalne, zabija całkowicie świadomie. Po takich ostrzałach (Rosjanie - red.) nie będą mogli powiedzieć, że czegoś nie wiedzieli czy nie zrozumieli - oświadczył w niedzielę wieczorem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/DSNSDon