Wyjazd do Polski nie jest ich marzeniem, ale szansą na normalne i bezpieczne życie. Ponad milion uchodźców z Syrii szykuje się w Libanie do przetrwania zimy. Tysiąc z nich ma trafić do Polski. Na razie obserwują ich i sprawdzają pracownicy organizacji humanitarnych, wkrótce mają to zrobić pracownicy służb specjalnych. Materiał "Faktów" TVN.
To ostatnie przygotowania uchodźców do zbliżającej się libańskiej zimy. Ustawiają się w długą kolejkę po piece i koce. Dzięki nim przetrwają w namiotach lub w garażach, które od kilku miesięcy są ich nowym domem.
Ciężka zima
- To nie będą łatwe miesiące. Ale co mamy zrobić. Nie możemy się nigdzie ruszyć, bo nie mamy pieniędzy. A nie jestem sam, jest nas 11 osób - mówi Mahmud, uchodźca z Syrii. W Libanie jest ich ponad milion. To pierwszy kraj, do którego trafili, uciekając przed wojną. Wielu liczyło na to, że po kilku, kilkunastu miesiącach spędzonych w obozach wrócą do domu. Dziś taką nadzieję mają już nieliczni. - Oczywiście, że wierzyłem, że tam się uspokoi. Ale wiem już, że to nierealne. Zamiast domu mam namiot - mówi Abdellah al Ramla, uchodźca z Syrii. Dla mieszańców takich obozów teraz zaczyna się niezwykle ciężki okres. Zimę spędzą namiotach ogrzewanych kocem, będą spać na podłodze. I choć wydaje się, że Liban to słoneczny kraj, za kilka tygodni spadnie tam śnieg, a temperatura będzie oscylowała w okolicach 5 stopni Celsjusza poniżej zera. Abdellah ma chorego syna. Jak mówi, jeśli dostanie propozycję przesiedlenia do Europy, to skorzysta z niej głównie dla jego dobra. - Chcę, by miał opiekę, leczenie, żeby żył w lepszych warunkach - tłumaczy.
Dokładna weryfikacja
Polska zadeklarowała, że przyjmie z Libanu ponad tysiąc osób. Reszta uchodźców (5-6 tys.), którzy trafi do Polski, zostanie przeniesiona z obozów w Grecji i we Włoszech.
Wkrótce do Libanu powinni przyjechać przedstawiciele polskich służb, którzy mają sprawdzać każdego, kto chce przenieść się do naszego kraju. Oficerowie wywiadu i straży granicznej otrzymają pełną dokumentacje tych osób oraz ich odciski palców. W tej weryfikacji mają pomagać też polskie organizacje humanitarne, które na pograniczu libańsko-syryjskim działają od kilku lat. - Wielu z tych uchodźców znamy osobiście. Przychodzą do nas do biura codziennie - mówi Piotr Stopka z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM). - Jeśli wyjeżdżają zbyt często do Syrii, wiemy o tym doskonale. Jeśli mówią, że byli zobaczyć swoje mieszkanie, a na przykład mają pieniądze, to mamy taką informację - dodaje Luai pracownik PCPM. To wszystko zapisywane jest w raportach. Spora cześć tych danych trafia do światowej organizacji zajmującej się uchodźcami. A to właśnie UNHCR stworzy listę osób, z których Polska będzie mogła wybrać potencjalnych przesiedleńców. - Warto pamiętać, że osoby, które stwarzają choć cień zagrożenia dla kraju, który ma ich przyjąć, są umieszczane na samym dole tej listy - podkreśla Wojciech Wilk z PCPM. Oznacza to, że ich szanse na przesiedlenie są praktycznie zerowe. Warto też zauważyć, że większość Syryjczyków, starających się o przyjazd do Europy, chce dostać się do Niemiec i Szwecji. O Polsce wiedzą niewiele.
Autor: ToL / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN