Donald Tusk, który od jutra będzie w Berlinie, jedzie tam z propozycją powołania muzeum II wojny światowej w Gdańsku. Jest to kontrpropozycja wobec planów budowy Centrum Wypędzonych Eriki Steinbach i projektu "Widoczny znak" Angeli Merkel.
W poniedziałkowym dzienniku "Frankfurter Allgemeine Zeitung" szef polskiego rządu zaproponował, aby zamiast placówki upamiętniającej przymusowe wysiedlenia w Europie, ustanowić muzeum II wojny światowej.
- W takim projekcie mogłyby uczestniczyć wszystkie zainteresowane państwa (w tym Izrael i Rosja), zaś losy wypędzonych można by przedstawić w szerszym kontekście historycznym - wyjaśnia Tusk.
Od wielu miesięcy Angela Merkel wstrzymywała się z oficjalnym ogłoszeniem własnego projektu upamiętnienia wysiedlonych, bo woli wcześniej zdobyć dla niego poparcie Polski i Czech. Kanclerz chce, aby w pobliżu Potsdamer Platz w centrum Berlina powstał "Widoczny znak" - wystawa poświęcona wypędzonym. Projekt ekspozycji ma pokazać, że powodem tragedii wysiedlenia niemieckiej ludności była wywołana przez Hitlera wojna, a przed Niemcami taki sam los spotkał wiele innych narodów, w tym Polaków wygnanych z własnych domów przez nazistów.
Szerszy kontekst
- Na problem wysiedleń trzeba patrzeć w kontekście całej II wojny światowej. Nie można sztucznie wyodrębniać tylko jednego wycinka, bo to prowadzi do relatywizacji historii, do przemilczenia odpowiedzialności tych, którzy wywołali konflikt - mówi "Dziennikowi" szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak. Gazeta szeroko opisuje kwestię rządowych planów związanych z muzeum.
Według "Dz" Tusk chce, by placówka obrazowała wszystkie tragedie, które zdarzyły się w czasie ostatniej wojny. Zgadza się, by część ekspozycji poświęcona była Niemcom wysiedlonym z ziem zachodnich i północnych obecnej Polski.
Zdaniem premiera, placówka mogłaby powstać w Gdańsku, gdzie od ataku pancernika Schleswig-Holstein na Westerplatte rozpoczęła się II wojna światowa.
Staramy się upamiętnić wypędzonych, ale w taki sposób, który znajdzie akceptację Polski. Nie chcemy promować niemieckiej wersji historii Ambasada Niemiec w Warszawie
Co na to Berlin? - Staramy się upamiętnić wypędzonych, ale w taki sposób, który znajdzie akceptację Polski. Nie chcemy promować niemieckiej wersji historii - zapewnia rzecznik ambasady Niemiec w Warszawie John Reyels.
Odsunąć Steinbach
Merkel chce też odsunąć od udziału w projekcie kontrowersyjną przewodniczącą dwumilionowego Związku Wypędzonych Erikę Steinbach, która od lat forsuje budowę w Berlinie centrum ukazującego wypędzonych jako ofiarę polskiej agresji.
Plany Steinbach skrytykowała również w poniedziałek pełnomocniczka niemieckiego rządu ds. współpracy z Polską Gesine Schwan. Jej zdaniem, szefowa BdV zapomina, że jedną z przyczyn wypędzeń był narodowy socjalizm.
Według niej, narodowy socjalizm dał jedynie okazję do wypędzeń, zaś zamiar ich przeprowadzenia narodził się z innych powodów. To stanowisko jest dla Polski oraz dla mnie całkowicie nie do zaakceptowania Pełnomocniczka niemieckiego rządu o Erice Steinbach
- Zamiast Steinbach w budowie 'Widomego znaku' mógłby wziąć udział ktoś mniej kontrowersyjny ze Związku Wypędzonych - przyznają niemieckie źródła dyplomatyczne.
Dobra atmosfera
Atmosfera do porozumienia jest dobra, bo w ostatnich tygodniach z obu stron pojawiły się pozytywne sygnały. Berlin powołał komisję, która ma zbadać, czy w niemieckich muzeach nie ma dzieł zrabowanych w innych krajach, w tym w Polsce. Podczas wizyty w zeszłym tygodniu w Niemczech szefa naszej dyplomacji Radosława Sikorskiego wspomniano o możliwości opracowania wspólnego podręcznika do historii.
Niemcy z zadowoleniem przyjęli też zaproszenie szefa naszego MSZ do szczegółowego przedstawienia projektu budowy gazociągu pod Bałtykiem. Podczas wizyty w Berlinie Donald Tusk chce też zaproponować "reaktywację" polsko-francusko-niemieckiej współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego. Szczyt przywódców trzech państw mógłby się odbyć już w przyszłym roku.
Źródło: Dziennik.pl, PAP