Unia Europejska otrzymała obiecujące sygnały od prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki dotyczące sytuacji międzynarodowej w regionie – oświadczył przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk w wywiadzie dla białoruskiego Radia Swaboda.
- Jest absolutnie widoczne nie tylko dla mnie – szczególnie jeśli chodzi o więźniów politycznych – że to [prawa człowieka – red.] jest naszą zasadą i nic się tu nie zmieniło. Ale z drugiej strony, otrzymaliśmy pewne obiecujące sygnały z Mińska, od prezydenta Białorusi Łukaszenki odnośnie do sytuacji międzynarodowej oraz geopolitycznego zamętu w tej części kontynentu – powiedział Tusk, pytany, czy uważa za rozsądne podpisanie jakiegoś porozumienia z Białorusią, skoro sytuacja w sferze praw człowieka w tym kraju wciąż jest dość trudna.
Gospodarz Łukaszenka
Tusk zaznaczył, że nie tylko dla niego było niespodzianką, iż Łukaszenka i rząd białoruski byli pomocni w sprawie tzw. porozumień mińskich dotyczących sytuacji w Donbasie. W Mińsku doszło do serii spotkań trójstronnej grupy kontaktowej ds. sytuacji na Ukrainie, podczas których jej członkowie (OBWE, Ukraina, Rosja) oraz przedstawiciele prorosyjskich separatystów z Donbasu podpisali memorandum i protokół. Dokumenty te przewidują m.in. zawieszenie broni i utworzenie zdemilitaryzowanej strefy buforowej na wschodzie Ukrainy, jak również uwolnienie jeńców.
- Jestem przekonany, że powinniśmy być gotowi do okazania wdzięczności za tę część oficjalnych działań białoruskich, ale jeśli zobaczymy jakieś pozytywne propozycje, to sądzę, że powinniśmy otwarcie powiedzieć, że to właściwy kierunek. Wiadomo jednak, że prawa człowieka, demokracja i wolność dla zwykłych ludzi to nasze zasady i nic się tu nie zmieniło – powiedział Tusk.
"Nie dawać pustej obietnicy"
Tusk pytany o brak jasnych perspektyw członkostwa w UE dla takich państw jak Ukraina, Gruzja czy Mołdawia, zaznaczył, że Partnerstwo Wschodnie nie było oficjalną obietnicą członkostwa, a marzenie o nim jest zjawiskiem stosunkowo nowym.
- Ale przecież one, mam na myśli Gruzję, Mołdawię i Ukrainę, mają prawo do marzenia, europejskiego marzenia. I uważam za nasz obowiązek oraz traktuję to jako swój osobisty obowiązek, by nie dawać pustej obietnicy, że to będzie możliwe jutro czy pojutrze, tylko powiedzieć, że droga do Europy – co być może nie oznacza członkostwa w UE w przewidywalnej przyszłości – droga do europejskich standardów, do naszej kultury i wspólnoty politycznej może być w następnych latach nieformalna, ale z taką nadzieją i z naszą pomocą – podkreślił.
Pytany o szanse na wprowadzenie swobodnego wjazdu do strefy Schengen dla Gruzinów i Ukraińców w 2016 r., Tusk odparł, że wszystko zależy od starań i zdecydowania, ale oba kraje osiągnęły obiecujące postępy. - Mogę dziś powiedzieć, że nasza następna ocena być może nastąpi w listopadzie i jeśli postęp będzie równie obiecujący co obecnie, to rok 2016 r. jest zupełnie możliwy – powiedział.
"Rosja ma wielki program dezinformacji"
Tuska zapytano też, jak Unia Europejska może przeciwdziałać rosyjskiej propagandzie w krajach Partnerstwa Wschodniego. Przyznał, że jest to poważny problem nie tylko we wschodniej części Europy, ale także w jej sercu, a UE otrzymała "oznaki i dowody na to, że Rosja ma wielki program dezinformacji i propagandy przeciwko Europie". Wyraził jednak przekonanie, że propaganda nie ma szans wobec prawdy.
- Oczywiście, są nam potrzebne środki techniczne, nie tylko radiostacja, telewizja czy internet, ale też stała współpraca między instytucjami i ośrodkami badawczymi, by dostarczać prawdziwą informację, statystykę na temat Europy, konfliktu na Ukrainie i inne tematy - powiedział Tusk.
Dodał, że UE rozpoczęła już realizację takiego projektu, a szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini "przygotowała niewielki zespół i prace trwają". - Jestem pewien, że w przyszłości zobaczymy wyniki tej konfrontacji między kłamstwem, dezinformacją i prawdą – ocenił Tusk.
Materiał "Polski i Świata" z 13 lutego
Szef MSZ do Rygi
Tymczasem Białoruś poinformowała, że na rozpoczynającym się w czwartek szczycie Partnerstwa Wschodniego w Rydze Mińsk będzie reprezentowany przez szefa dyplomacji Uładzimira Makieja. Wcześniej informowano, że do Rygi może udać się premier Białorusi Andrej Kabiakou.
Jak przypomina państwowa agencja prasowa BiełTA, Makiej wcześniej wziął udział we wspólnym spotkaniu szefów MSZ państw Grupy Wyszehradzkiej i krajów należących do PW. Spotkanie to było poświęcone przygotowaniom do ryskiego szczytu. Makiej - relacjonuje BiełTA - "podkreślał konieczność niekonfrontacyjnej, pragmatycznej postawy" przed spotkaniem w Rydze. Białoruś od początku bierze udział w inicjatywie Partnerstwa Wschodniego, jednak w przeszłości była zainteresowana bardziej współpracą gospodarczą i projektami infrastrukturalnymi, a mniej inicjatywami dotyczącymi społeczeństwa obywatelskiego. Szczyt w Rydze, który odbędzie się w dniach 21-22 maja, zgromadzi przywódców państw UE i sześciu krajów PW: Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy. Według źródeł dyplomatycznych nie należy spodziewać się wielu decyzji. Planowane jest podpisanie memorandum w sprawie warunków programu pomocy makrofinansowej dla Ukrainy na kwotę 1,8 mld euro. UE ma też ogłosić wart 200 mln euro program grantów dla małych i średnich przedsiębiorstw na pomoc w realizacji porozumień o wolnym handlu na Ukrainie, w Mołdawii i Gruzji.
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikimedia.org