Zagraniczni turyści i Egipcjanie, porwani na Saharze w ubiegłym tygodniu, są cali i zdrowi. Egipskie i sudańskie władze bezpieczeństwa obserwują ich z oddali, ale w obawie o zakładników nie decydują się na ich odbicie.
- Mamy świeże informacje, że porwani czują się dobrze. Dzisiaj mamy wręcz stuprocentową pewność, że wszystko z nimi w porządku - powiedział przedstawiciel egipskiego MSZ Ali Jusef Ahmed.
Sudańskie władze twierdzą, że znalazły miejsce, w którym przetrzymywani są zakładnicy - pięciu Niemców, pięcioro Włochów, w większości w wieku około 70 lat, Rumun i ośmiu towarzyszących im Egipcjan.
Porywacze namierzeni
- Zlokalizowaliśmy miejsce w którym przebywają porywacze. Znajduje się ono na ziemi niczyjej między Sudanem, Libią i Egiptem - powiedział we wtorek Mutrif Siddig z sudańskiego MSZ.
Negocjacje z terrorystami prowadzą władze Niemiec. Minister turystyki Egiptu Zuheir Garana powiedział, że porywacze zażądali 15 milionów dolarów okupu.
Nie jest znana narodowość porywaczy. W różnych spekulacjach podaje się, że są to Egipcjanie, Sudańczycy bądź mieszkańcy Czadu.
Turyści zostali porwani w trakcie wyprawy na płaskowyż Dżilf al-Kabir na południowym wschodzie Egiptu, przy granicy z Sudanem.
Źródło: PAP