W pożarze, który we wtorek zajął budynek hotelu w Kartalkaya w Turcji, zginęło 76 osób. Wśród ofiar są całe rodziny, w tym wiele dzieci - informują lokalne media. Trwa identyfikacja szczątków. Środa została ogłoszona w kraju dniem żałoby narodowej.
We wtorek nad ranem w ośrodku narciarskim Kartalkaya na północnym zachodzie Turcji wybuchł pożar. Zginęło w nim 76 osób, a kolejne 51 zostało rannych. Jak w środę informują tureckie media, dotąd zidentyfikowano szczątki 52 ofiar śmiertelnych. Wiadomo już, że wśród nich jest wiele dzieci. W wyniku żywiołu zginęły całe wieloosobowe rodziny.
Media przytaczają pierwsze wstrząsające historie ofiar. Jedna z nich, Zehra Sena Gultekin, zadzwoniła w czasie pożaru do matki, by się z nią pożegnać. Zehra niedługo później zmarła w pożarze u boku męża, trojga dzieci i dziewięciorga innych członków rodziny - napisał "Hurriyet Daily News". Siedmioro członków swojej rodziny - dzieci, ich małżonków i troje wnuków - stracił z kolei jeden z prawników w prowincji Bolu.
Pożar hotelu w Turcji. Śledztwo w sprawie
Świadkowie i uczestnicy pożaru opisują dramatyczne błagania o pomoc uwięzionych w hotelu gości. Niektórzy, uciekając przed płomieniami i dymem, decydowali się na skok z okna. Część ocalała, ponieważ wylądowała na rozłożonych na ziemi materacach. Relacje wspominają też o gościach, którzy usiłowali wydostać się z budynku przy pomocy związanych ze sobą prześcieradeł.
Akcję gaśniczą utrudniało położenie hotelu. Stoi on na stromym zboczu. Strażacy mieli problem z dotarciem do osób uwięzionych na najwyższych piętrach. Obiekt był częściowo zbudowany z drewna. Miał nie spełniać wymogów bezpieczeństwa. Osoby, którym udało się wydostać z pożaru, mówią o braku działających alarmów i gaśnic oraz o problemach z dostępem do wyjść ewakuacyjnych.
W sprawie wszczęto już śledztwo. Dotychczas zatrzymanych zostało 9 osób. Przyczyna pożaru na ten moment pozostaje nieznana. Gdy pojawiły się płomienie, w hotelu zameldowanych było 238 gości.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Reuters