Kilka tysięcy migrantów koczujących w kilku obozach pod tureckim miastem Edirne przy granicy z Grecją i Bułgarią wznowiło marsz ku pobliskiej granicy z Grecją. Zostali powstrzymani przez policję 14 km od przejścia granicznego Pazarkule.
Migranci domagają się zezwolenia na przekroczenie granicy z Grecją, by następnie dostać się do bogatszych krajów Unii Europejskiej. Alternatywna trasa wiąże się z niebezpieczeństwami podróży przez morze na greckie wyspy.
Władze tureckie uniemożliwiają uchodźcom dojście do przejść granicznych z Grecją i Bułgarią, a posterunki policji nie zezwalały Syryjczykom na wejście do samego Edirne, które leży 5 km od granicy z Grecją i 16 km od bułgarskiej. Uchodźcy koczują na poboczach drogi i - jak informował gubernator Edirne, cytowany przez dziennik "Milliyet" - władze miasta dostarczyły im koce i zainstalowały przenośne toalety. W piątek tureckie służby zezwoliły migrantom na wznowienie marszu, ale następnie znowu ich zatrzymały, w miejscu, skąd drogą do przejścia granicznego Pazarkule jest ok. 14 kilometrów.
Turcy i dwa miliony Syryjczyków
Gubernator Dursun Ali Sahin zaznaczył, że władze nie przepuszczą migrantów przez granicę bez "zaproszenia" od innego kraju. W innej sytuacji - podkreślił - przejścia nie ma. Miejscowe władze starają się przekonać migrantów do pobytu w obozach, które rząd zorganizował na południu Turcji i w których już przebywa około 200 tys. z niemal 2 mln syryjskich uchodźców. Kolejnych kilka tysięcy uchodźców czeka na dworcu autobusowym w Stambule, ale władze nie zezwalają im na wsiadanie do autobusów w kierunku Edirne. Kilka grup ruszyło na piechotę. Według bułgarskich mediów koło Edirne jest około 2-3 tys. osób, inni mówią nawet o 7 tysiącach.
Autor: mtom / Źródło: PAP