Czasami dochodzi do tarcia między kompetencjami trybunałów konstytucyjnych państw członkowskich oraz TSUE - mówił w TVN24 profesor Robert Grzeszczak z Katedry Prawa Europejskiego UW. - Nigdy dotąd nie było jednak tak agresywnego uderzenia w fundamenty Unii Europejskiej, by któryś z trybunałów konstytucyjnych państw członkowskich uznał, że "nasze ważniejsze niż to wspólne" - dodał.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał w czwartek wyrok w sprawie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Uznał, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce nie jest zgodny z prawem Unii Europejskiej.
TSUE poinformował w komunikacie, że "Komisja Europejska wniosła do Trybunału Sprawiedliwości o stwierdzenie, że ustanawiając nowy system odpowiedzialności dyscyplinarnej obowiązujący sędziów Sądu Najwyższego i sędziów sądów powszechnych, Polska uchybiła zobowiązaniom, które na niej ciążą na mocy prawa Unii". "W ogłoszonym dzisiaj wyroku Trybunał uwzględnił wszystkie zarzuty podniesione przez Komisję i stwierdził, że Polska uchybiła swoim zobowiązaniom wynikającym z prawa Unii" - przekazał Trybunał.
Polska "idzie pod prąd"
- Gdybyśmy byli w realiach państwa prawnego, to tej skargi i dzisiejszego wyroku by nie było, bo już wcześniej Polska była napominania, że to, co czyni w zakresie Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, w ogóle sądów powszechnych i w wielu innych obszarach, jest niezgodne z prawem Unii, więc trzeba natychmiast to cofnąć i naprawić. A my idziemy w drugą stronę, wręcz pod prąd - komentował w TVN24 profesor Robert Grzeszczak z Katedry Prawa Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego.
W jego ocenie to, co robi Prawo i Sprawiedliwość, to "świadoma polityka", mająca na celu "zasypać wszystkich niezgodnościami z prawem Unii Europejskiej". - Ciężko już się połapać, ile tych spraw się toczy, ile jest zakończonych - zwrócił uwagę.
Kary finansowe "są na stołach negocjacyjnych"
Zapytany, jakie mogą być dalsze kroki w tej sprawie po stronie UE, Grzeszczak odparł: - Spodziewamy się, że wyrok nie zostanie wykonany albo będzie sprawiane wrażenie wykonywania wyroku. - W rezultacie Komisja Europejska może wezwać państwo, by się opamiętało, i wreszcie wystąpić o kary finansowe - wyjaśnił ekspert.
Jak zauważył, kary te "wciąż pojawiają się w mediach i na stołach negocjacyjnych, ale Komisja jeszcze o nie nie wystąpiła". Profesor zaznaczył, że po ich zastosowaniu KE znajdzie się pod ścianą. - Komisja Europejska ma tylko tyle i aż tyle kompetencji, ile otrzymała de facto od państw członkowskich. To one stworzyły Unię, to one są jej naturalnym źródłem i naturalną barierą - wskazał.
"Nigdy dotąd nie było tak agresywnego uderzenia w fundamenty Unii Europejskiej"
Grzeszczak zwrócił uwagę, że "pewien spór ambicjonalny i merytoryczny" między trybunałami konstytucyjnymi państw członkowskich, stojącymi na straży konstytucji krajowych, oraz TSUE, zajmującym się prawem unijnym był wpisany w funkcjonowanie Wspólnoty.
- Czasami dochodzi do tarcia między ich kompetencjami. To już było i będzie, ale nigdy dotąd nie było tak agresywnego uderzenia w fundamenty Unii Europejskiej, by któryś z trybunałów konstytucyjnych państw członkowskich uznał, że "nasze ważniejsze niż to wspólne, wspólne jak karta dań: wybierzemy, co nam pasuje" - powiedział gość TVN24.
"Gdzieś na końcu tej drogi marginalizacja naszego kraju"
Grzeszczak zauważył, że "Polska jest krajem, które testuje wiele rozwiązań, których nie było nigdy wcześniej". - Do tej pory nie widzieliśmy, żeby państwo nie wykonywało środków tymczasowych, Polska była pierwsza. Teraz już wiemy, że za niewykonywanie tych środków mogą być nałożone kary finansowe, ale Komisja Europejska musi o to zawnioskować - tłumaczył.
- Przed nami być może kary finansowe, ale nie tak od razu - zaznaczył profesor. Jego zdaniem wcześniej będziemy świadkami rosnących napięć między Warszawą a instytucjami europejskimi i "niektórymi, żeby nie powiedzieć większością, państw członkowskich". - Gdzieś na końcu tej drogi marginalizacja naszego kraju - ocenił gość TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock