Operacja poszukiwawczo-ratunkowa trwa - mówiła w TVN24 BiS korespondentka CNN w Stambule Jomana Karadsheh, relacjonując sytuację po katastrofalnym trzęsieniu ziemi, do którego doszło w Turcji i Syrii. Dodała, że "władze tureckie nie wiedzą, jak wiele osób jest uwięzionych" pod gruzami i "nie wiedzą, jak poradzić sobie z tak ogromnym poziomem zniszczenia i śmierci".
W Turcji i Syrii nad ranem w poniedziałek doszło do trzęsienia ziemi. Liczba ofiar śmiertelnych z godziny na godzinę rosła, wieczorem sięgnęła trzech tysięcy. O tej samej porze odnotowano kilkanaście tysięcy osób rannych. Kilka tysięcy domów jest kompletnie zniszczonych. Korespondentka CNN w Stambule Jomana Karadsheh mówiła wieczorem w rozmowie z TVN24 BiS, że "operacja poszukiwawczo-ratunkowa trwa". - To jest proces bardzo delikatny i bardzo powolny. Jest już wieczór, zrobiło się ciemno, zespoły ratunkowe mają bardzo utrudnioną pracę - wyjaśniła.
- Widzimy obrazy całkowitego zniszczenia. Napływają one z różnych miast, z różnych miasteczek. Wyobrażacie sobie państwo, jaki straszny horror dotknął tych ludzi, przez co ci wszyscy ludzie teraz przechodzą? - pytała.
W Turcji "nie wiedzą, jak poradzić sobie z tak ogromnym poziomem zniszczenia i śmierci"
Według dziennikarki "władze tureckie nie wiedzą, jak wiele osób jest uwięzionych" pod gruzami zawalonych budynków. - Natomiast przygotowują się na najgorsze - dodała.
Jak mówiła Karadsheh, Turcja to "kraj, który ma bardzo dużo doświadczenia w sytuacjach dotyczących klęsk naturalnych". - Ale również oni nie wiedzą, jak poradzić sobie z tak ogromnym poziomem zniszczenia i śmierci - dodała.
Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN24