Słowa papieża nie były atakiem personalnym wymierzonym w Donalda Trumpa ani nie miały sugerować wyborcom, na kogo należy oddać głos - poinformował w piątek rzecznik Watykanu Federico Lombardi. W czwartek Franciszek, komentując wypowiedzi Trumpa na temat imigrantów, stwierdził, że "ktoś, kto by to nie był, kto chce wznosić mury, a nie budować mosty, nie jest chrześcijaninem".
Komentarz papieża padł w czasie jego podróży powrotnej z pielgrzymki z Meksyku. O ocenę wypowiedzi Donalda Trumpa na temat imigrantów Franciszek został poproszony przez dziennikarzy znajdujących się razem z nim na pokładzie samolotu. Zastrzegł, iż nie chce mieszać się w amerykańską politykę, zaznaczył jednak, że "ktoś, kto by to nie był, kto chce wznosić mury, a nie budować mosty, nie jest chrześcijaninem". - To nie jest Ewangelia - dodał.
Starający się o prezydencką nominację z ramienia republikanów Trump najwyraźniej wziął sobie te słowa do siebie.
- Jestem bardzo dobrym chrześcijaninem (...) On kwestionuje moją wiarę. Byłem tym zaskoczony. Jestem chrześcijaninem i jestem z tego dumny. Przywódca religijny nie powinien kwestionować czyjejś wiary. Jestem dumny z bycia chrześcijaninem i jako prezydent nie pozwolę na ciągłe atakowanie i osłabianie chrześcijaństwa, co ma miejsce teraz - stwierdził Trump.
Nie powstrzymał się również od bardziej dosadnego komentarza, w którym stwierdził, że "jeśli, a właściwie kiedy Watykan zostanie zaatakowany przez Państwo Islamskie, co - jak wszyscy wiedzą - jest dla tego ugrupowania ostatecznym celem, zaręczam wam, że papież będzie żałował i modlił się, żeby to Donald Trump był prezydentem".
Nie był to atak personalny
W piątek rzecznik Watykanu Federico Lombardi usiłował złagodzić napiętą sytuację, która powstała po komentarzu papieża. W Radiu Watykańskim tłumaczył, że słowa papieża nie były personalnym atakiem, ani nie miały sugerować, na kogo wyborcy powinni oddać głos.
Jak dodał, papież chciał przekazać, że ludzie "powinni budować mosty, a nie mury".
Autor: kg/ja / Źródło: reuters, pap