Ekkapol Chantawong - 25-letni trener piłkarzy, który został z nimi uwięziony w jaskini i czekał prawie trzy tygodnie na ratunek - jest bardzo skromny, kocha proste życie, naturę, a po tym, co się stało, ma z pewnością wyrzuty sumienia - powiedział w rozmowie z agencją Reutera jego krewny. Trener pochodzi z mniejszości etnicznej i podobnie jak trzej z 12 uratowanych chłopców, nie ma obywatelstwa - pisze agencja Reutera.
Operacja uwolnienia z jaskini Tham Luang 13 osób zakończyła się szczęśliwie. Wszyscy leżą teraz w szpitalu, gdzie - tylko z dość niegroźnymi infekcjami - przechodzą kwarantannę.
Oczy całego świata były skierowane na wysiłki nurków, żołnierzy i ochotników uczestniczących w pierwszej tego typu operacji w historii. Wiele razy pojawiały się w tym czasie zarzuty wobec trenera, którego niektórzy chcieliby oskarżyć o sprowadzenie niebezpieczeństwa na dzieci.
"Jego dobroć przez niego przemówi"
W rozmowie z agencją Reutera jego krewny - 52-letni Charoenpol Rattanaweerachon - tłumaczy jednak, że 25-letni Ekkapol to człowiek niezwykle "skromny, kochający dzieci, przyrodę i z pewnością smutny" z powodu tego, co się stało.
- On jest chłopcem ze wsi, dlatego kocha naturę. Kocha też sport - jazdę na rowerze i piłkę, odkąd był mały - mówi.
Dodaje, że trener jest członkiem mniejszości etnicznej Tai Lue żyjącej w oddalonych od cywilizacji, górskich regionach, których mieszkańcy od pokoleń wędrują między Tajlandią, Chinami, Birmą i Laosem.
Tak jak wielu tych ludzi - nie ma żadnego paszportu.
Od 10. roku życia Ekkapol przebywał w buddyjskim klasztorze. Wtedy zmarł jego ojciec. W świątyni w prowincji Chiang Mai młody mężczyzna został aż do 20. roku życia. Potem zrezygnował z życia mnicha, by zaopiekować się swoją babcią.
Zdaniem Charoenpol doświadczenia z okresu dorastania pozwoliły obecnemu trenerowi pomóc dzieciom, z którymi ugrzązł w jaskini.
- Musi się czuć teraz bardzo winny, ale powiedziałbym, że nie musi się niczego bać. Jego dobroć przez niego przemówi - ocenił krewny, dodając: - Ek bardzo by chciał dostać tajlandzkie obywatelstwo.
Samotna matka jednego z uratowanych chłopców mówi z kolei, że Ekkapol jest jak ojciec dla jej syna.
Troje z uratowanych dzieci też nie ma żadnych paszportów.
Los Ekkapola i tej trójki nie jest w tej sytuacji jasny, ale jeden z urzędników ministerstwa spraw wewnętrznych w Bangkoku, pytany o to przez reportera agencji Reutera, odpowiedział, że władze przyglądają się temu, czy wszyscy oni kwalifikują się do nadania obywatelstwa.
Autor: adso / Źródło: Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Thai Navy SEAL