Times: Saudyjskie myśliwce uczestniczą w nalotach na Jemen

Saudyjczycy mają wyręczać Amerykanów nalotamiUSAF

Amerykanie "oddelegowal" prowadzenie wojny z islamskimi bojówkami w Jemenie lotnictwu Arabii Saudyjskiej - twierdzi brytyjski "Times". Niektóre naloty maja wręcz przeprowadzać saudyjskie myśliwce, a nie jak się powszechnie przymuje, amerykańskie samoloty bezzałogowe.

- Ujawnienie, że bezzałogowe samoloty USA korzystają w Jemenie ze wsparcia saudyjskich myśliwców stawia na porządku dziennym pytania o zgodność z międzynarodowym prawem amerykańskiego programu namierzania indywidualnych osób i zabijania ich - napisała gazeta.

"Zabij lub zabij"

Jak pisze "Times", dokonywane w Jemenie skryte ataki z użyciem dronów w ubiegłym roku po raz pierwszy przewyższyły liczbowo podobne ataki w Pakistanie. To biedne państwo leżące na południowym krańcu Półwyspu Arabskiego miało stać się poligonem dla nowej amerykańskiej strategii zwalczania terroryzmu.

- Biały Dom zarzucił strategię "zabij lub schwytaj" - pisze "Time". Obecnie drony latające pod rozkazami CIA mają za zadanie fizyczną eliminację osób uznanych za zagrożenie.

- Tajna wojna powietrzna w Jemenie, nadzorowana osobiście przez prezydenta Obamę, postrzegana jest w Waszyngtonie jako nowy model amerykańskiej zagranicznej interwencji, zyskujący na znaczeniu w miarę jak niepopularna społecznie wojna w Afganistanie dobiega końca - dodaje.

Pomocne bomby

W ubiegłym roku w Jemenie wskutek ataków lotniczych przeprowadzonych przez Amerykanów i Saudyjczyków zginęło 228 osób. Jak twierdzi "Times", naloty nie były wyłącznie przeprowadzane przez lotnictwo USA. - Niektóre misje bojowe dronów to w rzeczywistości misje saudyjskiego lotnictwa - powiedziało gazecie amerykańskie źródło wywiadowcze. - Nie ma dłużej podejścia "zabij lub schwytaj". Jest podejście "zabij lub zabij" - zaznacza ten sam rozmówca.

Część nalotów teoretycznie może być też dziełem amerykańskich F-15, których z ziemi zwykły człowiek nie odróżni od saudyjskich F-15, które najprawdopodobniej przeprowadzają ataki. Kilka takich maszyn USAF stacjonuje w Dżibuti, skąd mają tylko skok nad Zatoką Adeńską i Jemen.

Korzystanie z "pomocy" Saudyjczyków może rodzić komplikacje. Prezydent Jemenu Abd ar-Rab Mansur al-Hadi współpracuje z USA w atakach dokonywanych przez drony przeciwko domniemanym terrorystom na terytorium jego kraju, oficjalnie biorąc je na siebie i swoje lotnictwo. Podobnej deklaracji nie złożył w stosunku do ataków powietrznych dokonywanych przeciwko jego rodakom przez lotnictwo saudyjskie.

Autor: mk/jaś / Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: USAF