Rozdawali banknoty z kaczką w koronie. Chcą reformy monarchii

Źródło:
PAP

Tysiące demonstrantów zebrały się przed siedzibą najstarszego tajlandzkiego banku. Domagając się, aby król Rama X, który jest jego największym udziałowcem, przywrócił kontrolę państwa nad finansami monarchii.

Demonstranci żądają wprowadzenia zasady odpowiedzialności dziedzicznych władców przed konstytucją i ograniczenia władzy króla Ramy X, który po wstąpieniu na tron w 2016 roku przejął bezpośrednią kontrolę nad pałacowym skarbcem oraz niektórymi jednostkami wojska. Wartość kontrolowanego przez niego majątku szacuje się na 30-40 miliardów dolarów, co czyni go najbogatszym monarchą na świecie.

Krytycy zarzucają Ramie X nieuprawnione korzystanie z publicznych środków. We wrześniu liderzy protestów wezwali Tajów do wycofywania pieniędzy z najstarszego banku w kraju, Siam Commercial Bank (SCB), którego król jest największym udziałowcem. Pod koniec października zarzucili rządowi przeznaczenie w tegorocznym budżecie 29 miliarda bahtów (929 miliona dolarów amerykańskich) na potrzeby dworu.

Liderzy protestów w ostatniej chwili poinformowali o zmianie lokalizacji środowego zgromadzenia. Pierwotnie planowano, że marsz przejdzie sprzed stołecznego Pomnika Demokracji pod siedzibę biura zarządzającego pałacowymi finansami. Po tym, gdy policja umieściła tam barykady z drutem kolczastym i wysłała tysiące mundurowych, demonstranci obrali za cel oddaloną od centrum miasta siedzibę SCB.

"Podejmujemy ten krok, żeby uniknąć starć ze zorganizowanym tłumem i granie w grę narzuconą przez tyranów" - napisała na Twitterze organizująca protest grupa Wolna Młodzież.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

W poprzednich dniach doszło do starć demonstrantów z policją i ze zwolennikami monarchii. Rannych zostało ponad 50 osób. Mundurowi użyli przeciwko tłumowi armatek wodnych i gazu łzawiącego. Sześć osób zostało postrzelonych przez niezidentyfikowanego sprawcę, który - zdaniem służb - mógł uczestniczyć w odbywającej się kontrdemonstracji.

Motywem środowego protestu, podobnie jak innych wystąpień w ostatnich dniach, była gumowa kaczka. Demonstranci używali kąpielowych kaczek do chronienia się przed policyjnymi armatkami wodnymi. W środę aktywiści dystrybuowali stylizowane na banknoty kupony, na których umieszczono wizerunki Pomnika Demokracji oraz kaczki w koronie. Tłum śpiewał też piosenkę z angielskimi słowami "I Hear Too", które wypowiedziane po tajsku są obelgą wobec premiera Prayutha Chan-o-cha, którego popularny pseudonim brzmi Tuu.

Protesty zapoczątkowali młodzi

We wtorek i środę co najmniej dwanaścioro liderów i liderek protestów otrzymało zarzuty obrazy majestatu. Choć wszelka krytyka tajskiej rodziny panującej jest nielegalna i grozi za nią do 15 lat więzienia, to podczas trwających od połowy lipca antyestablishmentowych wystąpień monarchia jest po raz pierwszy w historii kraju otwarcie i publicznie krytykowana. Restrykcyjnych przepisów o obrazie majestatu nie stosowano dotąd wobec protestujących - jak powiedział premier - na prośbę samego Ramy X.

Masowe protesty zostały zapoczątkowane latem przez tajlandzkie organizacje studenckie. Ich uczestnicy domagają się ustąpienia blisko związanego z armią rządu, który pozostaje w ścisłym sojuszu z tronem. Chcą też demokratycznych reform, w tym zmian w konstytucji, ograniczenia roli monarchy i złagodzenia prawa o obrazie majestatu. Przekonują, że choć w Tajlandii od 1932 roku formalnie panuje ustrój demokratyczny, to dziedziczni władcy zachowali zbyt duże wpływy.

Autorka/Autor:akw

Źródło: PAP