Policja w Bangkoku zatrzymała ponad 60 osób po zorganizowanych na początku tygodnia antyrządowych demonstracjach. Uczestnikom ulicznych protestów postawiono różne zarzuty, między innymi złamanie obowiązującego z powodu pandemii zakazu zgromadzeń i zniszczenie własności państwowej.
W Bangkoku doszło do licznych aresztowań po masowych wiecach, których uczestnicy wzywali do ustąpienia premiera Prayutha Chan-ocha, krytykowanego za klęskę w walce z nową falą zakażeń koronawirusem i nadużycia władzy.
Jak podały tajlandzkie służby bezpieczeństwa, dokonano zatrzymań 61 osób i skonfiskowano ponad 120 motocykli, których właściciele wzięli udział we wtorkowym przejeździe protestacyjnym przez centrum Bangkoku. Przy zatrzymanych znaleziono cztery bomby dymne oraz noże, których liczby nie podano jednak do wiadomości.
Zarzuty złamania zakazu zgromadzeń i zniszczenia własności państwowej
Podczas odbywających się we wtorek i środę zgromadzeń zniszczono kamieniami kilkanaście ulicznych budek policyjnych, a niektóre z nich podpalono. Według mundurowych demonstranci uszkodzili także kilka policyjnych pojazdów, na co funkcjonariusze odpowiedzieli oddając strzały z broni gładkolufowej i używając gazu łzawiącego.
Zatrzymanym później uczestnikom ulicznych protestów postawiono różne zarzuty, m.in. złamanie obowiązującego z powodu pandemii zakazu zgromadzeń i zniszczenie własności państwowej.
Trwające z przerwami od lipca 2020 r. antyestablishmentowe demonstracje w ostatnich tygodniach zyskały na intensywności mimo rosnącej liczby zakażeń koronawirusem, zakazu zgromadzeń i lockdownu obowiązującego w większości tajlandzkich prowincji oraz w stołecznym Bangkoku.
1 i 7 sierpnia, gdy policja użyła do rozpędzenia tłumów gumowych kul, gazu łzawiącego i armatek wodnych, doszło do pierwszych od miesięcy zamieszek. Dziesiątki osób odniosły obrażenia, a organizacje broniące praw człowieka wezwały władze do ograniczenia brutalności podległych im służb.
Protesty w Tajlandii
Według organizacji Tajscy Prawnicy na rzecz Praw Człowieka (TLHR) do końca czerwca władze Tajlandii podjęły kroki prawne przeciwko niemal 700 osobom związanym z protestami. Od listopada ponad 100 osobom, w tym najważniejszym liderom, wymierzonego w rządzące elity ruchu, postawiono zarzuty obrazy majestatu. Grożą im wieloletnie wyroki więzienia.
Rząd generała Prayutha Chan-ocha mierzy się z narastającą krytyką związaną początkowo ze zdelegalizowaniem ważnej partii opozycyjnej, później zaś – ze zbyt wolnym dostarczaniem do królestwa szczepionek przeciwko Covid-19 oraz kryzysem gospodarczym.
Podczas zainicjowanych przez ruchy studenckie protestów, po raz pierwszy w historii kraju publicznie i otwarcie krytykowana jest instytucja monarchii, tradycyjnie otaczana wielkim szacunkiem. Tajskiego władcę i członków rodziny panującej chroni surowe prawo o obrazie majestatu. Za każdy przypadek naruszenia mówiącego o tym artykułu 112 kodeksu karnego grozi do 15 lat więzienia.
Źródło: PAP