W Tajlandii od kilku miesięcy trwają antyrządowe protesty. Obecna sytuacja w kraju nie podoba się premierowi. Generał Prayuth Chan-ocha krytykuje miejscowe media za sposób, w jaki relacjonują trwające antyrządowe protesty. Jego zdaniem redakcje zawyżają liczbę ich uczestników, a zamieszczane w dziennikach fotografie pary królewskiej są zbyt małe.
Kierujący rządem Tajlandii generał Prayuth Chan-ocha po raz kolejny skrytykował miejscowe media. Jak informuje portal Coconuts Bangkok, podkreślając konieczność neutralności redakcji w czasie trwających antyestablishmentowych protestów, premier ocenił, że wiele z nich podawało w ostatnim czasie zawyżone liczby demonstrantów. Z kolei gazety drukowały jego zdaniem zdjęcia króla i królowej niezgodnie z ustalonymi wytycznymi. Fotografie pary królewskiej były w niektórych przypadkach mniejsze niż te przedstawiające masowe obywatelskie wystąpienia.
W miejscowych redakcjach trwa tymczasem debata nad tym, w jaki sposób dziennikarze powinni relacjonować demonstracje oraz czy wolno im wspominać o postulatach ich uczestników dotyczących reformy nietykalnej dotąd instytucji monarchii.
Media w Tajlandii obowiązują zasady, które określają, w jaki sposób mogą one prezentować władcę i członków rodziny panującej. Nie wolno publikować między innymi fotografii przedstawiających króla podczas posiłków, idącego po schodach ani znajdującego się niżej niż osoby w pobliżu niego. Ukazujące się królewskie zdjęcia powinny być większe i znajdować się wyżej niż wszystkie pozostałe.
Dodatkowo informacje na temat rutynowych obowiązków wykonywanych przez monarchę muszą być drukowane na pierwszych stronach dzienników, telewizje zaś są zobowiązane do podawania ich w czasie najwyższej oglądalności.
Niezależnie od tego w tajlandzkim prawie funkcjonują restrykcyjne przepisy o obrazie majestatu. Za wszelką krytykę władcy i rodziny panującej grozi do 15 lat więzienia. Prawo to rutynowo łamią jednak uczestnicy bezprecedensowych, trwających od połowy lipca masowych wystąpień skierowanych przeciwko tajskiemu establishmentowi. Po raz pierwszy w historii kraju monarchia jest otwarcie i publicznie krytykowana.
Masowe protesty zapoczątkowały latem tajlandzkie organizacje studenckie. Demonstranci domagają się ustąpienia blisko związanego z armią rządu, który pozostaje w ścisłym sojuszu z tronem. Chcą też demokratycznych reform, w tym zmian w konstytucji i ograniczenia roli króla.
Źródło: PAP