Szwedzka prokuratura przekazała, że 70-letniej kobiecie, która była podejrzewana o przetrzymywanie 41-letniego syna przez nawet 30 lat, nie postawiono zarzutów i została zwolniona z aresztu. - Nie udało nam się znaleźć żadnych dowodów na to, że kobieta popełniła przestępstwo - przekazała prokurator Emma Olsson.
Dramatyczną historię ze Szwecji opisała we wtorek gazeta "Expressen". Według jej relacji krewna 41-letniego mężczyzny przyszła do niego w niedzielny wieczór. Gdy weszła do niezamkniętego mieszkania, nikt jej nie odpowiedział, a z wnętrza ciemnego mieszkania uderzył ją smród. - Przez wiele lat nikt nie sprzątał domu. Było zupełnie cicho, z wyjątkiem dźwięku starego telewizora, który był włączony - opowiadała.
Mężczyzna siedział w kuchni. Był niedożywiony, brakowało mu większości zębów, miał także trudności z mówieniem. Jego nogi od kolan w dół były pełne ran. Krewna wezwała pogotowie. Rozmówczyni "Expressen" wyznała, że już dawno temu próbowała alarmować o sytuacji, ale "zostało to uciszone przez innych krewnych".
Prokuratura nie znalazła dowodów
70-latka, która w czasie wizyty krewnej była w szpitalu, została zatrzymana pod zarzutem bezprawnego pozbawienia wolności i ciężkiego uszkodzenia ciała.
Jednak prokurator Emma Olsson, która prowadziła wstępne śledztwo, przekazała ostatecznie szwedzkim mediom, że śledczy nie znaleźli żadnych dowodów na to, że syn kobiety był trzymany w mieszkaniu wbrew jego woli. - Nie udało nam się znaleźć żadnych dowodów na to, że kobieta popełniła przestępstwo - przekazała prokurator telewizji SVT.
Dochodzenie nie zostało jeszcze formalnie zamknięte, ale matka nie ma już statusu podejrzanej i została zwolniona. Kobieta od początku tej sprawy twierdziła, że nie popełniła żadnego przestępstwa.
Źródło: ABC News, PAP