20-letni Calvin Riley został zastrzelony przed popularnym parkiem wodnym w San Francisco - poinformowały lokalne władze. Mężczyzna miał grać w Pokemon Go, gdy niezidentyfikowany napastnik strzelił mu w plecy i uciekł.
Calvin Riley został zamordowany w sobotę w nocy. Jak poinformował znajomy jego rodziny John Kirby, 20-latek wraz z kolegą szukali przed parkiem wodnym obok Placu Ghirardelli pokemonów, gdy nagle został postrzelony.
Atak miał związek z pokemonami?
- Z tego co wiemy, nie doszło do żadnej konfrontacji, kłótni. To było po prostu bezsensowne, po prostu ktoś przyszedł, strzelił mu w plecy i uciekł, bez powodu - powiedział John Kirby dla telewizji KGO-TV.
Według Kirby’ego, Riley z kolegą w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że ktoś ich obserwuje z pobliskiego wzgórza, jednak było ciemno i obydwaj skupieni byli na patrzeniu w swoje smartfony.
Śledczy mają nadzieję, że uda się znaleźć świadków zdarzenia, ponieważ do morderstwa doszło w miejscu odwiedzanym przez wielu ludzi. Motyw zabójcy pozostaje nieznany, według policji Calvin Riley nie został obrabowany. Jak podkreślił Robert Jansing z lokalnej policji, trwa ustalanie, czy atak mógł mieć związek z grą Pokemon Go.
Sensacja wśród graczy
Gra ta odniosła ogromny sukces m.in. w Stanach Zjednoczonych. Aplikacja Pokemon Go wykorzystuje tzw. rzeczywistość rozszerzoną (ang. augumented reality). Gdy gramy w grę, na ekranie smartfona wyświetlany jest obraz z jego kamery, ale wzbogacony o wirtualne elementy. Dzięki temu Pokemony możemy łapać w okolicy naszego domu, w parku, w lesie.
Twórcy przekonywali, że taka forma zachęci graczy do spacerów i odkrywania nieznanych miejsc. Spowodowało to jednak również szereg problemów - właściciele nieruchomości zaczęli narzekać na najścia grających w Pokemon Go osób, którym zdarza się coś zniszczyć w czasie szukania wirtualnych stworków. Odnotowano również wiele przypadków napadów i rabunków na błąkających się i wpatrzonych w ekran telefonu młodych ludzi.
Autor: mm/ja / Źródło: Fox News, Los Angeles Times, tvn24.pl